- 71-letni McCartney w trakcie koncertu pozostaje 2 godziny 45 minut na scenie, co ze względy na jego wiek wydaje się niewiarygodne. To zespół schodzi, żeby odpocząć - zachwycał się Piotr Metz w audycji "Pop-południe".
Muzyk w trakcie występów dużo mówi, ma bardzo dobry kontakt z publicznością. Na warszawski koncert złożyło się 31 piosenek, w tym 21 Beatlesów i siedem solowych. Spektakl wykorzystywał środki audiowizualne, a nawet pirotechnikę. - To jednak nigdy nie służy "przykryciu” muzyki - podkreślał gość Marty Strzeleckiej. W trakcie występów McCartney odkrywa na nowo też własne piosenki. - Musi je sobie przypomnieć, bo napisał ich mnóstwo. Istnieje bodaj 7 tysięcy wersji "Yesterday” - dodawał.
W trakcie swojej kariery muzyk – legenda starał się potwierdzić w każdym gatunku, dyrygował np. orkiestrą symfoniczną. Co by było gdyby nie spotkał Johna Lennona – to pytanie zadaje się od 50-ciu lat. - Uzupełniali się talentami, McCartney jest pracusiem, Lennon nagrywał wszystko od pierwszego podejścia. Wzajemnie się napędzali - zwracał uwagę Metz.
Zdaniem dziennikarza Paul McCartney będzie występował jeszcze przez dobrych kilka lat by ostatecznie umrzeć na scenie.
W audycji "Pop-południe" zastanawialiśmy się też dlaczego Sofia Coppola postanowiła sportretować grupę młodych ludzi, dla których wartościami są sława, dobra zabawa i moda. Bartek Chaciński wyjaśnił pojęcie "scratch". Zaprosiliśmy też do Barcelony na wystawę poświęconą Pasoliniemu.