Słowo „bixiga” (czyt. bisziga) może mieć wiele znaczeń. Dosłownie oznacza „balon”, ale to też potoczna nazwa jednej z dzielnic Sao Paulo – Bela Vista. Zespół pierwsze próby miał właśnie w tej dzielnicy, przy głównej ulicy, pod numerem 70. Tak zrodziła się nazwa Bixiga 70. Wielu słuchaczom nazwa Bixiga 70 kojarzy się jednak z „Africa 70” Feli Kutiego.
- Wszyscy o to pytają i rzeczywiście jest pewien związek – potwierdza Daniel Nogueira, saksofonista i producent zespołu. – Gdy zaczynaliśmy, próbowaliśmy być trochę zespołem afrobeatowym. Oczywiście czerpaliśmy wiele inspiracji z muzyki Feli Kutiego i jego albumu „Africa 70”, ale też z muzyki lat 70. w ogóle. W końcu wykreowaliśmy nasze brzmienie, muzyków z serca dzielnicy Bixiga, numer 70. Każdy w naszym zespole zapewne powie coś innego o afrobeacie. W tamtym momencie, w 2010 roku, afrobeat był na topie w Sao Paulo i w ogóle w Brazylii, wielu artystów próbowało swoich sił w tym gatunku. My także wychodziliśmy od brzmienia orkiestry afrobeatowej, ale otaczało nas tak wiele wpływów innych gatunków, że wyszedł z tego wielokulturowy tygiel dźwięków i rytmów, które w nas rezonowały: jazzowych, hip-hopowych, afro, groove i tak dalej. To stało się istotą Bixiga 70, jej wyjątkowym i charakterystycznym brzmieniem, a podstawą jest muzyka afrobrazylijska.
Nie powinna dziwić różnorodność inspiracji, z których czerpie Bixiga 70. Sao Paulo to największe miasto obu Ameryk. Nie sposób jest prześledzić wszystkiego, co się w nim dzieje. Jak wskazuje Nogueira, nie brakuje tam świetnych artystów, a z Sao Paulo promieniuje wiele nowych prądów.
- Nie jest to miejsce, o którym można powiedzieć, jak o np. Rio de Janeiro, że narodziła się tam samba, więc „jedźcie do Sao Paulo, posłuchać samby”. To nie tak. W Sao Paulo usłyszymy sambę, baiao, forró, piseiro, jazz, groove, soul, naprawdę wiele gatunków! Mieszka tu mnóstwo osób chociażby z Chile czy Peru, więc ich muzyka również tam funkcjonuje. Dzielnica Bixiga jest właśnie świetnym tego przykładem, to dzielnica imigrantów, mieszka tam dużo Włochów, ludzi z Afryki…
Bixiga 70 zrodziła się podczas akompaniowania innym artystom. Grupa muzyków postanowiła stworzyć coś własnego. Zebrało się ich wówczas dziesięcioro jako zespół instrumentalny. Dziś wciąż zdarza się im współpracować z wokalistami. Obecnie Bixiga 70 ma już prawie 14 lat. Przez ten czas sporo się zmieniło. Zespół w pierwotnym kształcie funkcjonował przez wiele lat. Potężnym ciosem była dla artystów pandemia – praktycznie przestali grać, odeszło kilku muzyków, oryginalny skład zespołu się rozpadł. Po pewnym czasie dołączyli jednak nowi muzycy, a grupa nagrała nowy materiał.
- Dla muzyków po zmaganiu się z czymś tak dojmującym jak pandemia, łatwo poddać się i zakończyć działalność. Ale jeśli uda się przetrwać, prawdopodobnie wejdzie się w najlepszy czas w życiu – podkreśla Daniel Nogueira – to wkroczenie w jasność po wycieczce do piekła, tak się czuję. To połączenie, które mamy teraz, starzy i nowi ludzie w składzie, stare i nowe kompozycje, zadziałało niesamowicie.
W ostatnich latach brazylijska kultura cierpiała pod rządami Bolsonaro i przez brak wsparcia dla kultury. Obecnie nasz rozmówca zauważa zmiany na lepsze. Choć poprzednie władze zniszczyły pewien dorobek kulturowy, przywrócono już Ministerstwo Kultury, odżyło wiele kulturalnych inicjatyw.
- Pandemia razem z rządami Bolsonaro uwidoczniły jak kruchy i niestabilny był nasz sektor kulturalny, natomiast nowy rząd już podczas wyborów poświęcał mu wiele uwagi, jak nigdy przedtem. Wiele spraw znacząco się poprawiło, jednak jest jeszcze dużo do zrobienia i naprawienia – wskazuje Daniel Nogueira.
Podczas europejskiej trasy Bixiga 70 gra przede wszystkim utwory z najnowszej płyty „Vapor”. Słowo „Vapor” oznacza „parę”, „obłok pary”, „mgłę”. Nasz rozmówca kojarzy go z „krajobrazem po bitwie” – gdy po trudach walki wszystko się uspokaja, a nad jej obszarem unosi się kurz, mgła. „Tak wydarzyło się i u nas” – mówi Daniel Nogueira.
Magdalena Tejchma rozmawiała także z Marcelo Dworeckim – grającym w zespole na basie. Marcelo pochodzi z Brazylii, ale jest pół-Polakiem. Jego dziadkowie pochodzili z Polski (z Łodzi i z Radomia). Wojna wypędziła ich z kraju. Około 1945 trafili do Brazylii.
- Dziadkowie przypłynęli do Rio de Janeiro, ale prawie od razu osiedlili się w Sao Paulo. Ja również stamtąd jestem. Rodzinna legenda mówi, że moja matka urodziła się gdzieś „po drodze”, we Włoszech, ale nikt do końca tego nie wie. Całe dzieciństwo spędziłem, słuchając języka polskiego w domu dziadków – wspomina Dworecki. Czy sam umie powiedzieć coś po polsku? Nie. – To chyba dlatego, że babcia była dość nerwową kobietą i nie miała cierpliwości, żeby uczyć mnie polskiego.
\
Ponadto w audycji radiowa premiera solowego albumu Wojciecha Lubertowicza pt. „Brzask” - akustyczne brzmienia duduka, perskiego neya, cymbałów i bębnów obręczowych, pojawia się także lutnia oud oraz afgański rubab, na których zagrał Mateusz Szemraj. Masa przestrzeni, ale też odniesień do muzyki Bliskiego Wschodu, oraz polskiej muzyki tradycyjnej.
***
Tytuł audycji: Letnia noc
Prowadziła: Magdalena Tejchma
Data emisji: 13.08.2024
Godzina emisji: 22.00