Hołd dla mistrzów fotografii
Bartosz Frątczak to artysta-fotograf, pochodzący ze Stargardu, od lat mieszkający w Wilnie. Dokumentował znikające ślady kultury żydowskiej w Wilnie oraz portretował świadków historii – żołnierzy polskich z czasów Drugiej Wojny Światowej. Niedługo w Wilnie zostanie otwarta jego wystawa, na której zostaną zaprezentowane zdjęcia z architekturą współczesnego Wilna i portrety jego mieszkańców.
- Będzie to podróż po współczesnym mieście, śladami dawnych mistrzów fotografii: Józefa Czechowicza, Stanisława Fielberta Flerego, Jana Bułhaka – mówił fotograf – Wystawa, którą będę pokazywał w Pałacu Władców jest hołdem, który chcę oddać wielkim fotografom, którzy są dla mnie inspiracją.
Frątczak, mimo pandemii, wciąż tworzy z nadzieją, że jego fotografie będą mogły ujrzeć światło dzienne. Czas kryzysu postrzega jako akt twórczy.
Relacjonował Kamil Zalewski
Dwa języki, dwie kultury, jedna rodzina
Wraz z Wojciechem Jankowskim wybraliśmy się do dwóch Polsko-Ukraińskich rodzin, by dowiedzieć się, jak wygląda życie w takich dwujęzycznych domach, jak rodzice radzą sobie z wychowaniem dzieci.
- Zależało mi, żeby dzieci mówiły po polsku i rozumiały Polskę. Cały ten bagaż kulturowy, przenoszony przez literaturę, filmy. To wymaga uwagi i starań od rodzica na emigracji, który musi się starać, by utrzymać odpowiednią higienę językową i zasady dla niego istotne – mówił jeden z rodziców, pan Artur, zwracając uwagę na szereg „pułapek” czyhających na bilingualne dzieci i ich rodziców.
- Kiedy dziecko rozwija swoje kompetencje językowe bardzo ważne jest, by rozmawiało z szerszym kręgiem osób, czytało – mówiła pani Katarzyna, polska mama.
Z pewnością, choć początkowo może wydawać się to niełatwe, wychowanie dzieci dwujęzycznie, może przynieść im spore profity w przyszłości. Tym bardziej, jeśli z językiem przyswoją także drugą kulturę.
Lwowski folklor miejski
Legenda ukraińskiej sceny muzycznej, kompozytor, tłumacz Wiktor Morozow, wraz z Batiar Bandem Halychyna od lat wykonują tak zwane pieśni baciarskie – lwowski folklor miejski. Wraz z poetą Andrijem Panczyszynem, Morozowowi udało się nie tylko przywrócić o życia stare piosenki lwowskie, ale i stworzyć nowy baciarski repertuar. Opowiada on o legendarnych postaciach dawnego Lwowa, knajpach, życiu w tym mieście, a wszystko lwowską gwarą!
- Pochodzę z Tarnopolszczyzny, mieszkając tam nie miałem pojęcia o subkulturze baciarskiej. Dopiero na studiach, we Lwowie poznałem prawdziwych baciarów – w akademiku, gdzie mieszkałem, pracowali pan Józio i pani Zosia. Lubiliśmy wieczorem z chłopakami kupić wino i iść do nich pogadać przy kieliszku. Śpiewali nam wtedy baciarskie pieśni, opowiadali anegdoty. Później zacząłem zastanawiać się, czemu nikt nie wykonuje tego repertuaru?? Po jakimś czasie postanowiłem sam spróbować swoich sił.
Tak zrodził się Batiar Band Halychyna. Pewne stare pieśni nieco uwspółcześniono, by mogło się z nimi identyfikować młodsze pokolenie Lwowian. Gdy pierwsza płyta stała się popularna, Morozow postanowił, że mogłyby pojawić się także nowe baciarskie pieśni. Muzyk chciał rozpocząć współpracę z Panczyszynem, w którego tekstach odkrył nowy baciarski sznyt. Choć poeta sceptycznie odnosił się do tego pomysłu – uważając, że ta kultura już się nie odrodzi – wkrótce przystał na pomysł Morozowa. Obecnie także nowe baciarskie utwory święcą triumfy. Morozow wie, że nie mogło być inaczej:
- Z tego, co wiem, folklor lwowski starali się przywracać do życia Polacy w Krakowie czy Warszawie, ale nie powiodło się to. Bo te piosenki mogły powstać, i powstają, tylko we Lwowie!
***
Tytuł audycji: Z muzyką po Kresach
Prowadziła: Mariana Kril
Gość: Wiktori Morozow (kompozytor, muzyk, baciar)
Data emisji: 14.11.2020
Godzina emisji: 18.05
mg