W nocy z 23 na 24 czerwca 1943 Niemcy rozpoczęli drugi etap akcji wysiedleńczo-pacyfikacyjnej na Zamojszczyźnie. W 1972 Bogusław Czajkowski nagrał wstrząsający reportaż zatytułowany "Res non humana-rzecz nieludzka" opowiadający o tragicznych losach mieszkańców spacyfikowanej przez Niemców wsi Sochy.
- Zaczęłam piszczeć, płakać okropnie, powtarzałam mamie, że nas Niemcy zabiją - opowiadała po blisko 30 latach jedna z bohaterek. - Wokół domy się paliły, bomby spadały blisko nas, gałęzie z drzew nas przykryły i liście, ale i tak mnie stopy parzyły. Mama powiedziała, żebym siedziała cicho, bo przyjdą Niemcy i nas wszystkich wystrzelają - wspominała.
Wysiedlenia - I etap
Pierwsze akcje Niemców przeciwko ludności Zamojszczyzny rozpoczęły się w nocy z 27 na 28 listopada 1942. Wysiedlonym Polakom okupanci zezwalali jedynie na zabranie bagażu osobistego, nie przekraczającego 30 kg, oraz 20 złotych. Rozdzielano rodziny. Dzieci odbierano rodzicom, z matkami zostawiano jedynie te, które nie ukończyły 6 miesięcy. Wiele osób, które nie chciały opuszczać swych domów, zabijano. Wysiedlanych umieszczano w obozach w Zwierzyńcu i Zamościu. Tam dokonywano selekcji.
Segregacja
Część osób o nordyckich cechach rasowych była kierowana do specjalnego obozu w Łodzi, gdzie poddano je zniemczeniu. Innych, zdolnych do pracy, wysyłano do Rzeszy na roboty przymusowe. Osoby w wieku powyżej 60 lat niezdolne do pracy oraz dzieci do lat 14 odbierano rodzicom i wysyłano do specjalnych wiosek, znajdujących się na terenie powiatów: garwolińskiego, siedleckiego, mińskiego i sokołowskiego. Wiele z nich nie wytrzymało trudów transportu i zmarło z wycieńczenia. Blisko 1/5 mieszkańców Zamojszczyzny znalazła się w obozach koncentracyjnych, głównie w Auschwitz-Birkenau i na Majdanku.
Drugi etap akcji wysiedleńczo-pacyfikacyjnej trwał od czerwca do sierpnia 1943 roku. Niemcy zamierzali spacyfikować blisko 700 wiosek, jednak dzięki oporowi ze strony mieszkańców i organizacji Polski Podziemnej, głównie Batalionów Chłopskich, hitlerowcom udało się wysiedlić ludność z 293 miejscowości.
Niemieckie zbrodnie
W Sochach doszło do jednej z najbardziej krwawych pacyfikacji. Niemcy otoczyli wieś i podpalili. Zabijali wszystkich, bez względu na wiek i płeć, także kobiety, dzieci i starców. Po wycofaniu się wojsk Werhmachtu płonącą wieś zbombardowały samoloty, zrównując ją z ziemią. Z masakry ocalało zaledwie kilka osób
- Zapalali z jednej strony wsi i z drugiej - wspominał jeden z mieszkańców. - Psy strasznie wyły, a to susza była, bo czerwiec. Ogień się szybko rozprzestrzeniał. Gdzie się ukryłem? "W życie". Ocaliłem życie, bo byłem blisko ognia - dodaje. - Mama była młoda, miała 45 lat, tata podobnie - opowiadała inna bohaterka reportażu. - Mąż, 21-letni zginął. Wszyscy zginęli. Tylko ja i brat 12-letni zostaliśmy między tymi nieboszczykami...
Ocaleli nieliczni
W Sochach, na skraju lasu, gdzie Niemcy spalili pierwszą zagrodę, znajduje się cmentarz. W czasie tej akcji Niemcy zabili 183 osoby. Tych, którzy uniknęli śmierci jest niewielu. Helena i Jan Sochowie, Danuta Skrzypa, Bronisława Szawara, Helena Rataj, Stanisław Psiuk, Stefania i Michał Dyjakowie - to oni opowiedzieli o rzeczy nieludzkiej, jak wydarzyła się na Zamojszczyźnie w czerwcu 1943.
bs