Andrzej Łapicki był aktorem, reżyserem, profesorem oraz rektorem Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie, a także posłem na Sejm RP. Przez wiele lat pracował jako lektor Polskiej Kroniki Filmowej. Miłośnicy kina znają go z ról m.in. w "Ziemi obiecanej", "Wszystko na sprzedaż" oraz "Wesela". W pierwszą rocznicę jego śmierci w cyklu "Głosy z przeszłości" zamieściliśmy pierwszą część gawęd aktora.
Andrzej Łapicki wspominał swoje rodzinne korzenie z Mińska Litewskiego, gdzie pradziad był wojewodą, ojca - chłodnego, introwertycznego profesora prawa - i piękną, ciepłą, towarzyską matkę. - Wziąłem od nich po połowie wszystkich cech, tak dobrych, jak i niedobrych. Podobnie, jak mój ojciec, uważam, że po pierwsze w życiu trzeba do wszystkiego zachowywać dystans, co nie znaczy, że zawsze mi się to udawało - zwierzał się bohater audycji.
Artysta opowiadał o domu, w którym mieszkał z rodzicami na Nowym Zjeździe w Warszawie i zdobiących go mostkach jak w Wenecji. - Warszawa była piękna. Oprowadzałem niegdyś mojego przyjaciela Tadeusza Konwickiego po okolicach Placu Piłsudskiego, opowiadając jak tam tętniło życie, inaczej niż dziś - wspominał.
Do szkoły przyszły aktor chodził w tychże okolicach i przez okno swojej klasy oglądał wnoszenie dekoracji do Teatru Narodowego. - To nie znaczy, że dlatego zostałem aktorem. Zostałem nim dzięki matce, która interesowała się sceną, zabierała mnie też do opery. Gdy miałem cztery lata, dziadek kupił mi abecadło i nauczyłem się czytać. Nie dlatego, że byłem genialny; po prostu wcześnie je dostałem. Bardzo ważne jest otoczenie, w jakim człowiek obraca się w najmłodszym wieku. Do dziś nie usnę, jeśli nie przeczytam kilkudziesięciu stron czegokolwiek - mówił Andrzej Łapicki.
Najpierw chciał być poetą lub dziennikarzem. Na próby niezależnego teatru trafił trochę przez przypadek. Jako aktor z łatwością zdobył sobie przychylność płci pięknej. Kreowano go na największego polskiego amanta w kinie powojennym. “Nie jest to rzecz, do której bym przywiązywał największą wagę. Właśnie, jeżeli udało mi się przełamać ten stereotyp parę razy, to uważam za swój sukces, za swoje osiągniecie” – stwierdzał w jednym z wywiadów.
Na potwierdzenie tych słów aktor mówił o małżeństwie jako instytucji. - Czy ma sens, czy nie ma, tego do końca nie wiadomo. Dziś małżeństwa stają się coraz bardziej krótkoterminowe. Pewnie całkowitego sukcesu nigdy nie ma. To jest jak z demokracją: małżeństwo ma swoje wady, ale niczego lepszego dla związku dwojga ludzi jeszcze nikt nie wymyślił - podkreślił aktor.
Poza teatrem, drugą miłością aktora była piłka nożna. Do legendy powojennego życia Warszawy przeszły namiętne futbolowe dyskusje prowadzone przez Łapickiego z Tadeuszem Konwickim i Gustawem Holoubkiem przy stoliku w Kawiarni Czytelnik.
- Za kulisami, w fotelu, Andrzej Łapicki siedział już w kostiumie. Miał taki zwyczaj. Nawet na dwie sceny przed swoim wejściem słuchał, jak grają, by wejść w tym nastroju. Nie wyskakiwał na scenę, jak to się zdarza czasem aktorom, tylko zbierał skupienie - tak wybitnego aktora, zmarłego 21 lipca 2012 roku, wspominał w Dwójce przyjaciel z teatru, Jarosław Gajewski.
Andrzej Łapicki do końca swoich dni powtarzał, że teatr to jest słowo, że od słowa wszystko się zaczyna. Pietyzmem w podejściu do tej materii naznaczona była każda jego rola. Tym, jak mówił, zmuszał publiczność do myślenia.
Na dalsze gawędy jednego z najwybitniejszych polskich aktorów XX wieku w audycji "Głosy z przeszłości" codziennie - od poniedziałku do piątku (22 - 26 lipca) o godzinie 11.45.
kw