Pomianowska jest autorką i polską prekursorką projektów łączących muzykę ludową Polski z muzyką innych krajów, muzykę tradycyjną z klasyczną. Komponuje i uczy. Wydała kilkanaście albumów płytowych, z których najbardziej znanym jest „Chopin na pięciu kontynentach”. W magazynie Źródła artystka opowiedziała o swoich podróżach w głąb świata muzyki i muzyki świata.
- Kiedyś byłam bardzo ortodoksyjna – mówi Maria Pomianowska. Jak raga to raga. Ktoś pytał, dlaczego nie robię fuzji, nie mieszam. Odpowiadałam: „Jeśli ja, Europejka, gram hinduską ragę, to już jest taka fuzja, że hej!”. Po 2000 roku odważyłam się. Zaczęłam robić świadome fuzje.
Fidele, suki biłgorajskie, chińskie er-hu, mongolskie morin huur, bułgarska gadulka, pakistański suros, instrumenty strunowe z całego świata zapełniają pokój w mieszkaniu Marii Pomianowskiej. To tropy jej fascynacji muzycznych, które – choć wokół całego świata, skupiają się intensywnie wokół polskich instrumentów strunowych. Około 30 lat temu artystka dowiedziała się od Marii Baliszewskiej i Macieja Rychłego, czym dokładnie jest suka biłgorajska.
Przeczytaj:
Szkoła suki biłgorajskiej Zbigniewa Butryna
- Pamiętam, że i wcześniej próbowaliscie mi coś przekazać, ale wlatywało to jednym uchem i wylatywało drugim – śmieje się Pomianowska. – Co mnie w nim szczególnie poruszyło? To, że okazał się być instrumentem, na którym grało się techniką paznokciową, co było bliskie moim indyjskim fascynacjom!
W 1984 roku instrumentalistka wyjechała do Indii po raz pierwszy, by nauczyć się gry na sarangi. Instrumencie niezwykle trudnym. Gra się na nim zarówno smyczkiem, jak i paznokciowo. Wiedza zdobyta podczas podróży do Indii pozwoliła Marii Pomianowskiej uważniej pochylić się nad suką biłgorajską. Ale Indie nauczyły artystkę także kompletnie innego postrzegania muzyki i przestrzeni w niej. Polski czas liniowy przygasł w świetle indyjskiego cyklicznego pojmowania czasu. Ukończywszy z wyróżnieniem klasę wiolonczeli na warszawskiej Akademii Muzycznej, Pomianowska nie była nauczona improwizacji, która w muzyce indyjskiej stanowi jedno z clou.
Po tych przygodach Pomianowska zakłada w Polsce zespół Raga Sangit, na Akademii Muzycznej tworzy koncert „Magia smyczka”, gdzie gra na instrumentach smyczkowych całego świata… na dzień przed koncertem w mongolskim morin huur pęka podstawek. Co robić? Przyjaciel Pomianowskiej poleca lutnika w Warszawie…
- Poszłam do lutnika Andrzeja Kuczkowskiego. A on pyta: „A jak Pani gra na tym morin huur?” Odpowiadam, że paznokciami. „To dlaczego Pani nie gra na suce biłgorajskiej?! Ja już tu zrobiłem kopie do muzeów! Ewa Dahlig, państwo Sobiescy, cała rzesza polskich etnomuzykologów, instrumentologów wykonała wielką pracę! Możemy pokusić się o rekonstrukcję praktyki wykonawczej”. Zapadło mi to w serce – zwierza się Maria Pomianowska. – Andrzej Kuczkowski zrobił mi więc estradowy egzemplarz suki. Niedługo potem stworzył Fidel płocką. Odtworzyliśmy ją kompletnie od zera. O ile o suce już było coś wiadomo, to o fideli nikt kompletnie nie wiedział i nie rozmawiał…
***
Tytuł audycji: Źródła
Prowadziła: Maria Baliszewska
Data emisji: 24.05.2022
Godzina emisji: 15.15