Wojciech Michniewski w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej zrealizował ostatnio dwa spektakle: balet "I przejdą deszcze" do muzyki Henryka Mikołaja Góreckiego, oraz operę "Jakob Lenz". Oprócz intensywnej działalności dyrygenckiej, Wojciech Michniewski zajmuje się ostatnio również pedagogiką - jest wykładowcą w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy.
- Kontakt ze wszystkim co jest nietypowe, pod warunkiem, że się to robi intensywnie i z chęcią zrozumienia, może jedynie wzbogacić wykonawcę. Na przykład, gdy wykonawcy wejdą głęboko w muzykę Bouleza a potem wrócą do Bacha, to ten Bach się wyda prostszy. Mało tego – zdobędzie dla nich nowy wymiar, którego by nie dostrzegli, obracając się tylko w kręgu muzyki Bacha - mówił Wojciech Michniewski w rozmowie z Anną Skulską.
Jako dyrygent od wielu lat stykał się z absolwentami polskich uczelni muzycznych, obecnie zaś ma kontakt bezpośredni ze studentami. To pozwala Michniewskiemu na niewesołą refleksję:
- Jedną z podstawowych bolączek w edukacji instrumentalistów w Polsce jest ogromny kłopot z wypracowaniem tego, żeby studenci mieli dobrą intonację. Dostrzegam to potem we wszystkich orkiestrach, a nawet u solistów. Intonacja dziś rzadko jest tak krystaliczna jak choćby u Kai Danczowskiej. Wydaje się, ze metodologia uczenia nie obejmuje tego elementu wystarczająco silnie. Druga rzecz, nawet poważniejsza, to nieumiejętność przygotowania muzyków do radzenia sobie z problemami rytmu, a przecież przy zastosowaniu odpowiedniej metodologii wystarczy na to pół roku!
W audycji zankomity dyrygent opowiadał również o pracy nad najnowszymi spektaklami w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej i o tym, czego trzeba, by być wybitnym reżyserem operowym; o tym, kiedy powróci do komponowania i o swojej miłości do gór.
Aby posłuchać audycji, wystarczy kliknąć ikonę dźwięku w ramce "Posłuchaj" po prawej stronie.