Prof. Andrzej Tatur z Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że globalne ocieplenie to nic nadzwyczajnego. - Wiemy, że już w średniowieczu było ocieplenie, kiedy to wikingowie pojechali na Grenlandię, żeby paść owce, bo było tam zielono. Potem oczywiście był okres gwałtownego ochłodzenia - opowiada naukowiec w radiowej Jedynce.
Czy wobec tego globalne ocieplenie to problem? Tatur wypowiada się sceptycznie o wpływie gazów cieplarnianych. - Klimat się zmienia, bo musi. Moim zdaniem większe znaczenie ma to, co człowiek zrobił na początku rozkwitu populacji, czyli kiedy wyciął całe lasy w strefie umiarkowanej i zdrenował, co się dało, czyli zaburzył cykl wody. W przeszłości CO2 też bywało i to nawet w większych ilościach - mówił naukowiec. I dodał, że jego zdaniem efekt cieplarniany powoduje para wodna, a nie gazy cieplarnianie.
To jednak nie jest dominujące stanowisko. Monika Marks z WWF Polska twierdzi, że wśród naukowców specjalizujących się w klimacie 95 proc. uważa, że za jego zmiany odpowiada działalność człowieka. - Żeby zatrzymać się przed bezpieczną granicą wzrostu temperatury konieczne jest radykalne i praktycznie natychmiastowe odcięcie emisji gazów cieplarnianych - tłumaczyła.
Więcej w materiale Mariusza Filara.
ei