Zofia Kucharczyk urodziła się w 1933 roku w Gałkach Rusinowskich koło Przysuchy. Władała charakterystyczną, specyficzną dla pogranicza mazowiecko-małopolskiego gwarą. „Jak moja babcia umarła, to miała osiemdziesiąt sześć lat. To una mówi, ze uny to taki post trzymały… »Wy, to takie uobzartuchy, wszysko zezreta, a przecie wieta, ze Pan Jezus pościeł. Trza i my, żeby my chocoz tyle zanieśli na tamtyn świat«” - wspominała słowa swej babki, dotyczące surowej niegdyś obyczajowości związanej z czasem Adwentu.
Pani Zofia była członkinią jednej z najbardziej znanych i aktywnych tradycyjnych grup śpiewaczych - zespołu Gołcunecki, laureatek wielu nagród na festiwalu w Kazimierzu Dolnym, a także m.in. radiowej Nagrody "Muzyka Źródeł". To z minionego 2021 roku pochodzą ostatnie nagrania pani Zofii Kucharczyk, jakie zarejestrowali dziennikarze RCKL, akurat na festiwalu w Kazimierzu.
Maria Pęzik Maria Pęzik (1943-2022) także była jedną z „Gołcunecek”, zespołu śpiewaczego z Gałek Rusinowskich. Zespół pod tą nazwa istnieje od 2012 r. Wcześniej śpiewaczki z Gałek tworzyły grupę „Zakukała kukułeczka”. Pani Maria miała melodyjny, bardzo mocny głos, zdecydowanie była jedną z bardziej charakternych osobowości śpiewaczych. Śpiewała w regionalnej gwarze, a jej repertuar był przebogaty w pieśni weselne, obery ciągłe, przyśpiewki i wyrywasy, które sama wymyślała i pięknie „wyciągała” podczas śpiewania. Jej głos został utrwalony na archiwalnych taśmach Polskiego Radia, a także na płycie „Kapela Jana Kmity i Lipców” wydanej przez Muzeum Wsi Radomskiej. Zawsze uśmiechnięta, pełna energii, niestroniąca od żartów.
Maria Pęzik znana była również jako doskonała tanecznica! Instruktor tańca tradycyjnego, Piotr Zgorzelski pisał o niej: „Jeszcze w ten weekend na warsztatach w Krakowie opowiadałem wszystkim jak to prawie 30 lat temu Pani Maria uczyła mnie tańczyć i odróżniać rytm parzystej polki od nieparzystego oberka, i że za nim zrozumiałem o co w tym wszystkim chodzi trzymała mnie jak w «dybach», by mi się nogi nie plątały”.
- Panią Marię Pęzik spotkałam na spotkaniu Serce Dzwonu, w Gałkach koło Rusinowa. Było to spotkanie poświęcone pieśniom religijnym, a prowadziły je Gałeckie śpiewaczki – wspominała jedna z uczennic pani Marii, Katarzyna Rosik. – Właściwie, kiedy o niej myślę, bardziej pamiętam ją w grupie. Pani Maria uwielbiała te sytuacje towarzyskie. Jak tylko zebrała się grupa i pojawiły się skrzypce, Pani Maria nie czekała na żadne konwenanse, aż podadzą herbatę. Zaczynała śpiewać. Z marszu. Próbując wszystkich zaczepić. Te przyśpiewki były jej językiem komunikacji ze światem.
Jak zauważyła Katarzyna Rosik, najłatwiej było ją poznać właśnie przez przyśpiewki. Najłatwiej było także usłyszeć pełnię jej głosu, jego moc i swoistą „zadziorność”. Maria Pęzik nie stroniła od żartów, niekiedy kąśliwych, zawsze w punkt.
- Jej bliska więź z nami niekoniecznie objawiała się czułością, pytaniem o herbatkę. Ale w sytuacjach muzycznych Pani Maria uwielbiała być. Ciężką ją było ściągnąć ze sceny – mówiła Katarzyna Rosik.
Przeczytaj także:
Gołcunecki
- Po raz pierwszy usłyszałam głos Marii Pęzik na nagraniu. To była przyśpiewka „Grojze muzykancie, ja cię lubię słuchać…”, szybko poleciałam, zobaczyć okładkę płyty. To był jeden z albumów Andrzeja Bieńkowskiego, a kobieta, której głos przykrywa harmonię, baraban, cały zgiełk Sali, to Maria Pęzik – wspominała Ewa Grochowska. – To był totalny zachwyt, połączony z radością, że niebawem poznam tę śpiewaczkę. Uczyłam się wtedy u Jana Gacy, mieszkającego wieś obok. Nasze drogi z Marią Pęzik, Marysią Siwiec, panią Zofią Kucharczyk przecinały się wielokrotnie.
Dla Ewy Grochowskiej z głosem Marii Pęzik nierozerwalny jest śmiech i ton, jakim pytała „co słychać?”, jakby prosiła o zdradzenie tajemnicy. Szczerość i wiele odcieni ciepłych emocji w tembrze głosu śpiewaczki – tego też nie da się zapomnieć.
- Czytając wspomnienia o niej, widzę, że wiele osób nazywa Marię Pęzik „charakterną”. To dobre określenie. Dodałabym do tego, że jej charakterność i dosadność nie przekraczała granic drugiej osoby. W ogóle nazwałabym Panią Marysię bardzo wrażliwą, choć na pierwszy rzut oka można by było powiedzieć odwrotnie, że to mocna, silna kobieta, niezastanawiająca się nad emocjami drugiej osoby – wspominała Grochowska.
Wrażliwość Marii Pęzik przejawiała się także (przede wszystkim?) w muzyce. Jak wspominała Katarzyna Rosik, co potwierdza Ewa Grochowska – najłatwiej było ją poznać za pośrednictwem przyśpiewek. A te były nie tylko żartobliwymi docinkami. W repertuarze Pani Marii Pęzik znaleźć można było wiele nostalgicznych, tęsknych fraz, o przemijaniu, stracie. Jedna z takich przyśpiewek zarezonowała w Ewie Grochowskiej na wieść o śmierci Marii Pęzik. Grochowska nagrała ją jednej z zabaw-domówek na podwórku Zofii Kucharczyk.
- Jedno z najpiękniejszych nagrań mam na telefonie. Ono mówi dla mnie o tym, że odeszła. Śpiewa taką przyśpiewkę: „Zieleń ty się, zieleń, zielona pasmugo, jak mnie tu nie będzie, nie zieleń się długo”…
***
Tytuł audycji: Źródła
Prowadziła: Magdalena Tejchma
Data emisji: 31.10.2022
Godzina emisji: 15.10