Wspaniały aktor, o ciepłym głosie, sprawdzał się w wielu konwencjach. Wychylał się z okienka wraz z legendarnym Misiem, grał u Jeremiego Przybory i Stanisława Barei. Był "Mężem swojej żony" i niezapomnianym Rzeckim w telewizyjnej ekranizacji "Lalki" Prusa. Ostatni film - "Wszyscy święci" - nakręcił w listopadzie 2001 roku, na pół roku przed śmiercią.
Związany był także przez wiele lat z Polskim Radiem - za liczne wybitne role w naszym Teatrze został uhonorowany Wielkim Splendorem w 1988 roku. Okoliczności przyznania tej nagrody wspominał Henryk Rozen.
Żegnając Bronisława Pawlika, Maciej Englert powiedział natomiast:
"Pozostawia po sobie całą galerię postaci wielkich i małych, ludzi uplecionych z przywar i cnót, śmiesznych i wzruszających, obdarzonych wdziękiem i wiedzą o nich Artysty, który je tworzył. Żegnamy dziś prawdziwego Aktora. Prawdziwego nie tylko dlatego, że swoimi kreacjami zasłużył na miano wielkiego, ale też dlatego, że przedmiotem jego aktorskich poszukiwań była prawda o człowieku. Dlatego tak kochaliśmy jego role i rólki, tych jego ludzi i ludzików, których tworzył bez jednego fałszywego tonu, te jego portrety dziwnie nam znajomych i bliskich ludzi. Dlatego tak kochaliśmy jego , za jego pokorę i skromność, za jego złości i zirytowania na własną niedoskonałość, na naszą niedoskonałość, za lęki i niepokoje, bo wszystko to zmierzało do kreacji, która budziła najwyższy szacunek i zachwyt. Pan Bronisław kochał ludzi i widać to było w cieple, jakim obdarzał swoje postaci; nie wiem tylko, czy dostatecznie jasno zdawał sobie sprawę, że ludzie kochają Jego, więc chciałbym dzisiaj jeszcze raz mu to powiedzieć”.
- Obserwowałam go, ceniłam jego robotę. Lubiłam go. Zauważyłam jego dziką dbałość o szczegół kostiumu – wspominała z kolei Marta Lipińska. - Miał zawsze pomysł na rolę i znajdował prawdę. Potrafił wymyślić, a następnie uprawdopodobnić każdą postać. Interesował się wszystkim...
Jak mówi Krzysztof Kowalewski, Bronisław Pawlik był świetnym partnerem scenicznym, bardzo precyzyjnym, i tej precyzji wymagał też od innych. - Taki partner ciągnie aktora w górę. To niezwykle kształcące - mówi Kowalewski.
Podobnie wspomina aktora Barbara Krafftówna:
- Jako aktor straszliwie się spinał do różnych zadań. Są takie sytuacje, które wymagają milimetrowej precyzji, bo błąd powoduje "awarię" poważną w skutkach. Denerwowało go, gdy koledzy nie zwracali na te niuanse uwagi.
Marta Lipińska przywołała w tym kontekście zdarzenie z pewnej próby, podczas której Bronisław Pawlik zdenerwował się na partnera: "Dlaczego pan pije piwo w ten sposób? Przecież wczoraj przełknął pan dopiero po następnej kwestii!".