Na legendę genialnego rosyjskiego tancerza Wacława Niżyńskiego składa się nie tylko jego wyprzedzająca epokę twórczość baletowa, ale również dramatyczne przerwanie kariery artystycznej z powodu choroby psychicznej, której wstrząsającym dokumentem stał się pisany przez niego od tego momentu Dziennik. Sztuka Anny Burzyńskiej "Niżyński. Zapiski z otchłani. Na motywach Dziennika Wacława Niżyńskiego” odsłania tragedię wielkiego artysty. Opowiada również o jego uwikłaniu w niszczący trójkąt - skomplikowaną relację z żoną, oraz homoseksualny związek z jego impresario – równie legendarnym, demonicznym Sergiuszem Diagilewem. Przedstawienie Teatru im. J.Słowackiego w Krakowie wywołało dyskusję krytyków teatralnych: Pawła Głowackego i Jacka Wakara, zaproszonych przez Tomasza Mościckiego do "Sezonu na Dwójkę”.
- To jest tego typu dzieło sztuki, które polega na tym, że odpowiedź na pytanie, o czym to jest, jest bardzo trudna, a właściwie niemożliwa, żeby nie popaść w banał. To tak, jakby odpowiedzieć na pytanie, o czym są "Słoneczniki” Van Gogha (…) – oceniał Paweł Głowacki. Mówił, że na scenie widzimy postać genialnego rosyjskiego tancerza Wacława Niżyńskiego, który popada z każdym dniem w coraz większą schizofrenię, przypomina sobie różne osoby z przeszłości. – W tych błyskach, krótkich tańcach, krótkich rozmowach zbudowanych na strzępach, mamy do czynienia z próbą pokazania człowieka, który zastyga, który się powoli rozpada, tak że za którymś razem, za którymś seansem dla samego siebie kreowanym, już się nie podniesie, nie ruszy nogą, nie powie słowa, nic mu się nie przypomni, żadna twarz – mówił Głowacki.
Jacek Wakar zgadzał się, że mamy do czynienie z ważnym przedstawieniem, ale przyznał, że nie jest nim aż tak zachwycony jak przedmówca. Zwracał uwagę na wspaniałą grę Grzegorz Mielczarka, który wcielił się w postać głównego bohatera. – Wielka rola Grzegorza Mielczarka i dyskretna, w tym przypadku, reżyseria Józefa Opalskiego, w moim przekonaniu, przy całym szacunku i ogromnej sympatii dla Anny Burzyńskiej i jej twórczości dramatycznej, są zdecydowanie powyżej tego tekstu. Miałem czasami kłopot z tym (…), że słowa, które wypowiadają bohaterowie, w moim przekonaniu, może dlatego, że mówią o wszystkim, wpadają w pułapkę banalności – oceniał Wakar.
Głowacki częściowo zgodził się z jego punktem widzenia, ale uznał, że jest to plus sztuki, a nie jej minus.
- Podstawową materią tekstu Burzyńskiej, jak rozumiem, jest zupełnie szalony dziennik Niżyńskiego, który jest, co by tu kryć, kompletnym bełkotem. To jest na wysokim diapazonie banału gadanie o śmierci, o życiu, o Bogu, o cierpieniu itd. Ten facet– mówię o Niżyńskim – miał kłopoty z mową na co dzień, z porozumiewaniem się z ludźmi (…). Ja te "banały i bełkoty”, które padają ze sceny, oceniam właśnie tak – podkreślił Głowacki.
Audycję prowadził Tomasz Mościcki
pp