Jak wyglądały przygotowania do świąt na Kurpiach i Kielecczyźnie? Dowiedzieliśmy się, słuchając archiwalnych nagrań z Bandyś, Myszyńca i Bodzentyna.
„W Wielki Czwartek każdy się rano zawijał do kościoła. U grobu Pana Jezusa każdy się pomodlił. U nas nawet tacy żołnierze służyli, koło grobu całą noc stajali. To była taka straż przy grobie. Dniem i nocą. Od Wielkiego Czwartku do Niedzieli – mówiła jedna z mieszkanek kurpiowskiej wsi”.
„A jak na wierzbach pojawiały się te «koćki», to je w różne miejsca w chacie wtykali. To nie można było już odzwyczajać ludzi. Albo te jajka. Księża chodzili po mieszkaniach, kobiety wtedy chowały to wszystko. Ale to tak pachniało, że księża się orientowali i denerwowali, że nie można tych ludzi odzwyczaić. I wtedy papież kazał święcić te koszyczki. Ale to wszystko zostało z pogańskiego zwyczaju”.
„Robiło się takie «aleje» z chojaków i dekorowało wydmuchanymi jajkami. Te ze środka poszły do placków. A te wydmuchane na chojaki się wieszało. Jak dziewuchy wieszały te jajka, to wchodziły na drabiny. A chłopaki te drabiny trzymały. To zawsze mieli frajdę, bo to jeden podskubnął, drugi podsadził, a trzeci to trzymał drabinę, ale patrzył gdzie indziej. A dziewczyny to się niby krępowały, ale Boga prosiły, żeby jak najdłużej te jajka mogły wieszać. A u niektórych to znów stroili chałupy w środku. Takimi gałązkami powiązanymi z choiny jodłowej. A jak nie było dziewczyn w chałupie – u nas np. byli sami bracie – to się na ścianach gałęzie popowieszało. Byle by to było «umajone»”.
Przenieśliśmy się również w okolice Puszczy Sandomierskiej. Powiadają, że ludność w tamtych okolicach była dość zabobonna. Wiele z tych zabobonów przetrwało do niedawna. Wierzono m.in., że w nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek bardzo łatwo było trafić na czarownicę w okolicach Niwisk. Wszyscy sąsiedzi patrzyli na siebie podejrzliwie, czy oby któryś nie rzuca uroku…
„Na zmartwychwstanie Chrystusa wszystko musiało być wyczyszczone i wymienione. Łóżka wynoszono na pole i szorowano, słomę wymieniano. Wszystko się porządnie czyściło”.
„Pisanki zazwyczaj robiło się woskowe – topiło się wosk, brano patyczek i formowało wzory różne, a potem wsadzało jajko do farby. Ultramaryna, łupiny cebuli – od żółtego po brązowy, szyszki olszynowe – ciemny brąz. Żyto ozime, to taki seledyn wychodził. I buraki – róż. Jajka przygotowywano dopiero w Wielki Czwartek albo i piątek. Bo było drogocenne”.
„W Wielki Piątek ugotowane ziemniaki się wysypywało na płytę i cały dzień się te ziemniaki dziobało z tej płyty. Chleb, te ziemniaki, czarna kawa. Nic innego się w Wielki Piątek nie jadło. Czasem w żołądku burczało. Byli i tacy, co nic nie jedli cały dzień. O samej wodzie. Nieraz były przypadki omdlenia w kościele, bo nabożeństwa długo trwały”.
„W Wielki Piątek, pamiętam jak mój dziadziuś mówił: «żebyście nie chodzili do nikogo pożyczać i u was, żeby nikt nie pożyczał». Chodziło o to, że z czwartku na piątek chodziły te czarownice. Odbierały mleko krowom i z gospodarki mogło się coś wynieść. A w Wielki Piątek rano, jak dziewczyny miały pryszcze, albo w ogóle – dla urody, trzeba było szukać jakiejś rzeki albo strumyczka – nieważne, brudne, nie brudne – trzeba było polecieć tam przed wschodem słońca tak, żeby nikt nie widział, i się umyć w tej wodzie. I wierzyli. Pamiętam, jak babka mówiła, że pomogło tam paru osobom”
Poza tym o tradycji śpiewania Gorzkich Żalów opowiadała Barbara Śnieżek, etnomuzykolog z ISPAN.
***
Tytuł audycji: Źródła
Prowadziła: Magdalena Tejchma
Gość: Barbara Śnieżek (ISPAN)
Data emisji: 1.04.2021
Godzina emisji: 15.15
mg