Miłością do folkloru Włodzimierz Kotoński, pionier muzyki elektroakustycznej, zapałał jeszcze jako młody chłopak. - To się mogło wziąć z tego, że w pierwszych latach okupacji mój wuj pracował jako geodeta i robił pomiary lasu w opoczyńskim. Zabierał mnie do pomocy. Tam usłyszałem śpiewy Mazowszan. Zacząłem chodzić do biblioteki i studiować Kolberga z różnych dzielnic - wspominał w wywiadzie nagranym w 2004 roku przez Annę Szotkowską.
>>>Wspomnienie o Włodzimierzu Kotońskim<<<
Zasłuchany w muzyce z różnych regionów, najmocniej ukochał jednak Podhale. Związał się z nim już w latach 50. XX wieku. Wówczas przyjechał do Kościeliska z misją stworzenia zespołu regionalnego. Uczestniczył w cotygodniowych góralskich posiadach, przysłuchiwał się śpiewom i muzyce.
- Młodzież rwała się do tańców. Chłopcy wychodzili na dwór i śpiewali na głosy, góry zaś przepięknie te śpiewy odbijały. Najlepiej ich było słychać, jak się rozchodzili o północy do domów - opowiadał kompozytor.
Podczas pobytu w Kościelisku Kotoński zasmakował nie tylko w góralskich zabawach, ale poznał też najwybitniejszych ówczesnych muzyków podhalańskich: Władysława Zaryckiego, słynny muzykancki ród Maśniaków, wybitnego tancerza Józefa Leśniaka z Kościelska oraz Stanisława Nędzę Chotarskiego (w którego domu przez pewien czas mieszkał). - Dom Chotarskiego miał taką zaletę, że w rogu jego ganku stała beczka z kapustą kiszoną i po posiadach intensywnych wspaniale było nabrać z niej sosu do kubka i wyrównać w sobie różne poziomy - wspominał.
Z kolei w Bukowinie Tatrzańskiej Kotoński poznał legendarną skrzypaczkę Bronisławę Konieczną-Dziadońkę. Odwiedzał też inne miejscowości (m.in. Ratułów, Dzianisz). Miał rozległą wiedzę o muzyce i muzykach góralskich. Rezultatem prowadzonych na Podhalu badań była praca "Góralski i zbójnicki", opublikowana w 1956 r.
Więcej góralskich wspomnień Włodzimierza Kotońskiego - w nagraniu audycji.
bch/mm