Gość "Świata młodych" urodził się na warszawskim Powiślu, a mieszka na Grochowie. Jest doktorantką w Instytucie Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego, studiuje psychologię i amerykanistykę. Już jako trzynastolatka debiutowała w "Okolicy Poetów", a parę lat później w "Lampie". Jest także laureatką głównej nagrody w konkursie Planete Doc Review za reportaż w 2008 roku. W 2009 ukazała się jej debiutancka powieść “Toksymia”, a w tym roku "Bukareszt. Kurz i krew".
- Gdy pisałam "Bukareszt", musiałam się zastanowić, jak te wszystkie historie ułożyć i je opakować, jak znaleźć dla nich odpowiednią formę. To dla mnie ważne, bo uwielbiam dobrze napisane reportaże. Te o przeźroczystym stylu wymykają mi się i do mnie nie trafiają. Trochę eksperymentowałam: jest tam ballada, bajka i dramat. Starałam się na wszelkie sposoby to jakoś komplikować, bo przy pisaniu nie chciałam się nudzić - opowiadała Małgorzata Rejmer. - W Bukareszcie bardzo łatwo było mi dostrzec rzeczy, których Rumuni nie widzą, bo nie wydają im się interesujące. Pewnie dlatego, że to miasto jest dla nich "skórą" - dodała.
- Pierwsze moje doświadczenie z Bukaresztem to kontakt z miejscem, które mnie nie chce i które niczego mi nie ułatwia. Nie było rozkładów jazdy autobusów, nie miałam mapy, a o takich rzeczach jak GPS w komórce mogłam tylko pomarzyć. To miasto nieustannie wypychało mnie na obrzeża, dzięki czemu dobrze poznałam peryferie Bukaresztu, gdzie pojawiają się już końskie wozy i cygańskie rodziny - wspominała swoje pierwsze spotkanie ze stolicą Rumunii autorka książki.
Bukareszt jest jak wrzątek albo kipiel, wzburzony i zmętniały. Atrybuty miasta: czarne kłęby przewodów na słupach, jak gniazda porzucone przez ptaki, atmosfera rozkopania i prowizorki obok bankietów w sklepowych witrynach, przeszywający zapach lip i rozgniecionych winogron. Elegancja architektury z zamierzchłego świata. Stukot rozchybotanych tramwajów, klaksony rozwścieczonych taksówek na sekundę przed stłuczką. Zaśpiew cygańskich dzieci i staruszek włóczących się w pobliżu niezliczonych kwiaciarni, które prowadzą matki tych dzieci i córki tych staruszek. Wszędzie psy jak czarne i szare tobołki porzucone przez kogoś, kto bardzo się spieszył.
(Fragment książki/źródło: Wydawnictwo Czarne)
Z Małgorzatą Rejmer rozmawiała Katarzyna Nowak.
WŁ