28 października ukaże się albumu “The Last Set" to rejestracja wspólnego koncertu Waltera Norrisa i Leszka Możdżera, jaki odbył się w berlińskim klubie A-Train. Tak naprawdę miał to być występ próbny, ale okazał się jedynym jaki się odbył, lekarze zabronili 76-letniemu Amerykaninowi dalszych występów. Koncert został jednak zarejestrowany na dwóch ścieżkach, dzięki czemu udało się przygotować jego wydanie. – Chciałem, żeby ludzie dowiedzieli się, gdzieś tam mieszka geniusz o którym nikt nie wie – mówi Leszek Możdżer, podkreślając, że Norris całe swoje życie stał w cieniu, nie skupiając uwagi na sobie. On sam jak mówi wiele energii i czasu poświęcił, żeby zrobić karierę, a w momencie, gdy wiele udało mu się osiągnąć zrozumiał, że nie to jest najważniejsze.
Kompozytor musi nie tylko wiele z siebie dać, ale wręcz musi zrezygnować z siebie tworząc muzykę filmową. - Podczas pracy nad muzyką do filmu "Znieważona ziemia” często słyszałem z ust reżyserki Michale Boganim, która przysłuchiwała się powstającej muzyce "Bardzo fajnie, ale bez fortepianu” – opowiada Leszek Możdżer.
Gość „Z Dwójką raźniej” wspominał także swój występ na festiwalu Woodstock. Jak się okazuje godzinny koncert kosztował go wiele stresu – Zepsuł mi pół roku – mówi Leszek Możdzer. Publiczność przyjęła występ bardzo ciepło, jak ocenia pianista także dzięki muzykom towarzyszącym, improwizującym, którzy mają "chuligańskie zacięcie”.
- Takie koncerty, kiedy jest pod sceną morze głów rodzą pytanie – po co ja na scenie jestem? Odpowiedzialność odpowiedzi na każde pytania tkwi w każdym z nas. Każdy z nas musi sobie powiedzieć: to jest dobre, to jest złe. Nikt nam tego nie powie. Przemiana każdego z nas niesie zmiany dla całej ludzkości, mamy na nią większy wpływ niż byśmy przypuszczali – podkreśla pianista.
Do wysłuchania audycji zaprasza Magdalena Juszczyk.