Beata Sabała-Zielińska: ratownik TOPR nigdy nie powie: "głupi turysta"

Ostatnia aktualizacja: 08.11.2021 12:00
- Jeśli spojrzymy na statystyki TOPR, to rocznie w Tatry wychodzi blisko 4 mln ludzi, więc trudno spodziewać się, żeby wszyscy byli doskonale przygotowani. Natomiast ratownicy nigdy nie oceniają tych, których ratują - mówiła w "Poranku Dwójki" Beata Sabała-Zielińska, dziennikarka, autorka książki "TOPR 2. Nie każdy wróci".
Śmigłowiec Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego
Śmigłowiec Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia RatunkowegoFoto: Pixabay.com

W swojej książce dziennikarka, góralka z pochodzenia, przygląda się z bliska pracy tatrzańskich ratowników. Na antenie Dwójki podkreślała, że mają oni ogromny szacunek nie tylko do gór, ale także do każdego, kto po nich chodzi.


Posłuchaj
16:28 Dwojka_Poranek_Dwojki 2021_11_08-08-34-04.mp3 Beata Sabała-Zielińska o specyfice pracy w TOPR (Poranek Dwójki)

Poranek 1200.jpg
"Marzenie jak realizacja projektu". Miłka Raulin i Korona Ziemi

 -  W skrajnych przypadkach, gdy ktoś wzywa śmigłowiec, udając chorego, a potem wyskakuje z tego śmigłowca na lądowisku jak kozica, ratownicy biorą go na poważną rozmowę. Natomiast określenie "głupi turyści", którym czasem posługujemy się my, dziennikarze, w ogóle nie przechodzi im przez usta - wyjaśniała. - Oni zakładają, że zdarza się tak, że nasze wyobrażenie o Tatrach ma się nijak do zetknięcia z tymi górami.

Większość członków Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego pochodzi z Podhala, wielu z nich to dzieci lub wnuki ratowników. Ale są też osoby z innych regionów Polski, np. prezesem TOPR został we wrześniu Bolesław Pietrzyk, który jest warszawiakiem.

- Regułą jest jednak, że nie są to amatorzy. Już wtedy, gdy są kandydatami na kandydatów na ratownika, umieją się wspinać, świetnie jeżdżą na nartach, uprawiają sporty ekstremalne - wyjaśniała Beata Sabała-Zielińska.

Czytaj także:

Podkreślała też, że TOPR jest organizacją elitarną.

- Jeśli ktoś chce być ratownikiem, to musi znaleźć dwóch członków wprowadzających, którzy powiedzą: "znamy tego człowieka, ręczymy za niego, to jest dobry materiał na ratownika". Proces kandydacki trwa 2-3 lata i już wtedy TOPR dużo inwestuje w takiego człowieka, szkoląc go. Okres ten kończy się egzaminami. Członkowie wprowadzający są natomiast takimi ojcami chrzestnymi danego ratownika przez cały okres jego pracy i jeśli ten człowiek się nie sprawdza, oni również dostają "burę" - opowiadała dziennikarka.

Beata Sabała-Zielińska mówiła też o silnej więzi, która łączy toprowców. - Oni muszą na sobie polegać, to jest to braterstwo liny, że ja tak bardzo ufam swojemu koledze, że mogę z nim pójść na najtrudniejszą akcję i wiem, że on jest doskonale wyszkolony i zrobi wszystko, żebym ja także był bezpieczny. Stąd biorą się te przyjaźnie, więzy nie do rozerwania. Partnerki ratowników wiedzą, że TOPR jest najważniejszy. Oni tworzą swoiste trójkąty: on, ona i TOPR.

***

Tytuł audycji: Poranek Dwójki

Prowadził: Paweł Siwek

Gość: Beata Sabała-Zielińska (dziennikarka, autorka książki "TOPR 2. Nie każdy wróci")

Data emisji: 8.11.2021

Godzina emisji: 8.30

mg

Czytaj także

Walka o marzenia, czyli Polki na krańcach świata

Ostatnia aktualizacja: 25.02.2020 11:00
 - One mają pragnienie, by wyruszyć poza horyzont, doświadczyć czegoś nowego. Bardzo silnie czują swój nomadyczny gen - podkreślała Ula Ryciak, opowiadając o bohaterkach swojej książki "Poławiaczki pereł. Pierwsze Polki na krańcach świata".
rozwiń zwiń