"To rodzaj rekonstrukcji jej życia na podstawie dokumentów procesowych" - analizuje Magda Mikołajczuk. Dodaje, że na kartach tej powieści odnajdziemy wszystko to, z czego słynie Cherezińska. Mnóstwo tu fantazji, ale również realiów epoki: strojów czy zwyczajów. - Postać Sydonii znam od blisko trzydziestu lat - przyznaje gość "Moich książek".
Zaczęło się od pewnej pomorskiej legendy
Kiedy autorka wraz z mężem zamieszkała w pobliżu Kołobrzegu, historia Sydonii była jedną z pierwszych lokalnych legend, którą usłyszała. - Wtedy, ta pierwsza, brzmiała: siedemdziesięcioletnia zakonnica skazana za czary, oskarżona o rzucenie klątwy na dynastię Gryfitów, czyli panujących książąt pomorskich. Pomyślałam, że brzmi nieźle i odłożyłam pomysł. Przed około dwunastu laty pomysł ten znalazł się na mojej krótkiej liście - wspomina.
Jak zauważa prowadząca audycję, Sydonia von Bork w powieści Elżbiety Cherezińskiej jawi się jako kobieta bardzo charakterna, wykształcona, zainteresowana różnymi dziedzinami. Autorka, pisząc powieść, przebijała się przez dokumenty dotyczące nie tylko procesów o czary, ale również procesów majątkowych, toczonych przez Sydonię z bratem. - To mi bardzo pomogło odtworzyć ten świat z jego brutalnością, ale i kolorytem - przyznaje.
29:09 2023_03_01 23_10_09_PR1_Moje_książki.mp3 "Sydonia. Słowo się rzekło". Książka o szlachciance oskarżonej o czary (Moje książki/Jedynka)
Cofnięta obietnica małżeńska
Według legendy, Sydonia jako dwórka książąt pomorskich poznała jednego z pięciu synów księżnej Marii. - Ernest Ludwik na Pomorzu ma przydomek "Piękny". Legenda mówi, że w chwili uniesienia złożył Sydonii obietnicę małżeńską. To zgadza się historycznie, ponieważ był trzecim z kolei synem. Nie miał dziedziczyć, mógł być co najwyżej wodzem wojsk w jakimś neutralnym państwie - tłumaczy Cherezińska.
W dalszej części legenda mówi, że rodzina wyperswadowała Ernestowi Ludwikowi pomysł pojęcia Sydonii za żonę. - On pod wpływem rodziny słowo cofnął. Na pięćdziesiąt lat "zapadła kurtyna" i o Sydonii przypomniano sobie dopiero, gdy książęta z panującej dynastii zaczęli umierać młodo i bezdzietnie - podkreśla autorka. Dodaje, że wówczas podejrzenie padło właśnie na Sydonię, która miałaby rzucić klątwę za niespełnioną obietnicę.
W procesowej pułapce
Proces o czary, który prowadzi Sydonię na stos, jest zdaniem Elżbiety Cherezińskiej pewnym symbolem. - Każdy z nas ma za sobą takie doświadczenie, gdy czegokolwiek by nie powiedział, to przez drugą stronę jest zupełnie niezrozumiany. (...) To proste w istocie doświadczenie bycia zakrzyczanym to jest pomniejszone doświadczenie procesu o czary. Tego specyficznego trybu, w którym jedynym zadaniem sędziów było wydobycie przyznania się do winy - podsumowuje.
ZOBACZ ARCHIWALNĄ ROZMOWĘ Z ELŻBIETĄ CHEREZIŃSKĄ:
***
Gość: Elżbieta Cherezińska (pisarka)