Z rozpoznawalnością filmu "Magnat" jest nieco podobnie co z samym jego twórcą, Filipem Bajonem. Wiadomo, że reżyser wyrasta znacząco ponad przeciętną jeśli chodzi o filmową wyobraźnię, nigdy nie wiadomo jednak, czy będzie ona miała szansę objawić się w pełni w kolejnym jego filmie. Bajon bowiem ryzykuje. Nie waha się używać radykalnych środków do opowiedzenia swoich filmowych wizji. Zawsze jest jednak blisko granicy przesady, która łatwo może zamienić się w kicz.
Na granicy kiczu
W pewnym sensie podobnie było z innym zdolnym polskim reżyserem, Andrzejem Żuławskim. Filmy obu można podzielić na te, które się nie udały w związku z radykalizmem zastosowanych środków filmowych, oraz te, które balansując na granicy przesady pozostają jednak po dobrej stronie tej granicy, co skutkuje obrazami wybitnymi. W przypadku Bajona do tej drugiej grupy, poza "Magnatem", zaliczyć można na pewno takie obrazy jak: "Wizja lokalna 1901" (1980), "Wahadełko" (1981) czy może nieco mniej udany "Kamerdyner" (2018).
Niestety takie filmy jak "Przedwiośnie" (2001), "Poznań '56" (1996), czy właśnie "Kamerdyner" cierpią na niewłaściwym doborze aktora wcielającego się w główną rolę. Jednak "Magnata" zdecydowanie ten problem nie dotyczy - Jan Nowicki grający księcia Hansa Heinricha von Teuss stworzył niezapomnianą kreację.
- Ja wiem jedno, że Jan Nowicki zagrał wspaniałą wielką rolę i to na pewno pozostanie - mówił Filip Bajon w audycji Bożeny Markowskiej w Polskim Radiu.
23:56 Magnat1.mp3 „Magnat - pierwowzór bohatera filmu Filipa Bajona”. Audycja Bożeny Markowskiej. (PR, 25.12.1993)
Z kolei sam aktor przyznawał w wywiadzie, że była to jedna z tych postaci, z którymi w momencie ukończenia zdjęć rozstawał się ze smutkiem.
Saga rodzinna
"Magnat" jest dziełem przewrotnym już choćby ze względu na nietypowy w polskim kinie dobór bohaterów. Opowiada bowiem o jednym z ostatnich dziedziców księstwa Pszczyńskiego i jego trzech synach. Pod względem narodowości książęta pszczyńscy byli Niemcami, ale ze względu na liczne kontakty z Polską, jak choćby to, że ich fortuna od zakończenia I wojny światowej znajdowała się na terenie Rzeczypospolitej, w dużym stopniu byli oni z polskością związani. Nietypowe dla polskiego kina zainteresowanie wspólną, niemiecko-polską historią wynika z korzeni reżysera, który urodził się w poznańskiej rodzinie z silnymi tradycjami mieszczańskimi. Swoisty bunt Bajona na kostyczność i niezmienność świata, z którego się wywodził, stworzył unikalny punkt widzenia twórcy "Magnata".
- Szukałem tematów, które byłyby związane ze sprawami pogranicza i pod tym względem ta historia pasowała idealnie. Interesowała mnie też postać księcia, ale tak naprawdę nie wiedziałem, co ona znaczy - mówił w audycji Polskiego Radia Filip Bajon.
Trudne wybory
"Magnat" często bywa porównywany do filmów Luchino Viscontiego, ponieważ opowiada o końcu świata arystokracji i o tym, jak jej przedstawiciele ten koniec przeżywali. W wydaniu Bajona jest to historia fascynująca, uchwycił on bowiem potęgę formacji arystokratycznej, która w filmie przejawia się przede wszystkim w pełnej wewnętrznej dumy, ale i żywej inteligencji osobowości księcia von Teuss, w którego tak znakomicie wcielił się Nowicki.
- Było w tej historii dużo informacji wzajemnie sprzecznych i ja sobie wybierałem tę, która mi odpowiadała. Jak się dowiedziałem, że książę miał podsłuch, bo chciał wiedzieć, co się dzieje w kuchni, to wtedy pojawiła się sfera metafizyczna postaci - mówił Filip Bajon w audycji Polskiego Radia. - I wtedy już dosyć dużo wiedziałem. Dlatego książę stał się głównym bohaterem, bo on był takim demiurgiem. Kimś, kto trzymał w swoim ręku wszystkie sznurki - dodawał reżyser.
Wobec szaleństwa niemieckiego hitleryzmu coraz bardziej zyskującego na znaczeniu w latach 30., książę, w przeciwieństwie do swojego najstarszego syna Franzla (Olgierd Łukaszewicz), z typową dla arystokracji pogardą postanowił zignorować obce mu ideowo przemiany.
- Jednak książę przeliczył się. Historia była zbyt silna i ktoś inny pociągał jeszcze mocniejsze sznurki i nagle książę z demiurga stał się po prostu ofiarą. I to było dla mnie najbardziej interesujące w znaczeniu tej postaci i w konstrukcji całego scenariusza - tłumaczył Bajon w Polskim Radiu.
Choć reżyser tak wielką wagę przyłożył do siły wyrazu głównego bohatera, to jednak najmocniejszym elementem filmu pozostanie z pewnością rozmach inscenizacyjny tak rzadko spotykany w polskim kinie.
az