Melodie i opowieści z wyspy Ruhnu

Ostatnia aktualizacja: 15.04.2023 12:00
Wyspa Ruhnu, leżąca 70 km od wybrzeży Estonii, jest malutka, ma niecałe 12 kilometrów kwadratowych, 65 mieszkańców i dwa sklepy w centrum wsi. Zimą można się tam dostać tylko samolotem, który często się psuje. A tymczasem historia osadnictwa na Ruhnu sięga 5 tys. lat p.n.e.
Audio
Snni Noormets, Lee Taul, Karoliina Kreintaal i Kairi Leivo
Sänni Noormets, Lee Taul, Karoliina Kreintaal i Kairi LeivoFoto: mat. pras.

Podczas drugiej wojny światowej 300-osobowa ludność Ruhnu musiała opuścić swoją wyspę z powodu okupacji przez Armię Radziecką. Ludzie byli rozproszeni po całej Szwecji, a wraz z nimi odeszły ich tradycje, historie, muzyka i pieśni. Dzięki badaniom skrzypaczek projektu Sounds & Stories of Ruhnu Island kultura muzyczna wyspy zaczyna znów rosnąć w siłę, choć mało brakowały, a zniknęłaby zupełnie. O szczęśliwym zrządzeniu losu, przez które stały się ambasadorkami Ruhnu, w rozmowie z Aleksandrą Tykarską opowiadały Lee Taul, Sänni Noormets i Karoliina Kreintaal.

Szczęśliwe zrządzenie losu


Okładka płyty "Ruhnu Saarel Mitu Otsa" Okładka płyty "Ruhnu Saarel Mitu Otsa"


- Zaczęło się, gdy studiowałam muzykę tradycyjną, a wtedy bardzo popularne były wyjazdy na Erasmusa do krajów skandynawskich, jak Szwecja, Norwegia, Finladia. Ja pojechałam do Malmo i któregoś dnia natknęłam się w biblitece na płytę z archiwalnymi nagraniami muzyki z Ruhnu. Ruhnu była dawniej zamieszkana przez Szwedów, szwedzkie radio dokonało tych nagrań w 1932 roku. Zachwyciła mnie ta płyta, zwłaszcza że miała bardzo dobrą jakość, w odróżnieniu od nagrań estońskich. Na tyle wpadło mi to w ucho, że postanowiłam zrobić coś na bazie tego materiału - mówiła Karoliina Kreintaal. Zaczęła od zebrania informacji, a potem pojechał na wyspę. Zainteresowała tym też Kairi Leivo, która pracowała w centrum muzyki tradycyjnej w Viljandi i wykorzystały to jako okazję, by rozwinąć nieco muzykę skrzypcową w formie obozu wyjazdowego.

Na wyspę nie jest tak łatwo się dostać, bo mimo że leży dość blisko brzegów Estonii, a jeszcze bliżej Łotwy, to podróż statkiem trwa nawet cztery godziny. Zimą ze względu na lód na Bałyku pozostaje samolot. - Dla mnie to był powolny proces poznawania wyspy, teraz mamy tama wielu przyjaciół, dobrze znamy teren, ale to zajęło trochę czasu, bo jeździłyśmy tam skupione na warsztatach skrzypcowych, a na resztę zwracałyśmy nieco mniej uwagi. Dla mnie trudna jest zawsze przeprawa łodzią, bo mam tendencję do choroby morskiej. Ale na największe wrażenie robi tam nieziemska, rajska przyroda: pachnące sosnowe lasy, wyłożone miękkim mchem, w którym rosną jagody. Świeże powietrze, morska bryza, piękne światło, biały piasek na plaży, ptaki przelatujące nad głową, foki wygrzewające się na kamieniach, to naprawdę obraz jak z książki - czarowała Lee Taul. 




W dawnych czasach ludzie na Ruhnu bardzo dużo śpiewali, zwłaszcza w kościele. Na Ruhnu są dwa kościoły, jeden mały, drugi duży. Mówi się o nich Babcia i Wnuczka. Do dziś ważną tradycją jest śpiewanie w kościelnym chórze, a śpiewa się w starym szwedzkim dialekcie, takim którego sami Szwedzi nie rozumieją. Kiedyś mieszkańcy wyspy powszechnie zajmowali się rybołówstwem i polowaniem na foki, a kobiety bez przerwy robił na drutach, nawet jak szły. - Kiedy estońscy Szwedzi uciekali przed rosyjską okupacją, ich domy i gospodarstwa zajęli przyjezdni Estończycy. Razem z wyjeżdżającymi zniknęły też tradycje Ruhnu, choć na wyspie pozostały dwie szwedzkie rodziny. Tradycje przyjezdnych się wymieszały. Repertuar nagrany przez szwedzkie radio w 1932 roku, który się zachował, to muzyka weselna. Tradycyjne grał ją duet skrzypków, do tego były oczywiście śpiewy. Dzięki dekadzie istnienia naszego obozu skrzypcowego muzyka z wyspy Ruuhnu staje się coraz bardziej popularna. Pojawiają się zapisy nutowe, nie tylko zrobione przez nas, ale i innych muzyków, na potrzeby innych zespołów. Artyści biorą udział w naszych warsztatach, a biorąc pod uwagę, jak to wyglądało przed dziesięcioma laty, gdy nikt nie wiedział nic o tych melodiach, to nieprawdopodobne jest to, że teraz te melodie gra się w całej Estonii - opowiadały artystki. Przyznają, że bawi ich nieco fakt, że uznawane są już teraz za ambasadorki wyspy Ruhnu, bo nie mają na wyspie korzeni. - Stało się to praktycznie bez przypadek. Ale jest nam miło, że tak się o nas myśli. Żywa muzyka na Ruhnu praktycznie już nie istnieje, mimo że niegdyś była to bogata tradycja. Ale muzycy odeszli. Z dumą wzięłyśmy więc na siebie zadanie, żeby nie dać tej muzyce odejść tak zupełnie, i chyba dobrze nam to wychodzi jak na razie.

***

Tytuł audycji: "Poranek Dwójki" 

Przygotowała: Aleksandra Tykarska

Data emisji: 15.04.2023

Godzina emisji: 9.10