Kolędowa wspólna tradycja ukraińsko-polska
Na 6 stycznia, przypada katolickie święto Trzech Króli oraz – obchodzona według kalendarza juliańskiego – prawosławna wigilia Bożego Narodzenia. Z tej okazji rozmawialiśmy o zwyczajach i kolędach ukraińskich w domu językoznawcy, prof. Jerzego Bartmińskiego.
- W moim rodzinnym domu, w Przemyślu, Święta zaczynały się 24 grudnia i trwały tak długo, jak sąsiedzi Ukraińcy świętowali. – mówił Bartmiński. – Taki tradycyjny jeden ciąg świętowania, choć wygasł, ostatnio się odradza.
W domu językoznawcy istniała także tradycja kolędowania. Zarówno w domu, jak i chodzenia po kolędzie – do rodziny i znajomych, zarówno Polaków, jak Ukraińców. Kolędy polskie i ukraińskie przeplatały się ze sobą.
Polacy i Ukraińcy mają ze sobą wiele wspólnego w tematyce kolędowania. Wytworzyli specyficzny repertuar bożonarodzeniowy: kolędy apokryficzne i życzące występowały w naszych narodach bardzo bogato. W skali słowiańskiej jest to ewenement (na tle kolęd białoruskich czy rosyjskich). Co więcej – jak zauważył Bartmiński – jest to tradycja bardzo zbieżna. Do tego stopnia, że ciężko stwierdzić kto czerpał od kogo.
Dikandowe, ale tradycyjne
Z kolei o kolędach polskich, ale przepuszczonych przez wyjątkowy styl Dikandy opowie leaderka zespołu – Anna Witczak. Przed Świętami grupa wydała album „Kolęda, kolęda”, dzięki któremu może kolędować w domach swoich fanów.
- Nagrywając te kolędy, pozostaliśmy sobą. Mamy instrumenty afrykańskie, turecki saz, indyjska tabla… Jak to się stało, że Dikanda wzięła się za kolędy? Nie trzeba się za nie brać. Kolędy po prostu są. Od zawsze! Sama chodziłam po kolędzie, jeszcze przed studiami. Pukaliśmy też do nieznajomych. Nigdy nie zdarzyło się, by ktoś nas pogonił! Przeciwnie!
Dikanda szukała pasujących do znanych kolęd niecodziennych brzmień, rytmów.
- Linii melodycznych ani słów nie ruszaliśmy. Takich rzeczy się nie rusza. Za to instrumentarium, jak to my, Dikandowe! – podsumowała Anna Witczak.
Zapomniani kazimierscy laureaci
W stałym cyklu Marii Baliszewskiej „Zapomniani kazimierscy laureaci”, autorka przypomniała skrzypka Piotra Dziadosza i jego żonę Felicję, grającą na bębenku. Małżeństwo pochodzące z Bilska na Lubelszczyźnie, zdobyło I nagrodę w rok 1984. Ich wyśmienite oberki, rodem jeszcze z XIX w. urzekły jurorów kazimierskiego festiwalu. Piotr Dziadosz od 15 roku życia grał na skrzypcach, chodząc np. po kolędzie. Uczył się głównie ze słuchu, na pograjkach i potańcówkach.
Słuchaliśmy kolęd m.in. zespołów „Kralitsa”, “Horyna” i “Babooshki”.
***
Tytuł audycję: Źródła
Prowadziła: Maria Baliszewska
Goście: Anna Witczak (Dikanda), prof. Jerzy Bartmiński
Data emisji: 5.01.2021
Godzina emisji: 15.15
mg