W poniedziałek katowicki sąd ogłosił wyrok w procesie dotyczącym wydarzeń z 1945 roku, gdy Armia Czerwona po zajęciu Śląska dokonała szeregu aktów terroru wobec Ślązaków, oskarżanych o proniemieckość. Rudolf Woźniczek żądał od Skarbu Państwa zadośćuczynienia za krzywdy jakich doznała jego rodzina 66 lat temu.
69-letni Woźniczek domagał się 50 tys. zł zadośćuczynienia za aresztowanie ojca w lipcu 1945 roku i następstwa tej decyzji. Sąd w całości oddalił wniosek. Uznał, że ojciec Woźniczka, Jan, był represjonowany za podpisanie tzw. volkslisty, a nie działalność na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego, a o tym mówi ustawa, na którą powołał się wnioskodawca. Sąd wskazał możliwość dochodzenia roszczeń przed sądem cywilnym. Wyrok nie jest prawomocny.
Jak mówiła sędzia Monika Postawa-Gwóźdź, zgodnie z Ustawą o uznaniu za nieważne orzeczeń wobec osób represjonowanych za działalność niepodległego bytu państwa polskiego, należało wykazać, że ojciec wnioskodawcy był represjonowany właśnie za takie działania, tymczasem w tej sprawie brak na to dowodów. - Nie wystarcza przy tym domniemanie istnienia takiego związku. Związek ten powinien zostać udowodniony z zachowaniem wszelkich rygorów rządzących postępowaniem dowodowym - dodała sędzia.
Podpisanie volkslisty
Przypomniała, że Jan Woźniczek zadeklarował przynależność do narodowości niemieckiej, aby utrzymać pracę na kolei i zapewnić byt rodzinie. Po wojnie był represjonowany w oparciu o obowiązujące wówczas przepisy dekretu PKWN, mówiące o "środkach zabezpieczających w stosunku do zdrajców narodu".
Woźniczek był podejrzewany o odstępstwo od narodowości polskiej w czasie II wojny światowej, co wówczas było uważane za przestępstwo. Jak wskazał sąd, osadzenie go w obozie pracy można wiązać jedynie ze złożeniem deklaracji o przynależności do narodu niemieckiego.
Wzburzony wyrokiem Rudolf Woźniczek zapowiedział apelację, a jeśli to nie przyniesie efektu - skargę do Strasburga. - Ludzie byli bezprawnie aresztowani, potem odstępowało się od oskarżenia, ludzie latami siedzieli, pracowali jako niewolnicy, a teraz nie można dostać za to zadośćuczynienia w polskim sądzie, w niepodległej Rzeczypospolitej - powiedział. Dodał, że "to bez sensu", by przepisy komunistycznej władzy decydowały o wyroku we współczesnej Polsce.
Rażąca niesprawiedliwość
Według przewodniczącego Ruchu Autonomii Śląska (RAŚ) Jerzego Gorzelika, orzeczenie sądu pozostawia "uczucie rażącej niesprawiedliwości", bo warunkiem skutecznego dochodzenia odszkodowania za represje jest działalność niepodległościowa.
- Wiemy, jak wyglądało to w realiach górnośląskich, tu ludzie masowo przyjmowali z reguły trzecią grupę niemieckiej listy narodowościowej po to, żeby nie iść do obozu i po to, żeby móc wyżywić rodzinę - skomentował.
Szef RAŚ wyraził przekonanie, że taki, a nie inny wyrok to nie wina sądu, lecz złego prawa, które - jego zdaniem - dyskryminuje Górnoślązaków. Gorzelik zadeklarował, że RAŚ będzie wspierał Woźniczka, jeśli ten zdecyduje się złożyć apelację, a także w sytuacji gdy będzie chciał wytoczyć proces cywilny.
Ojca Rudolfa Woźniczaka aresztowano za podpis pod listą narodowości niemieckiej, tak zwaną volkslistą. Ojciec Rudolfa Woźniczka po aresztowaniu trafił do Centralnego Obozu Pracy w Jaworznie. Przebywał tam półtora roku. Represje komunistyczne wobec Ślązaków, które rozpoczęły się wraz z wkroczeniem Armii Czerwonej w styczniu 1945 roku historycy coraz częściej określają mianem Tragedii Górnośląskiej. Chodzi o akty terroru wobec Ślązaków - aresztowania, egzekucje oraz wywózki na Sybir i do kopalń Donbasu. Szacuje się, że na Wschód wywieziono od 20 do nawet 90 tysięcy mieszkańców.
>>> Czytaj więcej <<<
Rudolf Woźniczek (fot. PAP/Andrzej Grygiel)
(fot. PAP/Andrzej Grygiel)
sm