10 listopada 1918 roku Józef Piłsudski przybył do Warszawy. Wbrew dość powszechnej opinii Komendant nie był witany przez tysiące warszawiaków, ale grupkę zaufanych członków Polskiej Organizacji Wojskowej i członka Rady Regencyjnej księcia Zdzisława Lubomirskiego. Nie było powszechnego entuzjazmu, kwiatów i przemówień, bo tylko kilka wtajemniczonych osób wiedziało o przybyciu Piłsudskiego do stolicy i witało go na dworcu.
Po raz pierwszy
Słynne zdjęcie, na którym Piłsudski w otoczeniu notabli i tłumu witających go warszawiaków kroczy obok pociągu, faktyczne pochodzi z Warszawy, ale zostało zrobione 12 grudnia 1916 roku, kiedy to Piłsudski przybył na rozmowy z członkami Tymczasowej Rady Stanu. Była to druga podczas wojny wizyta Komendanta w stolicy. Po raz pierwszy przybył tam w sierpniu 1915 roku, kiedy stolica znalazła się już w rękach Niemców. Jego wizyta odbyła się wbrew woli państw centralnych i dowództwa Legionów, w których pełnił funkcję Komendanta I Brygady. Po spotkaniu z przedstawicielami stronnictw niepodległościowych i sprzeciwie wobec dalszego werbunku do Legionów opuścił miasto, co zresztą zasugerowały mu władze okupacyjne. Tak, więc pierwsza wizyta Piłsudskiego w stolicy trwała zaledwie kilka godzin.
Po raz drugi
Druga wizyta Piłsudskiego ta, z której pochodzi wspomniane już słynne zdjęcie odbywała się w całkowicie innej atmosferze. "Swego Komendanta" witały setki warszawiaków, przede wszystkim młodzież, działacze POW i legioniści. Podczas przejazdu Piłsudskiego do hotelu, wśród wiwatów i okrzyków radości, wyprzęgnięto konie i powóz, którym poruszał się Komendant ciągnięty był przez młodych ludzi.
TYLKO W SERWISIE RADIA WOLNOŚCI TYSIĄCE DŹWIĘKÓW WSPOMNIENIOWYCH O JÓZEFIE PIŁSUDSKIM I ODZYSKANIU NIEPODLEGŁOŚCI
Historyczne i symboliczne zarazem przybycie do Warszawy miało miejsce 10 listopada 1918 roku. Latem 1917 roku, po tak zwanym kryzysie przysięgowym, Piłsudski został osadzony przez Niemców w więzieniu w Magdeburgu. Razem ze swoim wiernym towarzyszem Kazimierzem Sosnkowskim przebywał tam do listopada 1918 roku. Jesienią tego roku, kiedy sytuacja Niemców stawała się coraz gorsza, a zrewoltowani żołnierze omamieni komunistyczną propagandą próbowali rozniecać "płomień rewolucji", rząd niemiecki postanowił sięgnąć po Piłsudskiego. Harry von Kesseler próbował go przekonać, aby ten w zamian za wypuszczenie z więzienia złożył między innymi deklarację, że Polacy nie będą prowadzili wojny z Niemcami o granicę. Piłsudski zdecydowanie odmówił, słusznie rozumując, że czas działa na jego korzyść. 8 listopada niemiecki rząd zdecydował się na uwolnienie Komendanta. Razem z Kazimierzem Sosnkowskim został on przetransportowany do Berlina, gdzie ponownie próbowano na nim wymusić ustępstwa i poparcie niemieckich władz okupacyjnych w Królestwie, po raz kolejny Piłsudski odmówił. Tymczasem w Warszawie zaczynało wrzeć, mieszkańcy stolicy rozpoczynali rozbrajanie Niemców.
Po raz trzeci
W niedzielny poranek, 10 listopada 1918 roku, na warszawski Dworzec Wiedeński przybył specjalny pociąg z Berlina. Do Warszawy przybył Józef Piłsudski. Stało się to, o czym od kilku dni plotkowało całe miasto. Ponieważ władze niemieckie obawiały się politycznych manifestacji, które łatwo mogły przerodzić się w krwawe zamieszki, przyjazd Piłsudskiego otoczony został ścisłą tajemnicą. Zaledwie kilka osób przybyło o 7 rano na Dworzec Wiedeński. Oficjalnie w imieniu Rady Regencyjnej Piłsudskiego witał książe Zdzisław Lubomirski ze swoim adiutantem Stanisławem Rostworowskim. Na dworcu obecni byli również ludzie Piłsudskiego. Adam Koc – szef POW na okupację niemiecką, Aleksander Prystor, Kazimierz Stamirowski, Konstanty Abramowicz i dziennikarz Wacław Czerski. Koc wspominał: "Rozważałem, co powinienem zrobić. Było dla mnie pewne, że nie należy dopuścić do tego, aby pierwszy witał Józefa Piłsudskiego przedstawiciel Rady Regencyjnej, będącej instytucją powołaną do życia przez rząd zaborczy".
Piłsudski przyjął zaproszenie księcia Lubomirskiego i razem z Kocem udali się do jego domu na Frascati. Tak wizytę Piłsudskiego wspominała Księżna Lubomirska: Piłsudski słuchał – mówił mało – nie chciał wyrażać zdania przed rozpoznaniem położenia – zawsze zagadkowy, uczynił na Zdzisiu raczej dodatnie wrażenie, ale wydał mu się mizerny i zmęczony więzieniem. Z relacji księcia Lubomirskiego wynikało, że Piłsudski chciał jechać do Lublina, gdzie kilka dni wcześniej powstał rząd Ignacego Daszyńskiego. Ostatecznie Piłsudski postanowił zostać w Warszawie, gdzie lotem błyskawicy rozeszła się wiadomość o jego przybyciu. Nadzwyczajny dodatek "Kuriera Warszawskiego" zamieścił notatkę, w której informował: "Dziś o godz. 7 m. 30. z rana pociągiem pospiesznym z Berlina przybył do Warszawy komendant Józef Piłsudski".
Po rozmowach z księciem Lubomirskim, Piłsudski udał się na ulicę Moniuszki 2, gdzie jego podkomendni przygotowali mu kwaterę. Pod budynkiem zaczęły gromadzić się tłumy. Piłsudski, z udekorowanego balkonu wygłosił krótkie przemówienie. "Obywatele! – mówił – Bardzo gorąco dziękuję Wam za to przyjęcie tak serdeczne, któreście mi zgotowali. Po raz trzeci wita mnie Warszawa, a wita mnie jako tego, który krew i życie swoje każdej chwili Ojczyźnie i ludowi polskiemu oddać gotów". W kolejnych godzinach Piłsudski prowadził nieustanne rozmowy z przedstawicielami Rady Regencyjnej, niemieckiego Sztabu Generalnego i przedstawicielami rad żołnierskich.
Tylko na chwilę udało się Piłsudskiemu w tym dniu oderwać od spraw politycznych. Udał się na drugą stronę Wisły, aby spotkać się z Aleksandrą Szczerbińską i zobaczyć po raz pierwszy swoją 9 miesięczną córkę Wandę, która urodziła się, gdy Piłsudski przebywał w Magdeburgu.
W 1930 roku tak pisał Piłsudski o tym dniu: "Cały dzień spędziłem na ulicy Moniuszki i starałem się, choć trochę, poorientować w sytuacji […] Przychodziły różne delegacje z mowami, odbywała się pod balkonem manifestacja, do której musiałem wychodzić. I to wszystko odbywało się po dzikich wrażeniach nagłego zwolnienia mnie z Magdeburga […] Kiedy wreszcie około godziny dziesiątej wieczorem zakazałem kogokolwiek wpuszczać do mnie i zastanowiłem się nad sytuacją, w której znalazłem się w stolicy Polski, w której panował Beseler, zdecydowałem natychmiast wyjechać z Warszawy […]". Komendant chciał jechać do Lublina, ale wypadki tego wieczora toczyły się w ekspresowym tempie.
Udało mu się zasnąć tylko na chwilę, gdyż przybyła do niego delegacja Rady Żołnierskiej, która przejęła dowództwo nad całym wojskiem w Warszawie i okolicach. Żołnierze zgłosili gotowość poddania się decyzjom Piłsudskiego, o ile otrzymają gwarancje ochrony i możliwość bezpiecznego powrotu do Niemiec. Komendant postawił trzy warunki: oddanie broni i sprzętu wojskowego, oddanie taboru kolejowego i przekazanie łączności. Po latach Piłsudski wspominał: "Broń, lokomotywy i wagony stanowiły w tym czasie takie precjoza, że warto było zagrać na tę umowę, której nawet z pewnością dotrzymać nie mogę. Pamiętałem dobrze swoje myśli w wagonie, pędzącym z Berlina do Warszawy i unoszącym mnie poprzedniej nocy z więzienia na swobodę i pamiętałem, jak jedną z najbardziej dokuczliwych dla mnie myśli była, że nas okupanci mogą zostawić bez jednej lokomotywy i bez jednego telefonu, czyniąc z nas prymitywy pod względem techniki życia. Nazajutrz rano dałem odpowiedź zgadzającą się na gwarancję".