W jednym z listów Giuseppe Verdi pisał, czego oczekiwał od wcielającej się w rolę Lady Makbet Eugenii Tadolini: „[…] jest do tej roli zbyt dobra. Tadolini ma piękny głos i atrakcyjny wygląd, a ja chciałbym, by lady Makbet była brzydka i zła. Głos Tadolini ma w sobie coś anielskiego, ja tymczasem pragnę, by Lady Makbet była diaboliczna. Dwa najważniejsze numery w operze to duet Lady Makbet z mężem i scena somnambuliczna. Jeśli one się nie udadzą, całe dzieło będzie zaprzepaszczone. A tych ustępów nie wolno śpiewać. Muszą być one odegrane, deklamowane niskim, jakby skrywanym głosem. W innym razie nie będzie efektu dramatycznego”.
Dla dziewiętnastowiecznej publiczności twórca Don Carlosa często okazywał się kompozytorem zbyt postępowym. Zdarzało się, że krytycy nie mogli doszukać się w jego operach nawet jednej prawdziwej melodii, zaś publiczność oburzało wprowadzanie na scenę operową postaci współczesnych, w dodatku – jak Violetta Valery – upadłych.
Z drugiej strony opery Verdiego składają się niemal wyłącznie z muzyki skazanej na sukces. Arie, duety, ansamble i chóry po prostu nie mogły nie spodobać się słuchaczom. Wydaje się, jakby autor "Aidy" zapisywał to, co wszyscy już znali i po jednokrotnym wysłuchaniu - wychodząc z teatru - mogli z satysfakcją nucić. Właśnie ta niezwykła umiejętność zdecydowała o popularności muzyki Verdiego, ale też sprawiła, że twórczość ta wprzęgnięta została w tryby historii - tej współczesnej kompozytorowi, i tej późniejszej, faszystowskiej.
"Miałem łatwość i dużo instynktu” - powiedział Rossini Wagnerowi. To samo zapewne mógłby powiedzieć Verdi, gdyby chciał tłumaczyć się przed kimś z… No właśnie, z czego? Z tego, że miał wielki talent, który wykorzystywał "tylko” do pisania oper? Z tego, że nie wikłał się w żadne ideologie, nie zbudował - jak Wagner - świątyni swojej sztuki, nie stworzył "kościoła” własnych wyznawców? Czy może wreszcie z tego, że zamiast zajmować się teorią muzyki lub filozofią sztuki po prostu pisał opery?
Czy w XXI wieku widzimy w Verdim prekursora weryzmu muzycznego, poszukiwacza prawdy o świecie i człowieku? Czy może dzieło twórcy Rigoletta to dziś już tylko zamknięty rozdział historii opery? Czy Verdi był jedynie "włoskim kataryniarzem”, producentem ckliwych melodii z prostackim akompaniamentem, czy kompozytorem o nieprzeciętnym warsztacie, pierwszorzędnym dramaturgiem, znawcą ludzkiej duszy, wizjonerem, którego dzieła pozostają nadal aktualne?
"W kontrapunkcie, czyli za i przeciw" na antenie Dwójki w poniedziałek (30 września)
Audycję przygotowali Marcin Majchrowski i Piotr Matwiejczuk.