67-letnia Hillary Clinton jest nie tylko popularnym, ale i bardzo doświadczonym politykiem. Nikt nie byłby jej w stanie zarzucić, że nie zna się na sprawach międzynarodowych (tak, jak osiem lat temu zrobiono wobec Baracka Obamy). Była bowiem szefową amerykańskiej dyplomacji u boku Obamy. Także senatorem. Jako żona byłego prezydenta USA – Billa Clintona, spędziła wraz z nim dwie kadencje w Białym Domu. To ją uważano za inicjatorkę reformy opieki zdrowotnej, która jednak nie doszła wówczas do skutku. Od 25 lat Hillary Clinton jest obecna w waszyngtońskiej polityce. Właśnie – czy nie za długo?
Bliżej ludzi
Hillary Clinton zdaje sobie sprawę, co może być poczytywane za jej główną wadę i od początku swej kampanii stara się przekonać potencjalnych wyborców, że nie jest wcale członkinią elity odizolowanej od reszty społeczeństwa, lecz dobrze wie, jakie są problemy, którym muszą stawiać czoła zwykli ludzie.
Na razie Clinton ubiega się o nominację Partii Demokratycznej na kandydata w wyborach prezydenckich w przyszłym roku. Swą kampanię rozpoczęła nie na wielkim wiecu, ale w kameralnym stylu. Pojechała do liczącej niespełna 4 tys. mieszkańców miejscowości w stanie Iowa. Nie poleciała tam samolotem, ale wybrała podróż samochodem. Decyzję o tym, że staje do wyścigu na prezydenta, ogłosiła w spocie filmowym, w którym różni mieszkańcy stanu Iowa mówią o swoich marzeniach.
Video: Początek kampanii, Monticello w stanie Iowa: "Amerykanie potrzebują mistrza. I ja chcę nim być"
Źródło: CNN Newsource/x-news
Osiem lat temu Hillary Clinton dostała w stanie Iowa bolesną nauczkę, gdy ubiegała się po raz pierwszy o nominację demokratów. Przegrała wówczas nie tylko z Barackiem Obamą, ale i z Johnem Edwardsem. wylądowała w Iowa helikopterem i występowała niczym gwiazda na wielkich wiecach.Teraz siada skromnie przy stolikach, żeby przy kawie w papierowych kubkach „zwyczajnie” rozmawiać z ludźmi patrząc im prosto w oczy. O czym mówi? O tym, jak została babcią, o swoich studiach, o podejściu jej rodziców do pracy... Jak ognia unika za to wspominania o tym, że była Pierwszą Damą, sekretarzem stanu, senatorem. Stara się na wszelkie sposoby skracać dystans.
Zabiegi o amerykańską prezydenturę to ciężka, wielomiesięczna praca, w której nic nie jest zapewnione za zasługi z przeszłości, a kandydaci wielokrotnie zostają poddani ciężkiej próbie. Każdy ich krok jest pilnie śledzony przez media, a konkurenci czyhają na najdrobniejszy nawet błąd czy gafę, by pogrążyć swoich rywali.
Faworytka we własnym obozie
Hillary Clinton ma jednak ogromne doświadczenie w tej grze. Dwukrotnie uczestniczyła w kampaniach swego męża, a teraz po raz drugi prowadzi własną.
Obecnie, obserwatorzy amerykańskiej sceny politycznej są w większości przekonani, że w szeregach demokratów żaden inny pretendent nie będzie w stanie mierzyć się z Clinton w prawyborczej walce o nominację.
Jednak w konfrontacji z przyszłym nominatem republikanów szanse byłej sekretarz stanu nie są oceniane już tak różowo. Musi ona bronić ośmiu lat prezydentury Baracka Obamy, która jest mocno krytykowana. To republikanie zdają się być na fali wznoszącej. W ich szeregach na razie trudno wyłonić kandydata, który miałby zdecydowaną przewagę nad resztą partyjnych pretendentów. Niewykluczone jednak, że Clinton może ostatecznie zostać na placu boju z przedstawicielem innej politycznej dynastii – Jebem Bushem, którego ojciec i brat to byli prezydenci USA.
Video: Republikanie ostrzegają wyborców przed Hillary Cliton. "Stawia siebie ponad prawem"
Źródło: CNN Newsource/x-news
Brak wizji i charyzmy?
Tak czy inaczej, aby pokonać republikańskiego rywala była Pierwsza Dama musi znaleźć przekonujący pomysł na swoją kampanię. Zwłaszcza, że nie ma ona nadzwyczajnej charyzmy, magicznej osobowości, którą Obama porywał tłumy. W 2008 roku krytykowano ją za brak wizji prezydentury.
Teraz podobne zarzuty już wysunął znany strateg republikanów Karl Rove. „Ona szuka powodu do startu zamiast szukać sposobu na to, jak swoją koncepcję zaprezentować publicznie” - napisał w 'Wall Street Journal”. Według Rove' a, slogany i tricki nie zastąpią prawdziwych przekonań i poczucia celu.
Odwoływanie się wyłącznie do klasy średniej wydaje się zbyt ogólnikowe, bo robią to wszyscy kandydaci. Jeb Bush już powiedział, że osią jego kampanii będzie walka z ubóstwem i rażącymi nierównościami w dochodach.
Clinton deklaruje się jako zwolenniczka interwencjonizmu w polityce zagranicznej, o bardziej wojowniczym nastawieniu niż Obama, najpierw jej rywal, a potem szef w czasach, gdy przez cztery lata pracowała w Departamencie Stanu.
Chce zaprezentować się jako "jastrząb"
To próba „prewencyjnego uderzenia” w obóz republikanów, a zwłaszcza Jeba Busha. Zarówno George Bush jak i jego syn George W. Bush zasłynęli m.in. interwencjami w Iraku, a Bush junior prowadził walkę z terroryzmem na kilku frontach. Kandydatka na kandydatkę demokratów także nie chce się prezentować jako „gołąb” lecz „jastrząb” w czasach, gdy narasta zagrożenie ze strony ekstremistów spod znaku Państwa Islamskiego, a Rosja prowadzi coraz bardziej agresywną politykę wobec sąsiadów i pogłębia swój rozbrat z Zachodem.
W kampanii z pewnością zostaną przypomniane różne niemiłe dla Clinton fakty z przeszłości, w tym także ze sfery prywatnej, przede wszystkim pozamałżeński romans jej męża, ówczesnego prezydenta USA, ze stażystką Monicą Levinsky. Bill Clinton okłamywał w tej sprawie nie tylko żonę, lecz i amerykańską opinię publiczną.
Video: O romansie Clintona i Lewinsky. W Las Vegas powstało Muzeum Dziedzictwa Erotycznego
Źródło: CNN Newsource/x-news
Era Clintonów
Jednak jeśli Hillary Clinton i jej sztab zagrają zręcznie kartą prezydentury Billa Clintona, może to jej przysporzyć sporo głosów. Era Clintonów w Białym Domu kojarzy się bowiem Amerykanom z okresem wzrostu dobrobytu i spokojem na arenie międzynarodowej. Szeroki uśmiech prezydenta USA przekonywał, że wszystko będzie dobrze.
Hillary Clinton prezentuje się również jako skuteczna obrończyni praw kobiet i mniejszości. Nie będzie jednak zapewne grała zbyt mocno tą kartą, bo to może zrazić do niej wyborców o konserwatywnym nastawieniu.
Bardzo prawdopodobne uzyskanie przez Clinton nominacji Partii Demokratycznej na jej kandydata w wyborach prezydenckich byłoby wielkim testem na to czy Amerykanie są w stanie zaakceptować prezydenta kobietę, bezpośrednio po tym, jak po raz pierwszy postawili na czarnoskórego szefa państwa.
polskieradio.pl/Juliusz Urbanowicz