"Droga krzyżowa" Pietera Bruegla starszego to obraz z roku 1564, obecnie eksponowany w Kunsthistorisches Museum w Wiedniu. Na stosunkowo niewielkiej powierzchni (obraz ma wymiary 124 na 170 cm) malarz umieścił około 500 postaci.
Pejzaż Bruegla okazał się niejednorodny: gdy twórcy filmu usunęli z reprodukcji postacie, aby poszukać odpowiednich plenerów, okazało się, że malarz zastosował aż siedem różnych perspektyw, mistrzowsko i niezauważalnie połączonych w spójną kompozycję.
Pieter Brueghel starszy (1564): Droga krzyżowa, źr. Wikipedia, public domain
- To pozwoliło Brueglowi na umieszczenie tej ogromnej liczby osób w sposób klarowny i przejrzysty, budując dramaturgię i narrację - tłumaczył w "Sezonie na Dwójkę" Lech Majewski. - Zrozumienie tego faktu to był pierwszy krok we właściwą stronę - opowiadał o swojej pracy reżyser.
Po roku prób można więc było wreszcie zacząć poszukiwania odpowiednich "brueghlowskich" plenerów. Większość znaleziono w Polsce, w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. W wybranych lokalizacjach kręcono sceny z udziałem wielu statystów, odzianych w stroje, których wzory zaczerpnięto z obrazu. Dbałość o szczegół zaczynała się na wyborze materiałów, a kończyła na ręcznym szyciu każdego ubioru.
Sfilmowany materiał poddano żmudnej obróbce komputerowej, aby uzyskać efekt zanurzenia widza w obrazie Bruegla. Była to praca benedyktyńska.
- Miałem wrażenie, że jestem opatem w klasztorze, a graficy komputerowi przy monitorach to iluminatorzy starych ksiąg - tak reżyser wspomina ten etap pracy.
Reakcje na film "Młyn i krzyż" są rozmaite i nieoczekiwane. Brutalność kilku scen spotyka się ze sprzeciwem niektórych widzów. Gdy reżyser broni się, że w wielu filmach pokazywane są sceny przemocy, pada odpowiedź: "tak, ale to w filmach". Tak, jakby odbiorcy postrzegali film Majewskiego jako obraz. Inna nietypową reakcją jest traktowanie "Młyna i krzyża" jako filmu dokumentalnego.
W czwartkowym "Sezonie na Dwójkę" z reżyserem Lechem Majewskim o jego ostatnim filmie "Młyn i krzyż" rozmawiała Hanna Maria Giza.
Jakie znaczenie miały rozpadliny skalne w malarstwie XVI wieku, co zaoferowało twórcom filmu niebo w Nowej Zelandii, dlaczego w Wilamowicach mówią po flamandzku i w jaki sposób Rutger Hauer sam siebie przekonał do zagrania Brueghla - między innymi o tym można się dowiedzieć, klikając ikonę dźwięku w ramce "Posłuchaj" po prawej stronie.