27 marca obchodziliśmy 49 Międzynarodowy Dzień Teatru. O teatrze oraz o aktorze, który musi zejść ze sceny mówi sztuka Tankreda Dorsta „Ja, Feuerbach”.
Tankred Dorst to niemiecki dramatopisarz, autor scenariuszy i słuchowisk. Urodzony w 1925 r. pierwsze doświadczenia teatralne zdobył w latach 50., współpracując ze studenckim Teatrem Marionetek. Sławę przyniosła mu wystawiona w Stuttgarcie sztuka „Toller”. Dorst jest laureatem wielu nagród, m.in. Gerharda Hauptmanna, Georga Büchnera i Maxa Frischa.
W Polsce jego sztuki są znane i wystawiane („Zakręt”, „I co dalej, szary człowieku”, „Fernando Krapp napisał do mnie list”, „Pustynia”, „Pan Paweł”, „Merlin albo ziemia jałowa”, „Zamknięte z powodu bogactwa” oraz dla młodszych widzów: „Jak Matołusz poszedł szukać olbrzyma”, „Amelka, Bóbr i Król na dachu”). Do historii polskiego teatru przeszła kreacja Tadeusza Łomnickiego w sztuce „Ja, Feuerbach”. Wybitny aktor w przejmujący sposób przedstawiał – najpierw w warszawskim Teatrze Dramatycznym, później w Teatrze Telewizji – dramat starego aktora, który po kilku latach przerwy pragnie wrócić na scenę. W rolę Feuerbacha wcielali się także Zdzisław Kuźnia, Tomasz Zaród, Tadeusz Kwinta (dwukrotnie) oraz – w Teatrze Polskiego Radia – Piotr Fronczewski.
Wyobrażam sobie Feuerbacha jako niepozornego mężczyznę w średnim wieku. Nie wygląda na artystę, przeciwnie: ogromnie zalękniony, dokłada wszelkich starań, żeby wyglądać jak zwyczajny obywatel, jak ktoś mający zawód, który wymaga zachowania pełnej powściągliwości i powagi. Jego sposób wyrażania się cechuje maniacka pedanteria. Mówi z lekką egzaltacją, przeciągając chwilami sylaby i podnosząc przy tym głos w taki sposób, jakby dźwięk chciał się uwolnić od słowa i sam zawładnąć głosem. (...) Daje się zauważyć, że jest wirtuozem w sztuce naśladowania: wystarczy mu nagła zmiana pozycji, jeden gest, żeby stworzyć określoną postać. Mimo wielkiego ożywienia i ujawniającej się niekiedy pełnej patosu pychy, zdradza usposobienie głęboko depresyjne: zagubiony człowiek w pustym pokoju bez okien"
(T. Dorst, „Ja, Feuerbach”)
Akcja sztuki rozgrywa się na pustej teatralnej scenie: sławny aktor – Feuerbach – chce wrócić do zawodu po latach spowodowanej załamaniem nerwowym przerwy. Przychodzi więc na przesłuchanie. Zamiast znajomego reżysera, pana Lettau, spotyka jego asystenta – zaczyna się rozmowa, a właściwie monolog starego aktora.
Następuje nieuchronna konfrontacja: żyjący teatrem (w teatrze!) mistrz i nieinteresujący się sztuką (trafił tu przypadkowo, „przez autostop”) arogancki pomocnik reżysera; wrażliwość starego aktora i cynizm młodego „fachowca od castingu”. Mimo wszystko Feuerbach za wszelką cenę stara się pokazać siebie, swój warsztat i swoją przydatność na scenie – coraz bardziej jednak widać, że jest on postacią jakby z innych już czasów, bohaterem sztuki, której się już nie grywa.
„Ja, Feuerbach” – jak napisał jeden z krytyków – to opowieść o niemożności odzyskania świata.
Zapraszamy na audycję Iwony Malinowskiej z udziałem krytyka teatralnego Janusza Majcherka. W audycji znajdą się fragmenty sztuki „Ja, Feuerbach” w przekładzie Jacka St. Burasa w interpretacji Krzysztofa Gosztyły i Waldemara Barwińskiego.
31 marca (środa), godz. 22.00