Przed prezydenturą Donald Trump był dobrze prosperującym biznesmenem, prezesem The Trump Organization, firmy zajmującej się przede wszystkim inwestycjami w nieruchomości. W związku z tym, że odchodzący przywódca USA jest miliarderem, podczas swojego urzędowania nie pobierał przysługującej mu pensji, tylko przeznaczał ją na cele charytatywne. Czy po zakończeniu kadencji 45. prezydent Stanów Zjednoczonych wróci do branży deweloperskiej?
Zmiana prezydenta USA. Dr Kwiatkowski: żałuję, że Trump nie zostanie zapamiętany za swoje sukcesy
Donald Trump już od dnia wyborów w USA wielokrotnie podkreślał, że nie uznaje ich wyników, uważając, że zostały sfałszowane, czy "skradzione". W pewnym momencie pojawiły się nawet podejrzenia, że głowa państwa nie zrezygnuje z urzędu w chwili zakończenia kadencji, co byłoby wydarzeniem bez precedensu w historii Stanów Zjednoczonych. 45. prezydent USA zapewnił jednak, że przekazanie władzy odbędzie się w sposób uporządkowany.
Równocześnie Trump ani razu jak dotąd nie powiedział wprost, co planuje po zakończeniu prezydentury. Są jednak pewne przesłanki, które mogą - pośrednio - wskazywać na jego dalsze działania.
Przyszłość w polityce?
W dniu, w którym Kongres Stanów Zjednoczonych miał zatwierdzić zwycięstwo Joe Bidena w wyborach prezydenckich, przed Kapitolem odbył się wiec zwolenników Donalda Trumpa. Po demonstracji doszło do wtargnięcia do budynku i przerwania obrad Kongresu. Ale o planach politycznych ustępującego prezydenta świadczyć może bardziej to, co powiedział przed dramatycznymi wydarzeniami w Waszyngtonie.
Trump stwierdził, że "nigdy się nie poddamy i nigdy nie ustąpimy". - Nie ustępujesz, jeśli jest kradzież. Nasze państwo ma dość i nie będziemy tego dłużej znosić - dodał. Jego wypowiedź odnosiła się do owych "skradzionych wyborów", "nigdy się nie poddamy" zaś - do ruchu, który wykształcił się wokół prezydenta. Chodzi o jego zwolenników, w znacznej mierze wyborców Partii Republikańskiej, ale skupionych raczej na osobie Trumpa niż na idei politycznej całego ugrupowania. Ci ludzie na demonstracje przynoszą dwie flagi - flagę USA i "flagę MAGA" (lub "flagę Trumpa"), z nazwiskiem prezydenta, jego hasłem wyborczym "Make America Great Again" lub innymi symbolami związanymi z kampanią wyborczą i prezydenturą Trumpa.
Czytaj również:
Krótko po wydarzeniach na Kapitolu Donald Trump napisał na Twitterze, że "patrioci, którzy go poparli, będą potężnym głosem, słyszanym w dalekiej przyszłości". Podkreślił, że mowa o "75 mln wspaniałych amerykańskich patriotów, którzy głosowali na niego, Amerykę Przede Wszystkim ("America First", hasło wyborcze Trumpa - red.) i Uczyńmy Amerykę Znów Wielką ("Make America Great Againg", hasło wyborcze Trumpa - red.)". Dodał, że ta grupa w przyszłości "nie będzie lekceważona lub traktowana nieuczciwie w żaden sposób".
Impeachment Donalda Trumpa. Iwo Bender: fakty stoją za obecnym prezydentem
Wreszcie ponad tydzień po zamieszkach w Waszyngtonie Donald Trump ponownie wyraził sprzeciw wobec przemocy i potępił agresję demonstrantów, dodając, "że w USA i w naszym ruchu nie ma miejsca na przemoc i niszczenie". - W (ruchu) "Make America Great Again" chodziło zawsze o obronę praworządności, wspieranie mężczyzn i kobiet w siłach bezpieczeństwa i przestrzeganie najbardziej świętych tradycji i wartości kraju - podkreślił odchodzący prezydent.
Z tych i wielu innych wypowiedzi przywódcy USA wynika wprost, że konsoliduje on ruch skupiony wokół jego osoby, prezydentury i kampanii wyborczej. Tego rodzaju działań nie prowadzi się w sytuacji, w której planuje się zakończyć karierę polityczną, na co zwracają także uwagę eksperci i publicyści.
Jakub Jałowiczor w rozmowie z Polskim Radiem 24 podkreślił, że Donald Trump "już myśli o tym, co będzie później". - Może przecież startować w kolejnych wyborach - dodał dziennikarz "Gościa Niedzielnego".
Wśród komentatorów powtarza się stwierdzenie, że w Partii Republikańskiej widoczne jest pęknięcie. Część jej polityków i zwolenników uważa działalność Trumpa za szkodliwą i chce się od niego odciąć, ale część uważa go za przywódcę całej partii. Na owo pęknięcie zwrócił uwagę w rozmowie z PR24 Andrzej Kohut z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, a także dr Bartosz Rydliński z UKSW.
Amerykanista prof. Tomasz Żyro stwierdził, również w PR24, że w Partii Republikańskiej toczy się walka o przywództwo. - To bardzo wyraźnie widać w dyskusji na temat ewentualnego impeachmentu, który i tak nie ma racji bytu, ale zatopi popularność Trumpa, bo w gruncie rzeczy o to chodzi w tych decyzjach. Część Republikanów jest gotowa w tej sprawie współpracować z Demokratami. To ci, którzy są negatywnie nastawieni do obecnego prezydenta - mówił.
Zobacz także:
Eksperci dostrzegają, że Donald Trump może spróbować stworzyć własną partię, która miałaby powstać po rozłamie Partii Republikańskiej. Mogłoby to osłabić Republikanów, ale trudno ocenić szanse potencjalnej "trzeciej partii" w ustabilizowanym od ponad 150 lat dwupartyjnym systemie politycznym w Ameryce.
Chcą usunąć Trumpa z "Kevina samego w Nowym Jorku". Apel popiera główny bohater filmu
Problem ponownej prezydentury
Do tej pory w Stanach Zjednoczonych tylko jeden prezydent sprawował swoją funkcję dwukrotnie w ten sposób, że jego kadencje były oddzielone kadencją konkurenta politycznego. Był to 22. i 24. prezydent USA Grover Cleveland, Demokrata, który rządził w latach 1885-1889 oraz 1893-1897. Nietrudno zatem zauważyć, że podobna sytuacja nie należy w amerykańskiej polityce do "normalności", skoro ostatni (i jedyny) taki przypadek miał dotąd miejsce ponad 120 lat temu. Warto przy tym dodać, że Grover Cleveland w chwili objęcia urzędu po raz pierwszy miał niecałe 48 lat, a obejmując urząd po raz drugi - zbliżał się do 56.
Tymczasem w ciągu ostatnich ponad 20 lat wszyscy prezydenci USA uzyskiwali reelekcję, ostatni zaś - przed Donaldem Trumpem - któremu się to nie udało (George Bush senior w 1992 roku) nie starał się później wrócić do aktywnej polityki. Kolejnym problemem jest także wiek Donalda Trumpa. W chwili obejmowania urzędu był on drugim (po Ronaldzie Reaganie w drugiej kadencji) najstarszym prezydentem USA. Jeśli chciałby ubiegać się o ponowny wybór w 2024 roku, to potencjalne ponowne rządy rozpoczynałby, mając ponad 78 lat.
Wielu komentatorów - w tym cytowany już Jakub Jałowiczor - twierdzi jednak, że właśnie chęć ubiegania się o ponowną prezydenturę kieruje obecnie Donaldem Trumpem. Eksperci sugerują także, że obejmujący urząd Joe Biden (który w listopadzie skończył 78 lat) raczej nie będzie starał się o reelekcję, a być może nawet nie dotrwa do końca swojej kadencji. Kto zatem miałby być nowym kandydatem Demokratów na prezydenta w 2024 roku? Wszystko wskazuje na to, że do tej roli szykowana jest wciąż jeszcze młoda, bo 56-letnia dziś Kamala Harris, wybrana wiceprezydentem USA.
Czy blisko 80-letni Donald Trump znajdzie siłę do tego, by przeciwstawić się energicznej lewicowej działaczce i jej skrajnie lewicowej agendzie?
Czytaj więcej:
Na te wątpliwości nie chcą sobie pozwolić dominujący w Izbie Reprezentantów Demokraci, którzy po zamieszkach na Kapitolu postawili - ponownie zresztą - Donalda Trumpa w stan oskarżenia, rozpoczynając procedurę impeachmentu. Chociaż do końca kadencji zostało tylko kilka dni, na dodatek już jest pewne, że do tego momentu nie uda się impeachmentu zakończyć, Partia Demokratyczna sprawę kontynuuje. Co miano by dzięki temu zyskać?
Biden objęty procedurą impeachmentu? Polityk Partii Republikańskiej zapowiada wniosek w tej sprawie
Istnieje precedens, który pozwala kontynuować impeachment także po odejściu z urzędu osoby poddanej procedurze. Gdyby zaś obie izby amerykańskiego Kongresu uznały Donalda Trumpa za winnego, mógłby zostać ukarany dożywotnim zakazem obejmowania stanowisk we władzach USA. To może być jednak bardzo trudne, do przegłosowania winy prezydenta potrzebna jest bowiem większość 2/3 senatorów, tymczasem nawet po zmianach w Senacie, w którym Republikanie stracili większość, Demokraci aż takiej przewagi mieć nie będą.
Co prócz prezydentury?
Jeszcze w listopadzie 2020 roku, po wyborach prezydenckich, kiedy było właściwie pewne, że Joe Biden wygrał, Donald Trump miał postanowić, że założy własną telewizję internetową. Taką informację podawał portal internetowy Axios, powołujący się na źródła zbliżone do prezydenta.
Według informacji portalu Trump przedstawił kilkorgu znajomym pomysł stworzenia internetowego kanału telewizyjnego, który byłby konkurencją dla kojarzonej jako prawicowa i sympatyzująca z Republikanami telewizji Fox News. "Dostęp do kanału miałby być płatny, a użytkownicy musieliby wykupić miesięczną subskrypcję" - podaje za Axios Polska Agencja Prasowa.
Zdaniem informatorów portalu ma to być zemsta na Fox News za przedwczesne - zdaniem Trumpa - podanie za agencją Associated Press wyników, z których wynikało, że urzędujący prezydent przegrał.
Oczywiście Donald Trump może swój plan zrealizować bez względu na potencjalny ponowny start w wyborach w 2024 roku. Ma do nich prawie cztery lata, a zanim rozpocznie się kampania wyborcza - przynajmniej trzy. Jeśli jednak nie udałoby mu się zdobyć urzędu prezydenta Stanów Zjednoczonych, będzie miał media, za pomocą których mógłby promować swoją agendę i kontynuować działalność polityczną, na przykład promując tam polityków konkurencyjnych zarówno wobec Demokratów, jak i Republikanów.
Źródła: PolskieRadio24.pl, TVN24.pl, gazeta.pl, BusinessInsider.com.pl, IAR/PAP
Opracowanie: Jan Odyniec