Pani Helena Napierała urodziła się w Leszczewku w roku 1930. Jak zaczęła się jej przygoda ze śpiewem?
- Kiedyś u nas taka sołtys była, zorganizowała u nas na św. Jana występ zespołu z Suwałk. Przyjechali, pośpiewali. Na drugi rok znowu do nas przychodzi i mówi, żeby może znowu ich zaprosić. Ja na to: „a to my nie możemy pośpiewać? Ja się piszę pierwsza”! Ona na to: „To ja druga!” i moja córka: „To ja trzecia!”. Do dnia dzisiejszego zostały już tylko trzy osoby z tego pierwszego składu. We wrześniu minie nam 16 lat wspólnego śpiewania. Kiedyś nie było radiów, komputerów, wszyscy siedzieli, tkali. Wieczorami śpiewała moja matka, a my, będąc dziećmi, nawet nie zwracaliśmy uwagi na te pieśni. Po jakimś czasie to wszystko mi się przypomniało. I tak pomału zbierałyśmy się gromadkami na wsi i śpiewałyśmy. Nie wiadomo, od kogo były te piosenki, wszystko pochodziło do starszych. Gdy później zebraliśmy zespół, nauczyłam wszystkich piosenek, które umiałam, i podałam je dalej – mówiła śpiewaczka z Suwalszczyzny w rozmowie z RCKL-em sprzed dwóch lat.
Pani Helena Napierała śpiewa w zespole Wigranie, ale i solowo. Jest także skarbnicą wiedzy, nie tylko o pieśniach, ale i obyczajowości Suwalszczyzny. Choć śpiewaczka ma dziś 94 lata, nic nie wskazuje na to, by chciała zaprzestać śpiewania.
- Jak ja byłam dzieckiem, co mieliśmy po 5, po 6 lat, to do nas taki stary kawaler przychodził z drugiej wioski. Wiadomo, przed wojną to była bieda w takich rodzinach jak nasza. Było pięcioro dzieci, a tylko ojciec pracował. Zrobił jakieś ule czy chałupę postawił. „To zapłacę Wam po żniwach”, że on po żniwach nam zapłaci. A ojciec mój na to: „A ja dzieciom co jeść dam?”, „A, ja też nic nie mam”. Było biednie. Było głodno. I właśnie taki stary kawaler przychodził do nas z drugiej wioski. Dawał dla nas po 5 groszy. Nas było już takich 3 dziewczynów, co już takie więcej do śpiewania byli. I my śpiewali różne piosenki jakie my tam znali. A dlatego tak. Bo, jak dziecko się urodziło, to nas matka sadzała przy tej kołysce i my śpiewali temu dziecku i kołysali. – wspominała Halina Napierała.
W domu artystki śpiewali wszyscy – ojciec, matka, siostry. Zaczynały w kościele, bo wówczas nie było zespołów folklorystycznych. Nie było też prądu, jak relacjonuje Napierała, „prąd powstał dopiero w 55. roku”. Co było?
- Lampa. Albo błonki. Wie Pan, co to błonki? O! To sosnowe klocki się takie długie cięło i ojciec ich rozszczepiał… dymi i kopci? Oj! A kto na to patrzał! Aby widno było! Lampy naftowe może i byli. Ale nas nie było stać. W każdym razie, człowiek w biedzie żył i dlatego dobrze jest. Bo zna to wszystko. I było zimno. W drzwiach takie szpary, że i szczur mógł wejść. Jak się wodę w kuchni postawiło, to po nocy zamarzła. Pod pierzynami spaliśmy? A gdzie tam! Ojciec, matka mieli pierzynę. A my? Po burkami jakimiś… Matka tkała z lnu. Tylko nie z lnu prawdziwego, tylko z pakułów, jak to się u nas mówiło. I my się tym przykrywali, a później ojciec jakimś kożuchem nas nakrył.
Z czego się żyło? Rodzinie udało się kupić krowę.
- Gałęzie sosny do nas do chałupy zaglądali. I my krowę paśli w lesie. Ale przyszła wiosna. Pełno na tej trawie, na wszystkim, co krowa żre, było żółto. I krowa chorowała. Jak się jej nie leczyło, to krowa zdychała. Tak nam dwie krowy zdechło.
Haliną Napierałą, jej historiami, pięknym głosem i setkami zapamiętanych pieśni, zainteresowała się Małgorzata Makowska – młoda śpiewaczka i harmonistka. Niejednokrotnie odwiedzała suwalską artystkę i nagrywała jej śpiew. Tak powstało archiwum pani Heleny na stronie Dziedzictwo Suwalszczyzny. Zamieszczamy do niego odnośnik, by pieśni Heleny Napierały niosły się dalej! PIEŚNI HELENY NAPIERAŁY
Słuchaliśmy także: zespołu Mze Shina (czyli pieśni gruzińskich w wykonaniu artystów z Francji i Iranu). Ich album „Elesa” miał premierę 13 stycznia br. oraz muzyki brazylijskiej w wykonaniu Iana Lasserre (album „Meu Único Medo É Primavera”)
***
Tytuł audycji: Źródła
Prowadził: Kuba Borysiak
Data emisji: 25.01.2023
Godzina emisji: 15.15