Początki archiwum Andrzeja Bieńkowskiego

Ostatnia aktualizacja: 21.05.2021 16:00
Gdy Andrzej Bieńkowski zetknął się z muzyką wiejską po raz pierwszy w 1980 roku, nie przypuszczał, że jego działalność przyczyni się do wzrostu zainteresowania muzyką tradycyjną w Polsce, szczególnie w środowiskach miejskich. W "Źródłach" zdradził nam, jak to wszystko się zaczęło...
Audio
  • Początki archiwum Andrzeja Bieńkowskiego (Dwójka/Źródła)
Andrzej Bieńkowski u znanego białoruskiego rzeźbiarza Tarasiuka
Andrzej Bieńkowski u znanego białoruskiego rzeźbiarza TarasiukaFoto: M. Bieńkowska

Byl rok 1980, gdy Andrzej Bieńkowski debiutował jako etnograf. Nie miał pojęcia o muzyce wiejskiej. I o nagrywaniu. Wyposażony w świeżo zakupiony magnetofon Unitra pojechał do Kapeli Wlazłów. Niestety, Unitra poszła z dymem, a wraz z nią - korki w chacie muzykanta. Kapeli Wlazłów Bieńkowski nie nagrał nigdy.

Kupił (za ponad 300 dolarów!) magnetofon Sony (pracujac na ASP zarabial 13 USD miesięcznie). Poznany na jednym z kazimierskich festiwali redaktor Marian Domański polecił Andrzejowi Bieńkowskiemu Klejnasa z Raducza...

Jedzie się "na pałę"

W przedkomórkowej epoce nie łatwo było trafić na muzykanta. Jechało się więc w ciemno, wypytując po wsiach, czy ktoś zna kogoś, kto gra... Klejnas mieszkał w "domu Baby Jagi" - niewielkim, niczym chatka na kurzej łapce.

- Ja to dużo czasu mam. Nic nie robię, tylko gram. A czasem to takie wiatraki z drzewa strugam. Za ile taki wiatrak? 15 złotych! Ale, jak Pan chce, to ja Panu opuszczę - powiedział Bieńkowskiemu, przy pierwszym spotkaniu.

Niejednokrotnie na muzykantów trzeba było czekać. Muzyką już się nie zajmowali, lub zajmowali od święta, a dnie mijały im na pracy rolnej.

- Nie miałem świadomości, że na wsi żyje się innym kalendarzem. Czekałem, aż bracia Meto wrócą ze żniw... wracają umorusani, zmęczeni. Myślę sobie, no, stary, masz piękne wyczucie czasu. Mówię im, że może nie będę przeszkadzał, że może innym razem. A oni na to: "nieee, my się umyjemy zaraz i coś zagramy!" - relacjonował Bieńkowski.

Był już wieczór, kiedy, po całodziennej pracy w polu, Kapela Metów po raz pierwszy zagrała dla Andrzeja Bieńkowskiego. Było to także spotkanie, kiedy świeżo upieczony etnograf zawiązał dożywotnią przyjaźń z Kazimierzem Meto. Odwiedzał go nawet, gdy muzykant nie mógł już grać. Leżał pod oknem, pogwizdując mazurki.

Tymczasem, w latach 80. Polska przeżywa okres zmian społeczno-politycznych. Czasy, gdy wszystko - łącznie z benzyną, potrzebną do badań terenowych - jest na kartki. Bieńkowski stosuje więc fortel, podjeżdża na stację i, udając wielkiego pana, mówi: "Poproszę do pełna, komercyjnej" (paliwa, które sprzedawano dwa razy drożej, ale nie na kartki).

- Dzięki benzynie komercyjnej dojechałem do Konstantego Kędziory. Wspaniałego harmonisty!

Źródło "kajoctwa"
Cała Polska stała, protestowała. W sklepach nie było nic. Ale muzyka na wsiach grała...
- Poznałem Józefa Kędzierskiego. Z początku nikt nie chciał go grać... był za trudny! - wspominał etnograf.
Ale coś ruszyło. Młode pokolenie szukało nowych inspiracji. Chwycili również za repertuar Kędzierskiego. Repertuar, który Bieńkowskiemh niełatwo było nagrać - gdy po raz pierwszy przyjechał do skrzypka, ten oświadczył mu, że skończył z muzyką, gdy zmarła mu żona. W końcu udało się go przekonać! Bieńkowski wrócił do niego po tygodniu, ze skrzypcami i bębenkiem. Walenty Kędzierski mieszkał kilka domów dalej. Wieś Rdzuchów Andrzej Bieńskowski określił "źródłem kajoctwa".
Kogo jeszcze nagrywał Andrzej Bieńkowski jako świeżo upieczony etnograf? Odpowiedź kryje się w audycji!

***

Tytuł audycji: Źródła

Prowadził: Andrzej Bieńkowski

Data emisji: 21.05.2021

Godzina emisji: 15.15