– Niestety, nie mogłam już zobaczyć, jak maluje obrazy – był bardzo chory i zmęczony, nie miał już siły tworzyć większych dzieł – opowiadała w Dwójce Alina Skarżyńska, żona Jerzego Skarżyńskiego. - Nadal jednak ilustrował książki i rysował, przygotowując się do tego nadzwyczaj solidnie. Kupował mnóstwo materiałów, na których widniały podobizny tego, co miał rysować, obkładał się nimi – i pracował. Kochał muzykę poważną, ale podczas pracy jej nie słuchał, bo do skupienia potrzebował ciszy. Zazwyczaj rysował w nocy… a rano znajdywałam efekty jego pracy i, naprawdę, nie musiałam podziwu udawać – były wspaniałe!… Najbardziej lubił rysować… zwykłą stalówką - zdradzała
Marta Stebnicka wspomina Jerzego Skarżyńskiego jako człowieka, który do żadnej czynności nie podchodził spokojnie. – Do czegokolwiek się brał, zawsze się w to rzucał. Podobnie dyskutował o sztuce – z żarem, z pasją. Potrafił wytrwale bronić swojego zdania, poza tym, posługiwał się własnym, specyficznym językiem… dlatego tak bardzo trudno Jurka opisać – uważa aktorka.
Dla Adama Kowalskiego wybitny scenograf był prekursorem współczesnego polskiego spojrzenia na sztukę scenografii. – Przecież dziś sztukę tę łączy się z wieloma innymi – z komiksem, pop-artem… To właśnie Skarżyński jako pierwszy pokazał, jak wiele elementów rzeczywistości może zainspirować scenografa i jak z kolei scenografia może natchnąć kogoś, kto zajmuje się zupełnie inną sztuką. Sam wykorzystywał w swojej twórczości, na przykład, komiksy, za co krytykowało go środowisko scenografów. Czy był przede wszystkim malarzem?... Do malarstwa przywiązał się najsilniej, ale chyba najwięcej myślał o przestrzeni i o tym, żeby ją zapełnić. Inspiracje czerpał z różnych źródeł – opowiada Adam Kowalski.
– Jerzy nie uznawał w tworzeniu (czy to w projektowaniu kostiumu, czy w malowaniu obrazu) surrealizmu w sensie klasycznym, czyli jako oderwania się od rzeczywistości. Starał się łączyć w swej twórczości abstrakcję z konkretem – wspomina Paweł Głowacki. – W sytuacjach oficjalnych wolał się nie odzywać; raczej słuchał, niż mówił. Bardzo nie lubił ostatecznych, definitywnych rozstrzygnięć i jeśli rozmawiał, to nie po to, żeby dochodzić do jakichkolwiek wniosków. Poza tym – nigdy przedtem nie spotkałem kogoś, kto posiadałby taką organiczną, wrodzoną klasę sposobu bycia. Nawet leżąc, brzmiał i wyglądał lepiej, niż my, kiedy stoimy – podsumowuje Paweł Głowacki.
Zmarłego 9 lat temu w Krakowie Jerzego Skarżyńskiego w audycji Dawida Dziedziczaka wspominają: jego żona Alina Skarżyńska, aktorka Marta Stebnicka oraz Paweł Głowacki i Adam Kowalski z Centrum Scenografii Polskiej Muzeum Śląskiego w Katowicach.