Do Polski ma przyjechać ponad 11 tys. osób. Więcej do swoich krajów przyjmą Niemcy, Francuzi i Hiszpanie. Czy w związku z tym wzrośnie konkurencja na rynku pracy?
Kłopot zamienić w pożytek
W krótkim terminie, rzesza imigrantów to dla naszej gospodarki tylko i wyłącznie koszty, uważa Kamil Maliszewski, analityk Domu Maklerskiego mBanku. Ale warto je potraktować jako dobrze rokującą inwestycję, szczególnie biorąc pod uwagę nasze szybko starzejące się społeczeństwo.
– Patrząc na nasze projekcje demograficzne w horyzoncie kilku dekad, jak najbardziej będziemy potrzebowali napływu wielu emigrantów i to do wielu sektorów. Oczywiście, w szczególności do tych najgorzej wynagradzanych prac. Dlatego powinniśmy potraktować to, co teraz się dzieje, tę wielką falę uchodźców, jako szansę – dodaje Kamil Maliszewski.
Konkurencja się nasili wśród pracowników fizycznych
A zatem, to właśnie w tych branżach najsłabiej wynagradzanych konkurencja wzrośnie najbardziej.
– Tych, które nie wymagają dużych kwalifikacji, tych które nie będą wymagały bardzo dobrej znajomości języka. Będą to więc takie branże jak usługi sprzątania, jak dbanie o porządek w miastach, rolnictwo, gdzie zresztą konkurowaliby ci imigranci z tymczasowymi pracownikami z Ukrainy, i pewnie też budownictwo – wylicza analityk.
Czyli zyskają wszystkie branże, które oferują przede wszystkim prace fizyczne.
A może postawić na lepiej wykształconych imigrantów?
Zdaniem eksperta z DM mBanku warto też się zastanowić, jak zachęcić do przyjazdu imigrantów lepiej wykształconych.
– Moglibyśmy chociażby uprościć zasady uznawania dyplomów. Wiele jest tutaj aspektów, które po naszej stronie powinniśmy poprawić, bo pozyskanie tego rodzaju już wykwalifikowanych pracowników byłoby bardzo dużą szansą dla polskiej gospodarki i byłoby to tańsze, nawet przy bardzo dużej skali zachęt i pomocy, niż kształcenie takich pracowników – tłumaczy Kamil Maliszewski.
Lekarze-imigranci już pracują w Polsce
Ale na naszym rynku już pracują dobrze wykształceni imigranci i będzie ich z czasem przybywało, uważa Artur Ragan z Work Express.
– Znikomy odsetek już pracuje w takich sektorach jak IT, mamy całkiem sporo imigrantów lekarzy, ich liczba zresztą rośnie. Na pewno też w sektorze wysokich technologii będzie przybywało imigrantów z tych krajów, gdzie mogą oni nabyć stosowne kwalifikacje. A Polska, podobnie jak większość gospodarek europejskich, takich fachowców potrzebuje jak powietrza – dodaje Ragan.
Z pewnością też, napłynie z czasem spory odsetek osób, które będą chciały założyć u nas własny biznes. – To też jest kapitalne, ważne zjawisko dlatego, że każdy taki podmiot będzie generował wartość dodaną i wzbogacał polską ekonomię – ocenia.
Obawy zupełnie niepotrzebne
I jest to naturalna konsekwencja napływu imigrantów. A obawy o to, że zabiorą oni pracę są bezpodstawne, co zdecydowanie podkreśla Kamil Maliszewski.
– Biorąc pod uwagę skalę, o której obecnie mówimy wydaje się, że wprowadzenie na rynek nawet kilkunastu tysięcy nowych pracowników nie byłoby absolutnie żadnym problemem. I to nie jest taka fala tych obecnych uchodźców, która mogłaby zalać nasz rynek pracy i spowodować na nim jakieś większe nierównowagi. To jest skala wręcz mikroskopijna.
Zwłaszcza, że w sierpniu do urzędów wpłynęło ponad 100 tys. nowych ofert pracy. Oczywiście, zapewne tylko mniejsza część tych ofert będzie odpowiednia dla uchodźców, ale tego miejsca na naszym rynku pracy zrobiło się zdecydowanie więcej.
– Jesteśmy też w zupełnie innym momencie niż wtedy, kiedy miała miejsce ta fala emigracji z Polski i kiedy Polacy wyjeżdżali do Wielkiej Brytanii czy do Niemiec – przypomina Kamil Maliszewski.
Tym bardziej więc, skoro ci którzy wyjechali, nie są zbyt skorzy do powrotu, chyba jednak należy zastanowić się, w jaki sposób wypełnić te luki na rynku pracy.
Elżbieta Szczerbak, mb