Na 10 tysięcy oszacował liczbę zgromadzonych dziennik "Kommiersant". Policja podała, że protestujących było 6,5 tysiąca. Z podliczeń niezależnej inicjatywy Biełyj Sczotczik, działającej na manifestacjach, wynika, że na moskiewski Prospekt Sacharowa przyszło ponad 15 tysięcy ludzi. Tyle przeszło przez wykrywacze metalu ("bramki"), które policja ustawiła przed wejściem na wiec. Utworzyły się przed nimi długie kolejki, ludzie czekali na przejście około 20-30 minut.
Protest odbywał się za zgodą władz Moskwy. Jednak jeszcze przed jego rozpoczęciem policja zatrzymała aktywistów Partii Libertariańskiej, którzy przyszli z pękami baloników i rozdawali je. Funkcjonariusze zażądali od nich licencji, a balony nazwali bezzałogowym środkiem latającym.
Organizacja OWD-Info, monitorująca zatrzymania w Rosji, twierdzi, że policja nie dopuszcza adwokatów do zatrzymanych i że zarzuca im naruszenie zasad organizacji zgromadzeń publicznych.
Niezależne media podały różniące się dane dotyczące osób zatrzymanych przed i po wiecu. Liczby wahają się od 13 do 28; mowa jest o trzech osobach niepełnoletnich. Media informują także o skonfiskowanych przez policję transparentach i plakatach, których treść funkcjonariusze uznali za odbiegającą od zgłoszonego tematu demonstracji, czyli wolności internetu.
"Władze chcą wszystkim zamknąć usta"
Na wiecu przedstawiciele Partii Libertariańskiej przekonywali, że przyjmowane w parlamencie ustawy są próbą ograniczenia wolności wypowiedzi. - W internecie mówią prawdę, ale władze chcą wszystkim zamknąć usta. Przyszliśmy powiedzieć: ręce precz od internetu! - mówił Władimir Osienin. Hasło to skandowano na demonstracji wielokrotnie.
Inny aktywista partii Siergiej Bojko przypomniał, że "dzięki komunikacji przez internet i informacjom, które były tam dostępne", doszło w Rosji do masowych protestów na przełomie roku 2011 i 2012. Opozycja, która zarzuciła władzom fałszerstwa podczas wyborów parlamentarnych i prezydenckich, wyprowadziła wówczas na ulice wiele tysięcy ludzi.
Parlament Rosji rozważa obecnie projekt ustawy zakładający stworzenie środków, które zapewniłyby funkcjonowanie rosyjskiego segmentu internetu (Runetu) w warunkach odłączenia go od globalnych serwerów. 12 lutego projekt został przyjęty w pierwszym czytaniu. Zwolennicy ustawy argumentują, że chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa rosyjskiego internetu w sytuacji zagrożenia. Krytycy tych przepisów uważają, że celem jest stworzenie pewnego rodzaju "żelaznej kurtyny" w internecie.
Niedzielna demonstracja była najliczniejszą w Moskwie w ostatnich miesiącach. Protesty w obronie wolności internetu odbyły się w niedzielę również w innych miastach Rosji, m.in. w Petersburgu, Chabarowsku i Woroneżu.
dn