Wolniej! Czyli muzyka łowicka od Jana Szymańskiego

Ostatnia aktualizacja: 07.02.2024 16:00
W łowickiej muzyce oberki są wolne. Nie tak jak grają w opoczyńskim czy w rawskim. To niepojęcie takie! Tu, w łowickim zawsze były wolno grane oberki. Pamiętam, jak grałem z Baranowskim wesela – jak się szybciej zagrało, to od razu uwagę zwracali tancerze. Ci starsi: „Ej, panowie, wolniej tam trochę!”. Tak Jan Szymański wspominał naukę łowickiej muzyki. W dzisiejszym magazynie "Źródła" polecamy płytę "Wolniej! Kapela Jana Szymańskiego".
Audio
Okładka płyty Wolniej Szymańskiego
Okładka płyty "Wolniej" SzymańskiegoFoto: mat. promocyjne

Już dziś - 7 lutego - rozpoczyna się głośne święto góralskie w Bukowinie Tatrzańskiej: kolędowanie, tańce, kumoterki - słowem "Góralski Karnawał"! Z Bartłomiejem Koszarkiem - dyrektorem Domu Ludowego w Bukowinie - rozmawialiśmy o tegorocznych atrakcjach i zaprosiliśmy do wspólnego świętowania na Podhalu. 

Góralski Karnawał to nie tylko kolędowanie! Góralski Karnawał to nie tylko kolędowanie!

"Wolniej! Kapela Jana Szymańskiego" to dwupłytowe wydawnictwo, dokumentujące muzykę łowicką, wybrzmiewającą w unikatowym stylu gry tego wybitnego skrzypka ludowego od niemal sześćdziesięciu lat. 

W łowickiej muzyce oberki są wolne. Nie tak jak grają w opoczyńskim czy w rawskim. To niepojęcie takie! Tu, w łowickim zawsze były wolno grane oberki. Pamiętam, jak grałem z Baranowskim wesela – jak się szybciej zagrało, to od razu uwagę zwracali tancerze. Ci starsi: „Ej, panowie, wolniej tam trochę!”.

- Bardzo chciałem na skrzypcach grać. Usłyszałem, jak ktoś gra na pograjkach, pierzówkach i szedłem na wieczór za okno i słuchałem. Pamiętam, jak u mnie w Reczycach grali ten, co mnie uczył z takim drugim, miałem wtedy… z siedem lat… pobiegłem! Słuchałem ze dwie godziny! To w ucho wchodziło. A jak miałem już skrzypce to grałem. Pomału, pomału. Jak weszło w głowę, to już szło.

Rodzice nieraz narzekali na początkującego skrzypka, ale zawsze broniła go babcia – wspaniała śpiewaczka „babcia Szymańska. Ona to nie sfałszowała nic” – mówił Jan Szymański. Skrzypce podarowała mu krzestna, wcześniej co Dyngus obdarowując organkami Hoehnera. Z początku uczył go miejscowy skrzypek. „Chyba będzie z ciebie muzykant. Masz dobry słuch”. Nie minęło wiele czasu, a nauczyciel Jana Szymańskiego zmarł. Młody Szymański umiał już jednak na tyle dużo, by grać na pierzówkach i innych mniejszych pograjkach.

- Czesław Kocemba takim murarzem trochę był. Z moim wujkiem pracował. I wujek do niego mówi: „Masz tu skrzypka”. I tak się umówiliśmy, ze dwa razy się spotkaliśmy i zaczęliśmy grać razem. Potem przyszedł stan wojenny. Trzeba było jakieś przepustki wypełniać, odechciało mi się. Ale człowiekowi nieraz, jak nie gra to się nudzi, przykrzy.

Kiedyś ludzie tańczyli! Te tańce – para za parą, równiutko, bez zbędnego podskakiwania – także wspominał Jan Szymański. Na jednej z zabaw, na dechach, tańczącym przyglądała się starsza para w bryczce. W końcu staruszek zszedł z wozu i podszedł do muzykantów: „Takiego porządnego łowickiego oberka zagracie?”, „Zagramy”. Para zaczęła tańczyć na dechach – wszyscy im się przyglądali. „A na głowie dziadka to szklankę wody można by postawić. Tak równiutko tańczył” – opowiadał nasz bohater.

***

Tytuł audycji: Źródła 

Prowadziła: Aleksandra Faryńska

Data emisji: 7.02.2024

Godzina emisji: 15.15