– W 1941 i 1942 roku nastąpiła katastrofa: do niewoli dostało się w sumie pięć milionów sowieckich żołnierzy, połowa armii – opowiadała w dwójkowej audycji Swietłana Aleksijewicz, tegoroczna laureatka Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego. Wtedy też przypomniano sobie w Związku Radzieckim, że... istnieją kobiety, że mogą zastąpić żołnierzy. Ale kiedy przyszło zwycięstwo, zapomniano o tych setkach tysięcy żołnierek – nagle przestały pasować do obrazu męskiej, brutalnej wojny. Pozostała jednak pamięć i opowieści, które czekały na spisanie.
Książka Swietłany Aleksijewicz "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" powstała w 1983 roku. Białoruska reporterka, po wysłuchaniu setek wspomnień, przygotowała opowieść bez precedensu: przejmującą historię o kobietach, które walczyły w Armii Czerwonej. Ten wyjątkowy zbiór wojennych świadectw przeleżał jednak w wydawnictwie dwa lata, autorkę zaś oskarżono o "pacyfizm, naturalizm oraz podważanie heroicznego obrazu kobiety radzieckiej". Dopiero w okresie pieriestrojki książkę można było wydać – jej łączny nakład wyniósł w Rosji prawie dwa miliony egzemplarzy.
– Kobiety uczłowieczają epizody, które dla mężczyzn są nieważne, uczłowieczają bezlitosny świat wojny – mówiła Swietłana Aleksijewicz o bohaterkach swojej książki. Jakie jest kobiece spojrzenie na okrucieństwo wojny? – Leżą martwi, piękni chłopcy – i Rosjanie, i Niemcy. I jednych, i drugich żal – przytacza reporterka słowa jednej z radzieckich żołnierek.
"Swietłana Aleksijewicz wie, że wojna tych kobiet nigdy się nie skończy. Nie przestają myśleć o tym, co je spotkało i nie mogą tego zrozumieć" – mówiła w laudacji Małgorzata Szejnert, przewodnicząca jury Nagrody im. Kapuścińskiego. O tych trudnych do wyobrażenia konsekwencjach udziału w wojnie, o ofierze złożonej państwu, której państwo nie chciało przyjąć, o młodych kobietach z podstarzałą duszą – między innymi o tym rozmawiano w dwójkowej audycji. Można jej odsłuchać, klikając w ikonę dźwięku w ramce Posłuchaj po prawej stronie.
Audycję prowadziła Katarzyna Nowak.
(jp)