Wśród niektórych cieszył się dość niepochlebną opinią człowieka złośliwego i manipulanta. Przez innych uważany był za osobę spokojną i nieśmiałą, w żartach nazywano go "death warmed over" (podgrzany martwy).
Dzięki zdystansowaniu Andy Warhol był wnikliwym obserwatorem. Wyrażał się, tworząc mocne, bardzo kolorowe prace, które stały się symbolami XX wieku.
- Miał szczęście dotrzeć ze swoim przekazem do absolutnie każdego typu odbiorcy - mówi kuratorka Milada Ślizińska - Jego prace to ikony. Widzieli je wszyscy: może na koszulce, może na jakimś produkcie w supermarkecie; jego "Zupa Campbell" sama o sobie przypomina.
Warhol gloryfikował codzienność, ale jego prace za życia bywały jednak odrzucane przez publikę. Za to dziś są niezwykle fascynującym punktem wyjścia poszukiwań dla młodych i starych artystów.
W "Stacji Kultura" Milada Ślizińska zastanawiała się, który z obrazów Warhola chciałaby mieć na swojej ścianie. - Bardzo piękne są jego cykle z Jackie, z Monroe, z Presleyem. Z kolei bardzo ważny jest cykl mówiący o karze śmierci na fotelu elektrycznym. Ale nie wiem, czy chciałabym go mieć na ścianie...
Kuratorka widziała też obrazy Warhola, które pojawiły się na rynku już po jego śmierci: - To były ogromne prace z cyklu "Diamond dust", które przedstawiają buty posypane kolorowym brokatem. Oszałamiająco piękne.
fot. Wojciech Kusiński
Posłuchaj całej rozmowy z Miladą Ślizińską ze "Stacji Kultura", klikając w ikonę dźwięku.
usc