Operator zakładu, spółka TEPCO, podała, że chodzi przede wszystkim o wysokie stężenie radioaktywnego izotopu jodu. Specjaliści ostrzegają, że skażenie wzrasta. W tym samym miejscu w niedzielę promieniowanie przekraczało normę ponad 1800 razy. Większość ekspertów jest zdania, że radioaktywne substancje, wydostające się z elektrowni, zostaną rozproszone po oceanie przez prądy morskie, nie czyniąc większej szkody innym krajom. Jednak tereny w pobliżu zakładu ulegną silnemu skażeniu.
W samej elektrowni trwają intensywne prace, mające na celu schłodzenie przegrzanych prętów paliwowych i niedopuszczenie do dalszego wycieku silnie radioaktywnej wody z zalanych pomieszczeń technicznych i podziemi zakładu.
Nie było zabezpieczeń?
Z dokumentów, opublikowanych przez japońskie media, wynika, że spółka TEPCO wielokrotnie ignorowała raporty specjalistów o niedostatecznym zabezpieczeniu zakładu, zbudowanego pół wieku temu. Ostatni taki raport, sporządzony w 2007 roku, mówi właśnie o niebezpieczeństwie w wypadku trzęsienia ziemi i tsunami.
Analityk z Uniwersytetu w Południowej Kalifornii, Naj Meshkati jest zdania, że nawet teraz japońskie władze i kierownictwo elektrowni bagatelizują zagrożenie. Ekspert podkreśla, że sytuacja w Japonii wymaga koordynacji działań wielu państw. - To jest kryzys nuklearny na skalę międzynarodową. Zdecydowanie przekracza możliwości techniczne, którymi dysponuje zarówno właściciel elektrowni jak i rząd Japonii - przekonuje analityk.
Ograniczyć szkodliwą emisję
Japońska prasa pisze o możliwości tymczasowego przykrycia trzech najbardziej uszkodzonych reaktorów gigantycznymi plandekami ze specjalnej tkaniny, odpornej na wysoką temperaturę. Miałoby to ograniczyć emisję radioaktywnych substancji, unoszonych przez dym i parę wodną. Pytany o to sekretarz gabinetu premiera Yukio Edano, powiedział, że ratownicy "rozważają każdy sposób ograniczenia szkód".
Prasa podaje również ,że amerykański prezydent Barack Obama i premier Japonii Naoto Kan porozumieli się w sprawie bezpośredniej współpracy obu krajów przy zwalczaniu skutków awarii.
(fot. PAP/EPA/KIMIMASA MAYAMA)
Tymczasem szef spółki TEPCO, zarządzającej elektrownią, trafił do szpitala. Lekarze twierdzą, że 66 letni Masataka Shimizu, ma kłopoty z sercem i cierpi na nadciśnienie. Kłopoty zdrowotne szefa spółki rozpoczęły się 6 dni po trzęsieniu ziemi. Wziął wtedy tydzień zwolnienia, za co był bezlitośnie krytykowany przez japońskie media.
rk