Dyrektywę popierali m.in. artyści i wydawcy prasowi. Przekonywali, że na nielegalnych kopiach tracą niezależni twórcy, a zyskują informatyczne giganty.
Przeciwna była część internautów. Od miesięcy organizowali protesty na ulicach wielu europejskich miast. Ich zdaniem dyrektywa cyfrowa to droga do "cenzury w sieci", ponieważ algorytmy stron internetowych nie będą rozróżniały nielegalnej kopii od przeróbki czy parodii.
W dyrektywie - po wielu miesiącach prac w parlamencie - uwzględniono część argumentów przeciwników ACTA2. Zmiany mają nie dotknąć stron niekomercyjnych i edukacyjnych, takich jak Wikipedia. Bez jakichkolwiek zmian - według europosłów - będzie można też udostępniać parodie i memy.
Protest Wikipedii przeciwko unijnej reformie prawa autorskiego
Głosowanie w Parlamencie Europejskim poprzedziła debata. Axel Voss, sprawozdawca projektu, przekonywał, że to zrównoważony projekt. - Dlatego myślę, że była i jest to dobra droga, by w tej sprawie iść naprzód. By pogodzić kwestie prawa autorskiego, wolności słowa w kontekście świata cyfrowego - powiedział.
"Osiągnęliśmy punkt krytyczny"
Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, europoseł PiS Zdzisław Krasnodębski powiedział natomiast podczas debaty, że w całej sprawie pojawiło się ostatnio zbyt wiele manipulacji, by podjąć wyważoną decyzję. - Po obu stronach barykady, jeżeli chodzi o gigantów internetowych, jak i koncernów prasowych, na przestrzeni ostatnich dwóch lat nie szczędzono sobie ani środków finansowych na czarny PR, ani pomysłów na coraz większe manipulacje. Niestety, niektórzy tym manipulacjom ulegają. Wydaje mi się jednak, że osiągnęliśmy punkt krytyczny i ten parlament nie jest w stanie podjąć racjonalnej decyzji w tej kwestii. Powinniśmy się tym zająć w następnej kadencji - powiedział.
Warszawa: okrągły stół ws. dyrektywy o prawach autorskich
Europoseł Platformy Obywatelskiej Michał Boni przekonywał we wtorek podczas debaty, że w dyrektywie znalazło się wiele dobrych i potrzebnych rozwiązań, które mają chronić autorów. Jego obawy budzi jednak artykuł 13 dyrektywy, który nakłada na strony internetowe obowiązek filtrowania treści pod kątem tego, czy nie zostały one nielegalnie skopiowane.
- Nie chcę, by to korporacje decydowały o dopuszczaniu treści do obiegu. Ta ostrożność zamieni się w prewencję z obawy przed karami. Dawniej prewencja to cenzura, w świecie cyfrowym - to pomyłka, ale i strata szansy zarobku i reputacji. Jestem za usunięciem artykułu 13 z dyrektywy. Wtedy dopiero mogę za nią i tym, co w niej bardzo dobre, zagłosować - podkreślił Michał Boni.
Od miesięcy w sprawie ACTA2 w całej Europie odbywają się akcje protestacyjne, w miastach i w sieci, organizowane zarówno przez zwolenników, jak i przeciwników zmian. Część przyjechała do Strasburga, by na żywo śledzić debatę na temat dyrektywy cyfrowej.
PE poparł tzw. ACTA2. Czy grozi nam cenzura internetu? Wyjaśniamy
Petycje z apelem o odrzucenie zmian
Przypomnijmy, że nowe przepisy nałożą na koncerny informatyczne, takie jak Google czy Facebook, obowiązek filtrowania treści, by wychwycić nielegalne kopie. Zmiany popiera część artystów, twórców i wydawców prasowych. Przeciwna jest część internautów, która mówi o "cenzurze w sieci".
Wtorkowe zatwierdzenie przepisów oznacza, że rozpocznie się dialog w tej sprawie między Parlamentem, Komisją i Radą. Krytycznie do proponowanych zmian odnosił się już wcześniej między innymi polski rząd.
fc