- Dopóki nie jesteśmy w stanie zrozumieć tego problemu i związanych z nim zagrożeń, nasz kraj nie może być ofiarą straszliwych ataków ze strony ludzi, którzy wierzą w dżihad - podkreślił Trump w oświadczeniu.
Oświadczenie to zostało opublikowane kilka dni po masakrze w kalifornijskim mieście San Bernardino, gdzie 29-letnia Tashfeen Maliki i jej mąż, 28-letni Syed Rizwan Farook, zastrzelili 14 osób i ranili 21. Oboje zostali potem zabici w policyjnej obławie. Oboje byli muzułmanami.
Propozycję Trumpa natychmiast potępił Biały Dom. - Jest ona całkowicie sprzeczna z amerykańskimi wartościami. Szacunek dla wolności religii zapisany jest w naszej Karcie Praw - oświadczył doradca prezydenta Baracka Obamy Ben Rhodes.
Jeb Bush, który także ubiega się o republikańską nominację w wyborach prezydenckich, napisał na Twitterze, że Trump jest "niezrównoważony" a jego propozycja - "niepoważna".
Propozycję Trumpa skrytykował również były republikański wiceprezydent USA Dick Cheney.
Słowa krytyki popłynęły z Pakistanu i pośrednio z Indonezji. Przewodniczący pakistańskiej Rady Ulemów, największej w Pakistanie rady muzułmańskich duchownych, Tahir Ashrafi powiedział, że wypowiedzi Trumpa podsycają przemoc. - Jeśli jakiś przywódca muzułmański mówi, że jest wojna między chrześcijanami i muzułmanami, potępiamy go. Więc dlaczego nie mielibyśmy potępiać Amerykanina, który tak mówi? - mówił Ashrafi.
Rzecznik indonezyjskiego MSZ Armanatha Nasir powiedział, że rząd jego kraju nie będzie komentował kampanii wyborczej w innym kraju. Wskazał jednocześnie, że stanowisko Indonezji w sprawie terroryzmu jest znane. - Jako kraj z największą na świecie populacją muzułmanów Indonezja utrzymuje, że islam naucza pokoju i tolerancji - powiedział Nasir Reuterowi.
FILM: Wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby w Bataclan i innych miejscach ludzie mieli przy sobie broń - uważa Donald Trump. Ubiegający się o nominację w przyszłorocznych wyborach prezydenckich z ramienia Partii Republikańskiej miliarder taką mocną sugestią włącza się w dyskusję o bezpieczeństwie, spotęgowaną na całym świecie piątkowymi atakami terrorystycznymi w stolicy Francji. - Gdyby dwadzieścia pięć osób miało tam broń, to byłaby zupełnie inna historia. Tak. Doszłoby do intensywnej strzelaniny jak na Dzikim Zachodzie. I oglądalibyśmy śmierć. Ale byłaby to śmierć zamachowców - przekonuje Trump.
CNN Newsource/x-news
pp/PAP/IAR