14 czerwca warszawski Ogród Krasińskich zamienił się w wielki salon literacki. A to za sprawą 3. edycji Imienin Jana Kochanowskiego, którego honorowym gościem został w tym roku Tadeusz Boy-Żeleński.
Tomasz Makowski wyjaśniał, że pomysł hucznych obchodów imienin Jana Kochanowskiego wziął się z potrzeby promocji polskiej literatury. - Po badaniach, które wykonaliśmy okazało się, że ¾ nakładów beletrystyki w Polsce to tłumaczenia z obcych języków. Jeżeli chcemy kupić książkę, to raczej wybieramy autora obcego - opowiadał w "Klubie Ludzi Ciekawych Wszystkiego". - Stwierdziliśmy, że warto rozpocząć działania, które przyniosły efekt w telewizji, gdzie jeszcze w latach 90. dominowały seriale amerykańskie, a dziś zostały wyparte przez polskie produkcje. Stało się tak, ponieważ polskie seriale dużo lepiej opowiadają o życiu Polaków, niż te zagraniczne. Może w przypadku książek da się uczynić podobnie.
Na pewien paradoks w "zapraszaniu" Boya, w kontekście idei imienin, zwracał uwagę krytyk literacki Tadeusz Nyczek. - Przecież on miał bardzo duży wkład w tłumaczenie literatury obcej. Przyczynił do tego, że Polacy zaczęli czytać literaturę obcą, zwłaszcza francuską.
Co ciekawe, w niektórych przypadkach tłumaczenia Boya pod względem języka, były bardziej celne, niż oryginały. - Przekładając starał się dociec istoty języka, z którego tłumaczył, po to żeby język, na który przekładał, oddawał nawet jaśniej to, co jest zawarte w oryginale - zwracał uwagę gość Hanny Marii Gizy.
Zdaniem prof. Małgorzaty Szpakowskiej niezwykła precyzja Tadeusza Boya-Żeleńskiego była jego reakcją na "bulgoty młodopolskie" - On protestował przeciw mętniactwu skandynawsko-germańskiemu. W efekcie powstała literatura, która jest krystaliczna pod względem językowym. To jest przepiękny język polski, niezwykle czytelny, czego o stylu jego rówieśników powiedzieć się nie da...
Więcej na temat Tadeusza Boya-Żeleńskiego i współczesnego odczytywania jego twórczości - w nagraniu audycji przygotowanej przez Hannę Marię Gizę.
bch/asz