Pretekstem do spotkania w "Rozmowach po zmroku" były publikacje poświęcone Nowemu Jorkowi: "Deliryczny Nowy Jork" Rema Koolhaasa, "Kiedy katedry były białe" Le Corbusiera, a także polskie książki "Od Mannahatty do Ground Zero" i "Nowy Jork zbuntowany".
- Nowy Jork jest trudny do opowiedzenia, ale to właśnie sprawia, że jest tak fascynujący - mówiła Magdalena Rittenhouse, autorka książki "Nowy Jork. Od Mannahatty do Ground Zero". - To miasto skomplikowane, pełne sprzeczności i kontrastów. Rem Koolhaas w swojej książce próbuje pokazać, że to miasto jest czymś w rodzaju mozaiki epizodów, które współistnieją w chaosie. Nie jest to jednak totalny chaos, istnieje jakaś ciągłość i jakiś porządek. To kolejna ze sprzeczności Nowego Jorku - dodała.
Magdalena Rittenhouse zaznaczyła jednak, że na jej spojrzenie większy wpływ wywarł nie Koolhaas, a Francis Scott Fitzgerald. - Opisuję to w rozdziale o wieżowcach - opowiadała. - Pisarz miał taki zwyczaj, że ilekroć powracał do Nowego Jorku, wjeżdżał na szczyt hotelu Plaza. Jednak po wybudowaniu Empire State Building wjechał właśnie na ostatnie piętra tego budynku. Wspominał to potem jako wielkie przeżycie, bo po raz pierwszy zdał sobie sprawę, że Manhattan to wyspa, która posiada granice i swoje ograniczenia - powiedziała.
Ewa Winnicka, autorka książki "Nowy Jork zbuntowany", opowiadała o latach 20. w tym mieście, które były szczególnym czasem z powodu wprowadzenia prohibicji. - Nowy Jork jako centrum handlowo-biznesowe, a potem show-biznesowe to Nowy Jork dwudziestowieczny - mówiła. - Cały proces zmierzał do eksplozji lat 20. Miała na to wpływ gigantyczna koniunktura gospodarcza, a także koniec wojny, który wiązał się z przyjazdem do miasta żołnierzy i ludzi doświadczonych wojną w Europie. Istotna była także zmiana cywilizacyjna. Samochody stały się tanie i popularne, za pracą przybywali do Nowego Jorku ludzie, którzy w tym mieście tracili swoje tradycyjnie wiejskie i religijne korzenie. To wszystko stało się akceleratorem zmian - dodała.
- Nowy Jork nie jest typowo amerykańskim miastem, które znamy z popularnych filmów, gdzie wszędzie jeździ się samochodem i jada w barach szybkiej obsługi - mówił z kolei prof. Piotr Lorens, architekt z Politechniki Gdańskiej. - To miasto zupełnie inne, także w sensie przestrzennym. Jest niesłychanie kompaktowe, zwarte; to miasto, w którym samochód nie jest nikomu do niczego potrzebny. Efekty tego są takie, że jedna z kluczowych przestrzeni miejskich, jaką jest Broadway, w ciągu ostatnich kilku lat bardzo zmieniła swoje oblicze. Dziś to wielki deptak, jeszcze niedawno jednak był to wielki ściek komunikacyjny. Podobnie południowe wybrzeże Manhattanu, miejsce dawnych targów rybnych i podejrzanych interesów, stało się terenami parkowymi z klubami sportowymi, centrami handlowymi. Można powiedzieć, że to zmiana niewyobrażalna z punktu widzenia europejskiego, a także zupełnie nieoczekiwana w mieście amerykańskim - mówił.
Audycję prowadziła Paulina Wilk.
mc