Księga czasu, czyli Norwidowskie albumy
Cyprian Kamil Norwid jest autorem trzytomowego dzieła "Album Orbis", które w swoim założeniu może kojarzyć się ze współczesnymi multimedialnymi zbiorami na tak zwanej "osi czasu". "Album Orbis" jest gatunkową hybrydą: składa się z notatek, szkiców, wycinków z książek i czasopism, druków, własnych prac plastycznych.
Co istotne, nie jest to przypadkowy zestaw materiałów, artystyczny brudnopis czy tylko magazyn inspiracji i źródeł. Trzy tomy "Albumu Orbis" – powstałe najpewniej na pocz. lat 70. XIX w. - układają się bowiem w zamierzony (choć nieprzeznaczony do edycji) projekt twórczy. Są swoistą, rozpisaną na wiele ikonograficznych elementów, ilustracją kulturowego porządku. Pierwszy tom poświęcony jest cywilizacji starożytnej, drugi – chrześcijańskiej, trzeci zaś obejmuje swoją tematyką czasy od wczesnego średniowiecza po wydarzenia Norwidowi współczesne.
Zobacz serwis: norwid.polskieradio.pl
Obrońcy papieża, czyli w ramię w ramię z Krasińskim
Gdy w 1848 roku wybuchła Wiosna Ludów, w Europie nie było prawie nikogo, kto interesował się sprawami politycznymi i jednocześnie nie podjął żadnych działań. Adam Mickiewicz utworzył swój słynny Legion Polski i stworzył dlań program zawarty w "Składzie zasad". W szeregach Legionu znalazł się Cyprian Kamil Norwid, ale nie na długo. Tym, co zraziło go do oddziału Mickiewicza, były hasła zawarte w "Składzie zasad" oraz przenikający Legion duch towianizmu, który dla Norwida był po prostu chrześcijańską herezją. Ku zgrozie innych emigrantów podczas zebrania publicznie zaatakował poglądy Mickiewicza i wystąpił z jednostki.
Na tym nie poprzestał, chwilę później uczynił bowiem coś, co w kontekście Wiosny Ludów stawiało go po przeciwnej stronie barykady. Wraz z serdecznym przyjacielem Zygmuntem Krasińskim oraz powstańcem listopadowym Ludwikiem Orpiszewskim powołał do życia trzyosobowy oddział zbrojny, którego celem była ochrona papieża przed gniewem rewolucyjnego tłumu. Po zmroku mężczyźni patrolowali ulice, gotowi w razie potrzeby użyć siły. Krasiński tak pisał o tym w liście do Stanisława Małachowskiego: "czuwaliśmy po nocach z N. i Orpiszewskim, otoczeni dubeltówkami i pistoletami".
Cyprian Kamil Norwid - zobacz serwis specjalny
Wielokropki i słowotwórstwo, czyli pisać jak Norwid
Wśród cech języka poetyckiego Cypriana Kamila Norwida wyróżnić można zarówno tendencję do tworzenia neologizmów (np. "wżywotowzięcie", "bez-tęsknota"), szukania osobliwej etymologii ("piękno" składa się z "pieśni" i "jęku"), jak i do stosowania oryginalnej interpunkcji (liczne pauzy i wielokropki). Jeśli zaś o zapis tekstów chodzi, Norwid z upodobaniem używał również podkreśleń i wyróżnień graficznych. Co więcej, znajdziemy u niego teorie, które usprawiedliwiałby tę jego "suwerenność ortograficzną".
Wszystkie te językowe cechy często nie ułatwiają odbioru poezji Norwida, stanowią wyzwanie dla czytelników. Ale warto na nie spojrzeć z punktu widzenia nadrzędnego Norwidowskiego celu: "odpowiednie dać rzeczy słowo!". Eksperymentowanie poety z językiem służyło właśnie temu – uczynić to narzędzie jak najbardziej adekwatnym, znaleźć (stworzyć) słowa, które zbliżą do sensu, prawdy, do istoty rzeczy.
Od Marii do Marii, czyli wielkie zawody miłosne
Miłością życia Cypriana Kamila Norwida była Maria Kalergis, pianistka i słynna na całą Europę piękność, którą wszędzie otaczał rój wielbicieli. Norwid wstąpił w szeregi absztyfikantów w czasie pobytu we Włoszech w 1845 roku. Nieszczęśliwa miłość do Kalergis trwała przez lata, to ona m.in. była powodem wyjazdu poety do Nowego Jorku, gdzie powstał wiersz "Trzy strofki", w którym czytamy:
"Nie bluźń, żem zranił Cię lub jeszcze ranię,
Bom Ci ustąpił na mil sześć tysięcy;
I pochowałem łzy me, w Oceanie".
Maria Kalergis podróżowała po Europie w towarzystwie przyjaciółki Marii Trębickiej. Ona z kolei na wiele lat stała się serdeczną przyjaciółką Norwida, powierniczką jego smutków i swego rodzaju pośredniczką między niedostępną Kalergis a cierpiącym poetą. Przyjaźń urwała się w 1856 roku, gdy artysta, źle zrozumiawszy słowa Trębickiej w jednym z listów, oświadczył jej się korespondencyjnie i otrzymał odpowiedź odmowną. Trębicka w tym czasie była już zakochana w swoim przyszłym mężu Felicjanie Faleńskim (co ciekawe, kolegą Norwida z warszawskiego gimnazjum).
Jak daleko Norwidowi do Chin?
Znana jest fascynacja romantyków Bliskim Wschodem, Norwid jednak poszedł z swoich zainteresowaniach jeszcze dalej. Dzięki swojemu kuzynowi Michałowi Kleczkowskiemu – chyba pierwszemu Polakowi profesjonalnie zajmującemu się językiem chińskim i wieloletniemu pracownikowi ambasady francuskiej w Pekinie – Norwid mógł poznać kulturę chińską nieco bliżej. Ponadto temat Chin stał się w połowie XIX w. popularny we Francji - wpływ na to miały takie wydarzenia, jak wojny opiumowe, bitwy Taipingów czy ekspedycje francusko-angielskie zakończone zajęciem Pekinu.
Co więcej, pod koniec lat 50. XIX w. Norwid się do Chin wybierał.
Wśród norwidologów trwa jednak spór o to, w jakim stopniu Norwid poznał chińską kulturę i czy chińska filozofia albo poetyka chińskich wierszy mogły znacząco wpłynąć na polskiego autora. Sam poeta w liście do Józefa Ignacego Kraszewskiego pisał, że "język chiński nie był mu obcy".
Co się stało w rodzinnym domu Norwida?
Majątek w Głuchach koło Wyszkowa, gdzie w 1821 roku urodził się Cyprian Norwid, należał pierwotnie do rodziny jego matki Ludwiki z domu Zdzieborskiej. Chłopiec spędził w dworku tylko pierwsze cztery lata życia. Po przedwczesnej śmierci matki w 1825 roku wraz z rodzeństwem przeniósł się do majątku swojej prababki w nieodległej Strachówce.
Posiadłość w Głuchach była własnością rodziny Norwidów do 1848 roku, gdy została zakupiona przez Jana Suskiego, męża Pauliny z domu Norwid, siostry Cypriana. Przez kolejne dziesiątki lat dworek przechodził z rąk do rąk, aż w końcu w 1967 roku majątek zakupili reżyser Andrzej Wajda i aktorka Beata Tyszkiewicz. Dziś mieszka tutaj ich córka Karolina Wajda.
W 1999 roku o dworku w Głuchach zrobiło się głośno za sprawą tajemniczej śmierci operatora filmowego Bartłomieja Frykowskiego. Choć wszystko wskazywało na samobójstwo, pewne niewyjaśnione okoliczności incydentu wzbudziły żywe zainteresowanie opinii publicznej. Dziś o "śmierci w domu Karoliny Wajdy" co pewien czas przypominają portale plotkarskie.
jp/mc