W 1959 roku, z okazji 20 rocznicy wybuchu II wojny światowej, pewien niemiecki pracownik znanej firmy ubezpieczeniowej – łodzianin, były żołnierz Wermachtu, uczestnik bitwy o Stalingrad, kilkuletni więzień rosyjskich obozów, ale również: miłośnik literatury polskiej i jej tłumacz – postanowił uczcić pamięć swoich rówieśników poległych po drugiej stronie barykady. – Chciałem dowiedzieć się, jak odczuwali świat, zanim polegli – wspominał. Zajął się zatem przełożeniem na niemiecki liryków polskich żołnierzy-poetów. Przetłumaczone wiersze – między innymi Baczyńskiego, Gajcego – złożyły się na antologię "Płonące groby".
Powstanie Warszawskie - walki uliczne
Był to początek, jak się miało okazać, jednej z najważniejszych w ubiegłym wieku niemiecko-polskich przygód translatorskich – dzięki Karolowi Dedeciusowi, bo o nim oczywiście mowa, Niemcy nie tylko poznali Herberta, Miłosza czy Szymborską. Tytaniczna praca tego niebywałego tłumacza dowiodła, że literatura – poezja – może służyć trudnemu dialogowi między narodami.
Zapraszamy do naszego serwisu Radia Wolności, w którym możemy odsłuchać wielu audycji poświęconych Karolowi Dedeciusowi.
Dialog taki jest wciąż ważnym, niełatwym wyzwaniem. – Przez lata wzrastaliśmy w przekonaniu o absolutnej wrogości między narodami polskim i niemieckim, mówiło się o tysiącletniej wrogości – przypominał w Dwójce prof. Piotr Roguski, autor nowo wydanej antologii "Do przyjaciela wroga", będącej zbiorem polskich wierszy o tematyce niemieckiej. Zbiór ten, jak przyznaje jego twórca, ma za zadanie prześledzić – bez założeń, bez cenzury – obraz Niemca (i niemieckości) w naszej poezji. – Jest to próba uporządkowania bogatego materiału i sprawdzenia, czy to naprawdę jest tysiąc lat wrogości – mówił prof. Rogulski.
To podejście do tematu od strony neutralnej, bez uprzedzeń wydaje się być niezwykle ważne: w świadomości Polaków Niemców przedstawiano przede wszystkim negatywnie (wystarczy przypomnieć nieśmiertelną "Rotę" Marii Konopnickiej). Zaciążyła oczywiście historia: Krzyżacy, zabory, a przede wszystkim: straszliwości II wojny. W tym kontekście może nie dziwić frapujący fragment wspomnień Michała Głowińskiego, który w "Czarnych sezonach" przywoływał lata tużpowojenne i pewną lekturę: - Na pierwszej stronie ujrzałem wielkimi literami wydrukowane zdanie "Niemcy są ludźmi". Zorientowałem się, że jest to fragment dramatu autora o nazwisku Leon Kruczkowski. Jednakże nie interesował mnie dramat ani jego autor, zdumiało mnie zdanie "Niemcy są ludźmi". Zdumiało i oburzyło w stopniu najwyższym, bo kwestionowało moje najgłębsze przekonanie, odbierałem je jako zdanie wewnętrzne sprzeczne. Formuła "Niemcy są ludźmi" wydała mi się kilka lat po zakończeniu wojny skrajnie fałszywa – wspominał wybitny badacz.
Po latach dialogu między narodami (przypomnijmy choćby głośny list biskupów polskich do biskupów niemieckich) reakcja wyżej opisana wydaje się dziś należeć do przeszłości. Zadane rany jednak zabliźniają się długo. Dlatego głos literatury – poezji niebaczącej na doraźne konteksty ideologiczne, sięgającej do uniwersalnych, bliskich każdemu emocji i doświadczeń – jest wciąż tak ważny.
– Patrzyłem na fotografie poległych, fotografie moich rówieśników, czytałem ich teksty i zastanawiałem się, czy tak wyglądają „wrogowie” – wspominał w swojej autobiografii Karol Dedecius.
Przypomnijmy: 4 sierpnia mija 67. rocznica tragicznej śmierci Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, 16 sierpnia – Tadeusza Gajcego.
Zapraszamy do odwiedzania strony