Monique idzie!

Ostatnia aktualizacja: 05.02.2022 18:04
Co planuje w sztuce? O jakim teatrze marzy? O co walczyć będzie dzielnie? Kluczowe frazy Strzępki same za siebie krzyczą i radzą sobie bez niczyjego wsparcia. Mam więc przerwę. Idę się przejść.
Eugene Delacroix Wolność wiodąca lud na barykady
Eugene Delacroix "Wolność wiodąca lud na barykady"Foto: Forum/Universal History Archive

Tymczasem Lucuś wstępuje do szaletu publicznego. Starannie zamyka się w kabinie. Po upływie chwili z tygrysim światłem w oczach rozgląda się raz jeszcze czy jest sam – po czym błyskawicznie wyjmuje z kieszeni ołówek i pisze na ścianie: "Precz z bolszewizmem".

Sławomir Mrożek "Ostatni husarz"

      Niewiele, wręcz śmiesznie mało zbrakło, by powtórnie stworzył, co pierwszy raz stworzył w roku 1830. Nie ściśle to samo, nie. Nie kalkę, nie klon, ani też bliźniaka, gdyż kilka drobnych zmian byłoby koniecznych, lecz jednak w istocie - to samo by stworzył. Wystarczyło tylko, aby ukazana na zdobiącej prasowy wywiad fotografii Monika Strzępka wielkodusznym gestem powoli zsunęła z ramion aż do linii dolnych żeber burgundowy płaszcz, otulający jej nagość. Przeciwsłoneczne okulary w rozmiarach dwóch zlutowanych patelni mogłyby zostać na nosie. I włosów nie trzeba byłoby porządkować. Tak, jeden ruch rąk Strzępki - tyle starczyłoby za ostateczny impuls, za kropelkę w pełnej czarze, bo przecież cała reszta, intelektualna reszta, którą wyczytał z wielu wywiadów Strzępki, nie zostawiała cienia wątpliwości. Wracał Paryż roku 1830! Powtarzał się frenetyczny epilog tamtego lipca!

     Od nowego sezonu Strzępka będzie dyrektorką Teatru Dramatycznego w Warszawie, a już dziś - Strzępka naga pod rozpiętym burgundowym płaszczem, Strzępka o włosach przywodzących na myśl noc nie dla dzieci, w okularach Małgorzaty Braunek, która w "Polowaniu na muchy" Andrzeja Wajdy, jako wyzwolona, nowoczesna Irena na siłę i bez litości lepi z zahukanego Władka (Zygmunt Malanowicz) wybitnego tłumacza, a nawet pisarza, bo przecież wszyscy równi są, toteż każdy geniuszem być może, jeśli tylko dzielnie się napnie. Albo na innym zdjęciu – sama głowa Strzępki w walcowatej czapie bułgarskich bojarów, ze skór brunatnych niedźwiedzi szytej na czas mrozów nieludzkich. Na jeszcze innych fotografiach – dyrektorka Dramatycznego w kilku pozach, ale zawsze w tym samym bułgarskim walcu niedźwiedzim na głowie, w papuzich niczym szatki Arlekina adidasach oraz w kompletnym stroju enerdowskiego golkipera – sławetnym owerolu mianowicie, owerolu barwy zupy szczawiowej. A pod wszystkimi tymi portretami – słowa najjaśniejsze. Co planuje w sztuce? O jakim teatrze marzy? O co walczyć będzie dzielnie? Kluczowe frazy Strzępki same za siebie krzyczą i radzą sobie bez niczyjego wsparcia. Mam więc przerwę. Idę się przejść.

     Wykorzystać mistyczną siostrzaną energię kobiet! Być przeciwko dyskryminacji i przemocy! Przestać być pańszczyźnianym chłopstwem, pokornie stojącym w ohydnej wodzie neoliberalnego kapitalizmu, którego fundamentem jest nierówność! Ocali nas wiara w kolektywną mądrość! Trzeba odpalić rakietę bezwstydnej wyobraźni! Czeka nas owocna współpraca z gromadą aktywistek, sygnalistek i badaczek! Nie pozwolę na powrót Tadeusza Słobodzianka, który Teatr Dramatyczny cofnął o wieków kilka! Stworzę wzorcową feministyczną, nieprzemocową instytucję kultury! Teatr Dramatyczny stanie się centrum, do którego ciurkać będą strumyczki mniejszych polskich rewolucji scenicznych! Jest w ojczyźnie paliwo, które stworzy nową rzeczywistość, nowego człowieka! Jesteśmy wściekłe! Terapia dla wszystkich! Teatr jako czakram, z którego będzie promieniować energia spajająca lud! Razem! Równo! Razem! Równo! Razem równo! Równo razem!...

     Wróciłem już. Spacerowałem, a on wciąż tu był i czytał to wszystko z wypiekami na czole. Na głos sobie czytał manifesty Strzępki, a było tak, jakby stara trójca liberté, égalité, fraternité dobiegała do uszu jego wprost z gorącego lipca roku 1830, tylko że lekko zmieniona na liberté, égalité, soeurenité, co by można przełożyć jako wolność, równość, siostrzeństwo. Czytał dalej: Jeżeli ktoś nie godzi się na rezygnację ze statusu geniusza, kogoś wyjątkowego i mającego patent na arcydzieła – nie przeprowadzi zmian o jakich mówię. Dla mnie słowa "geniusz" i "arcydzieło" są dzisiaj niestosowalne i nie wyobrażam ich sobie w rozmowie o przyszłości. Czytał krótką tę, zgrabną wersję "Przedstawienia "Hamleta" we wsi Głucha Dolna", napisanej przez Ivo Brešana sztuki o Szekspirze socjalistycznie skarlałym w biednej wioseczce Zagórza Dalmatyńskiego - i jednocześnie szykował pędzle, czyścił paletę. A gdy przestudiował zaproszenie dla znamienitego, aczkolwiek coś ostatnio opornego krytyka teatralnego, Łukasza Drewniaka, jakie Strzępka, z tygrysim światłem w oczach, wystosowała sprytnie, gdyż tuż obok swego zdjęcia w rozchylonym płaszczu koloru starego burgunda – zaczął odkręcać tubki z farbami. Łukasz, przed Tobą druga połowa życia, jeszcze jest czas na zmianę sposobu myślenia, przytulamy cię mocno, chodź, zaopiekujemy się Tobą, nie odgryziemy ci przecież nosa na dzień dobry, nie ma się czego obawiać. Ba, na dzień dobry jednak jest mały problem, jest on w tym mianowicie, że tutaj chyba nie o sam tylko nos chodzi na dzień dobry, ale kto wie, czy także nie o ucho… Mniejsza z tym. Grunt, że Strzępka, sprytnie i mądrze, zaproszenia nie wystosowała w cieniu fotografii, na której uwieczniona jest w enerdowskim owerolu szczawiowym i z niedźwiedzim walcem na głowie, gdyż wtedy żadne słowa raczej by nie pomogły, nawet sugestia wzięcia przez Drewniaka udziału – w charakterze rodzynka - w grupowych zajęciach teatralnych feministek.

     Tak, niewiele zabrakło, a Eugène Delacroix raz drugi stworzyłby dzieło, które namalował w roku 1830, kiedy król Francji, Karol X, nerwowo nie podołał trzem dniom lipcowej wściekłości poniewieranego przezeń ludu Paryża i w kobiecym przebraniu salwował się ucieczką do Anglii. Równość zwyciężyła! Jak wtedy - dziś także wszystko, prawie wszystko było gotowe: idea Strzępki, pędzle i farby, i paleta, a czyste, wielkie płótno już spoczywało na sztalugach. I gdyby tylko Strzępka zsunęła z siebie burgundowy płaszcz…

    Jakże piękny obraz stworzyłby Delacroix! Oto w centrum rewolucyjnego krajobrazu - Strzępka z wreszcie uwolnionymi piersiami, dzielnie krocząca boso na czele polskiego ludu teatralnego. Na płótnie z roku 1830 roznegliżowana niewiasta to alegoria wolności – słynna Marianne. A dziś? Byłaby to nasza nadwiślańska niewiasta swobody – nieprzejednana Monique! W prawej ręce dzierży oto sztandar z hasłem "Niech żyje Głucha Dolna!", w lewej zaś transparent: "Zamilcz i nie wracaj, wsteczny niereformowalny Słobodzianku Tadeuszu!". Po jednej stronie Monique - tam, gdzie w oryginale kroczy obok Marianne mężczyzna w cylindrze - teraz skrada się Paweł Demirski z wiszącymi na karku arlekinowymi adidasami Monique i z jej futrzanym walcem bułgarskiego bojara w garści, gdyż Monique trochę się zgrzała w bosym kroczeniu i trzeba dać ochłonąć jej czołu, spoconemu pod walcem. Zaś po tej stronie Monique, po której w oryginale biegnie przy Marianne paryski chłopczyk z pistoletami, w "Nędznikach" nazwany przez Victora Hugo Gawroszem – teraz widać złowionego przez Monique krytyka Drewniaka, ufnie człapiącego w pożyczonym od Monique szczawiowym owerolu enerdowskiego golkipera. Na obliczu nowego Gawrosza maluje się niepokój rozkwitły na kanwie pierwszych wieczornych zajęć grupowych z drużyną Monique, które nowego Gawrosza czekają wieczorem. A za nimi, w tle, hen daleko, zamiast, jak w oryginale, spowitej dymem katedry Notre-Dame - widnieje spowity dymem masyw warszawskiego Pałacu Kultury, gdzie na parterze mieści się Teatr Dramatyczny.

     Tak, niezapomnianie piękny byłby to obraz, płótno o wspaniałym, epickim tytule. „Wolność w patelniach okularów przeciwsłonecznych wiodąca teatralny ludek na barykady świetlanej równości”. Albo krócej: "Monique idzie!". Lub po prostu, skromnie: "Hurrraaaaaa!".

     Lecz cóż – nic z tego. Strzępka nie zsunęła z siebie burgundowego płaszcza. Farby więc schną w tubkach, pędzle nietknięte, płótno czyste na wieki wieków, Delacroix zaś – zniechęcony zupełnie. Nie będzie pięknego obrazu. Będzie tylko samo skromne "Hurrraaaaaa!", pęczniejące wieczór za wieczorem.

Paweł Głowacki

 

Zobacz więcej na temat: Paweł Głowacki