Bitwa pod Mozgawą

Ostatnia aktualizacja: 28.07.2023 18:24
Boga chwalić – ustało. Sopranistki etyki, tenorzy moralności, basy wolności tworzenia – już na wakacjach. Grajdół, rybka, frytka, kieliszeczek. Mak zasiany. 
Futbol amerykański
Futbol amerykańskiFoto: Sławek Boczkowski

Natężyłem się więc okropnie, ile miałem sił. I stało się: zaśpiewałem.

Sławomir Mrożek "Moniza Clavier. Romans"

  

      Błoga cisza. Dziś, gdy bitewny zgiełk ucichł, opadł kurz i krew wsiąkła w glinę, oddaję się lekturze „Kroniki Polski”. Wincenty Kadłubek ma rację. Tak, bitwa pod Mozgawą (rok 1195, poplecznicy Leszka Białego przeciwko wrogom Leszka Białego) mniej była ciekawa niż teatralna bitwa nad Jeziorem Genewskim (rok 2023, Geniusz z Polski kontra szwajcarska przeciętność). Ta pod Mozgawą mniej była ciekawa, gdyż skończyła się pod Mozgawą, zaś bój genewski miał ciąg dalszy nad Wisłą, co wzbogaciło historię Polski grzybkami dwóch bitew w barszczu bitwy jednej. To po pierwsze. A po drugie, pod Mozgawą walczono nudnie, bo klasycznie, mieczami, tudzież rąbiąc wroga toporem, natomiast w bitwie dwóch bitew rycerze używali oręża oryginalnego, ulubionego w Polsce – walczyli natężeniami etycznymi, woj woja walił w ciemię moralnym swym wzdęciem. A o co poszło?

     Pokrótce jedynie – wszak w Polsce wszyscy dziś na pamięć znają przynajmniej suchy spis natężeń i wzdęć internetowo-prasowych, któremu Wincenty Kadłubek poświęcił szesnaście i pół strony – pokrótce więc, ale też metaforycznie odpowiem: poszło o „dupę”. Książę Hamlet mawia: Czy Krystian Lupa w Genewie wył „dupa” czy raczej szeptał czule „zupa” – oto jest pytanie. I to pytanie rozkwitło 15 maja roku 2023. Tego dnia, na próbie tworzonego w teatrze La Comédie spektaklu „Emigranci” wg. arcydzieła W.G.Sebalda „Wyjechali” – Lupie puściły nerwy. I zaczęło się! Jak było naprawdę? Zadumała się nad tą kwestią cała Polska teatralna. Zadumała się, po czym dwie części Polski ruszyły do zwarcia czołowego.

     Zatem - „dupa” czy „zupa”? Gdyby nie tycia różnica w spółgłoskach otwierających te rzeczowniki, gdyby nie to cholerne bzyczenie w „z”, albo nie ten diabelny brak bzyczenia w „d” – na jedno by wyszło, „zupa” byłaby „dupą”, „dupa” zaś „zupą”! Dwie „dupy” byśmy mieli, tudzież „zupy” dwie, i byłby święty spokój, niepodzielna jasność by panowała! A tak? Kontrowersja. Ba! Potworny, arcypotworny etyczny dylemat wewnątrz tyciego bzyczenia! Więc jak jedni natężyli się i zaśpiewali: geniusz wcale nie rzekł „d”, bo kulturalny jest szalenie! – to drudzy zaripostowali, śpiewając na swym wzdęciu: być może kulturalny on, lecz miewa chwile neandertalczyka i wtedy znienacka wyje „d”, „d”, „d”! A dalej już poooooszłoooooo, jak po maśle. Poszło w artykułach, w rozmowach, w felietonach, w listach protestacyjnych, we wspominkach, w polemikach, poszło na papierze i w sieci, poszło wszędzie, gdziekolwiek… I kto tylko mógł, sunął po maśle, a mogli wszyscy: aktorzy wielcy i mali, reżyserzy wielu pokoleń i różnego poziomu, jedna sędziwa pani scenograf, krytycy, redaktorzy, felietoniści, analitycy dusz… Tak, wszędzie i wszyscy… Wszyscy - przez miesiące na bitewnych wyżynach… Wszędzie - etyczna polka galopka…

     …Być może bywa neandertalczykiem, lecz przecież genialny jest, przez świat cały uznany, więc kiedy czasem wyrwie mu się „d” zamiast „z”, świat się nie kończy, jeno, któż wie?, może właśnie za chwilę wzbogaci się dziełem geniusza, wspartym na „d”, gdyż, kochanieńki, u geniuszy „d” bywa kluczem otwierającym zachwyt świata!... Nawet jak świat się nie kończy z powodu „d”, ty mój obrońco prawa geniusza do „d”, to serce człeka szarego, przeciętnego, boli, gdyż wykrzykiwanie „d” przy szarym, to molestowanie, mobbing oraz niechrześcijański brak poszanowania!... A właściwie jaką masz pewność, że tam, w Genewie, na próbie geniusz zawył „d” a nie „z”?!... Bo jedna pani doniosła, że „d” usłyszała wyraźnie, ona oraz pracownicy techniczni teatru, którzy na znak sprzeciwu wobec wielkopańskiego, polskiego „d” oznajmili „a wała!” i poszli sobie, dodając na odchodnym, że nie wrócą, jeśli geniusz nie pójdzie precz lub nie wycofa się z „d” na rzecz kulturalnego „z”!... A skąd ty wiesz, biedaku pensjonarski, że owa pani się nie przesłyszała, że w jej tępawym uchu „z” złośliwie nie utraciło bzyczenia na rzecz „d”?!... Nawet jeśli się przesłyszała akurat ona, to i tak nikt nie zaprzeczył, że asystent geniusza naszego wielkiego był dzień w dzień w „d” chwiejny i na prawo i lewo ciskał „d” niczym seriami z kałasznikowa!...Czepiasz się, bogobojny!... Ja się czepiam? Ja? To ty się czepiasz uszu jednej pani!... Jak ja, jak ja, jak nie ja? Niczego się nie czepiam, ja jeno bronię geniusza polskiego, globalnego, przed napaścią z powodu „d”, które wybrzmiało lub nie wybrzmiało, pewności nie ma, a nawet jeśli wybrzmiało, to i tak nie ma znaczenia, albowiem znaczenie ma dzieło!... Jak to nie ma znaczenia „d”, skoro tu o honor polskiego teatru za granicą idzie, a też o międzyludzkie stosunki w teatrach naszych nadwiślańskich, które to stosunki są dziś przecież godne horroru o psychicznych torturach!... Jaki horror, jakie tortury! A znasz ty ów cud poetycki, miłosny, którym geniusz nasz uraczył ongiś swą wierną tłumaczkę francuskojęzyczną, tym samym kłam zadając opinii o jego sadystycznych ciągotach semantycznych? „Jestem twoją materią, rób z tym, co chcesz”. Usłysz to, trusiu!... Słyszę, słyszę, a zwłaszcza słyszę prędkie kroki owej tłumaczki, gdy z genewskiej próby czmychała pod ostrzałem gromkiego „d”, wystrzeliwanego przez geniusza!... Owszem, czmychała, lecz później przecież czule się uściskali w kulisach, gdyż geniusz wrócił do „z”, uśmiechając się do niej miękko spod swych wiernych malin na policzkach!... Ale z technicznymi jakoś się nie wyściskał!... Owszem, nie, lecz kiedyś tam powiedział o nich tak pięknie, że każde jego „d” blednie przy tych słowach, stając się cudownie bzyczącym „z”, a powiedział: „Dźwiękowiec jest kreatorem teatralnego powietrza, dźwięk jest duszą zdarzeń”!... Co ty wygadujesz?!... To wygaduję!... Czyli co?... Piękno absolutne!... A sio!...

      I tak przez lite dwa miesiące, jeśli nie dzień w dzień, to co trzeci dzień… Nie ja, a ty a sio!... Nie, bo ty!... A właśnie że ty, bucu złamany!... Niech geniusz tworzy!... Niech geniusz nie znęca się nad szarakami!... Tak wszędzie, tak wszyscy. Wykrzykniki, gęsty bór spiżowych wykrzykników, przez dwa miesiące natężanie się mocarne i mocarne wzdęcia godnościowe, szlachetne chóralne zawodzenia na najwyższych wysokościach oraz pensjonarskie piski pokory i zrozumienia. A bitwa ta cała, nieuchronnie wyjątkowa na skalę światową, gdyż polska bitwa dwóch bitew - któż by pomyślał? – w istocie z powodu tyciego bzyczenia, odróżniającego „d” od „z”. A najśmieszniejsza i zarazem najpotworniejsza jest gigantyczna operetkowość całej tej prowincjonalnej afery.

     Boga chwalić – ustało. Sopranistki etyki, tenorzy moralności, basy wolności tworzenia – już na wakacjach. Grajdół, rybka, frytka, kieliszeczek. Mak zasiany. Świetnie słychać wieczność „Monizy Clavier” Sławomira Mrożka, „Trans-Atlantyku” Witolda Gombrowicza, „Opisu obyczajów” Jędrzeja Kitowicza, jeszcze kilku, kilkunastu innych naszych portretów pisanych, filmowanych, malowanych. Wracam do wieczności Wincentego Kadłubka. Kaskada rusza na nowo…

     Mnie chodzi o Polskę, durniu!... Mnie też, matole!... A nie, bo tobie nie!... A właśnie że mnie tak!... Nie, bo ty chcesz „d”!... To ty chcesz „d”, a ja „z”!... Komu to mówisz? Mnie to mówisz?!... Tobie to mówię i mówię, że geniusz, jak musi, to może wyć „d”!... A ja ci mówię, że nie może, bo Bóg, Honor, Ojczyzna, czyli trzy w jednym czułym „z”!... A właśnie że może!... A nie!... A tak!... Nigdy!... Zawsze!... Boże, coś Polskę!... Przez tak liczne wieki!... Leszek Biały be!... Krystian Lupa cacy!... Nie!... Tak!... Lupa be!... Biały cacy!... Tak!... Nie!... Nie, a nawet tak!... Tak, choć nie!... „D”, o ile nie „z”!... „Z”, skoro nie „d”!...

    Błoga cisza. Bitwa pod Mozgawą trwa sobie w najlepsze. Bitwa nad Jeziorem Genewskim niebawem się powtórzy, może nad innym jeziorem, może na dzikich łąkach, może w skalistej dolinie. Dziś na obiad znów była potrawka z kury, jak dawno temu, w finale innej opowieści. Który to już raz?

Paweł Głowacki

Zobacz więcej na temat: Paweł Głowacki
Czytaj także

Powtórzenia

Ostatnia aktualizacja: 14.07.2023 17:48
Na przykład - o nieśmiertelność połykacza ogni by pytał. Albo o los czerwonej piłeczki. Ta najświeższa, tegoroczna, na nosie Klauna dokazującego przy Sukiennicach - iluż to czerwonych piłeczek na klaunich nosach w jak wielu przeszłościach jest ona echem?
rozwiń zwiń
Czytaj także

Światło

Ostatnia aktualizacja: 21.07.2023 17:40
I zaczęła Szymborska pisywać o papierowych sierotach. Mówiąc precyzyjniej, zaczęła pisywać gdzieś z boku, lecz blisko. Tyleż o sierotach samych, co na ich osnowie, zza ich pleców, uchylając nad ich stronicami jedynie własne furtki. 
rozwiń zwiń