Włochy – pizza, spaghetti, ciepło, przystojni czarnoocy mężczyźni, catenaccio, calcio, birra e zuppa romana. Stereotypy, z których sami Włosi się śmieją, a śmiejąc się z nich – podtrzymują je.
- Jak słyszę "słoneczna Italia" to się denerwuję, bo nie lubię takich zwrotów – mówi italianistka z Uniwersytetu Warszawskiego, tłumaczka prof. Joanna Ugniewska. - Ale trzeba przyznać, że wszyscy wielcy podróżnicy tak traktowali Włochy: jako raj na ziemi, miejsce nie tylko kultury ale i natury. Zawsze ta podróż była odnowieniem duchowym; klimat zajmował w tych relacjach niebagatelne miejsce. Dziś tego zwrotu nie da się już używać. Chyba tylko w tych strasznych książkach o Toskanii, w których występują wszystkie możliwe zbitki. To nieszczęście dla tego pięknego regionu, bo nikt się już z niczym innym nie przebije…
Mówi się, że Florencja zatrzymała się w czasach renesansu, bo tego chcą turyści. Trudno jest proponować coś nowego, bo taki jest obraz tego miasta. Florencja zatem – podobnie jak Wenecja czy Padwa – stała się niewolnicą własnej legendy, urosłej (a może skarlałej) do potęgi stereotypu.
- Jeśli zaś chodzi o stereotypy związane z przyrodą, to muszę powiedzieć, że pod tym względem Polska jest bardzo bogata! – zachwyca się osiadły w Polsce dr Leonardo Masi, polonista z Uniwersytetu Karola Wyszyńskiego. - Może słońca jest trochę mniej ,ale jest mnóstwo ciekawych miejsc: parki, lasy…
Moda na Toskanię zaczęła się od… Prowansji. "Rok w Prowansji" Petera Mayle'a to, jak mówi prof. Ugniewska, "tekst założycielski": Intelektualista ucieka na południe, piękne, bogate i przyjemne.
- Zabiera rodzinę, buduje dom, je, pije, brata się z miejscową ludnością, ale tylko prostą, żadnego profesora nie wypatrzy, tylko samych murarzy i kucharzy. Odnajduje utraconą prostotę. To się wszystkim spodobało i można było kopiować. Potem była Frances Mayes "Pod słońcem Toskanii" i nieskończona liczba innych. Ciągle to samo.
- To idylliczna kraina, do której każdy chciałby pojechać, doświadczyć tej pięknej prostoty. Choć, z drugiej strony, to region wyjątkowo bogaty kulturalnie. Szukać prostoty w Toskanii to dla mnie sprzeczne wewnętrznie - zastanawia się dr Katarzyna Kasia, tłumaczka i wykładowczyni warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. - Pierwsze wrażenie to zachłyśnięcie się tym krajem. Człowiek by sobie utknął w tych banałach i posiedział w nich. Ważniejsze jest drugie włoskie doświadczenie, gdy pod turystyczną powierzchnią zaczynamy odkrywać prawdę, która jest trudniejsza, ale Italia nabiera wielu kolorów.
Takim trudnym doświadczeniem jest często zetknięcie z wszechogarniającą biurokracją, połączoną z kosmicznym bałaganem i wspieraną przez urzędników przekonanych o własnym autorytecie i powadze. Mówili o tym goście Dwójki, mówi o tym przezabawny felieton Umberto Eco "Jak wyrobić sobie nowe prawo jazdy"...
W poszukiwaniu stereotypów zapuściliśmy się daleko na południe - do Neapolu. O tym mieście mówił Erri De Luca, pochodzący zeń pisarz.
- Napoletanitá nie istnieje. I nigdy nie istniała. Neapol i jego mieszkańcy nigdy nie dali się opisać, zdefiniować… ani nawet policzyć. Nic o nich do końca nie wiadomo. Ostatnio wybory na burmistrza wygrał kandydat, któremu żaden sondaż nie dawał żadnych szans. Tacy są neapolitańczycy: nie da się wśród nich przeprowadzić rzetelnych badań socjologicznych. Na pytania odpowiadają inaczej niż myślą, zwodzą, oszukują…
Audycję przygotował Bartosz Panek.