- Dom Marianny Gumieli kojarzy mi się z duża liczbą osób, rodzina była wielodzietna, bo babcia miała siedmioro dzieci -sześciu synów i jedną córkę. I te wspomnienia kojarzą ze świętami Bożego Narodzenia czy Wielkanocy. Babcia był wyciszona i rozmodlona, chętnie śpiewała z nami kolędy, kontakt z babcią może nie był aż taki bliski, raczej ją obserwowałem, bawiliśmy się z innymi wnukami na podwórku. Ten dom wspominam jako wspólne spędzaniu czasu z rodziną - opowiadał Marcin Gumiela. Muzyką ludową przesiąknął już jako małe dziecko, ale przyznaje, że wtedy tego do końca nie rozumiał, a melodie i środowisko były dla niego zupełnie naturalne.
Marcin Gumiela, urodzony w Tomaszowie Lubelskim, kompozytor, teoretyk muzyki, pedagog. Ukończył z wyróżnieniem Wydział Kompozycji, Teorii Muzyki i Reżyserii Dźwięku Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy, w klasie kompozycji prof. Marka Jasińskiego i prof. Zbigniewa Bargielskiego oraz w zakresie teorii muzyki (2006). W marcu 2011 roku ukończył Studia Doktoranckie na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie. Pracuje w Państwowym Zespole Szkół Muzycznych im. Artura Rubinsteina w Bydgoszczy oraz macierzystej uczelni na stanowisku asystenta przy Wydziale Kompozycji, Teorii Muzyki i Reżyserii Dźwięku. Jego kompozycje były wykonywane w wielu miastach Polski i zagranicą (w USA, Włoszech, Niemczech, Francji, Słowacji, Ukrainie, Białorusi), znalazły się również w programach prestiżowych festiwali muzycznych (m.in. Warszawska Jesień, Międzynarodowe Dni Muzyki Kompozytorów Krakowskich, Sacrum Non Profanum w Trzęsaczu, Dialogi w Mińsku, Muzyczne Premiery Sezonu 2006 w Kijowie). Wnuk Marianny Gumieli, pisze utwory inspirowane babcią, słynną śpiewaczką.
Marianna Gumiela – córka Ewy i Macieja Kudybów, urodziła się 24 czerwca 1919 roku we wsi Szarowola, położonej na zachód od Tomaszowa Lubelskiego. Jak sama wspominała: Od młodości pasałam krowy. Zazula kukała, a ja śpiewałam: Zazuli, lasowi, dziewczynom, chłopakom. Było nas w domu czworo: trzy siostry i jeden brat. Jak byłam mała, zimą ,wchodziłam za piec i słuchałam jak śpiewają prządki lub pierzaczki. Szarowola – duża wieś, cztery kilometry. Zimą wybierano dużą chałupę na tańce, jeden grał na organce, inni tańczyli; wesoło było. Ukończyłam cztery klasy szkoły podstawowej. Miałam 22 lata jak wyszłam za mąż. Lubię śpiewać. Do dziś śpiewam. Mam sześciu synów i jedną córkę. Dzieci, jak ich siedmioro – wszyscy muzykalni. Śpiewać to dla mnie potrzeba, lubię to. Lubię przyśpiewki smutne i wesołe, weselne. Czasami na weselach, podczas mojego śpiewania orkiestra stawała. Do śpiewania jestem pierwsza, ale już nie te siły i zdrowie nie pozwala. Takiej melodii już się nie wyda jak za młodu. W naszym domu wszyscy śpiewali , szczególnie tato. Naśpiewałam się dzieciom brata, siostry i swoim; byłam najmłodsza. Przypominam sobie, jak z jedną kobietą pasałam krowy; ona była macochą. Kiedy zaśpiewałam piosenkę o macosze, to się aż popłakała. I teraz chce mi się śpiewać; przy kuchni, przy garnkach, w polu. Taka się już śpiewająca urodziłam… znana jest dzisiaj dzięki nagraniom Polskiego Radia. jej dzieci i wnuki na raóne sposoby podtrzymuja pamięć o niej.
***
Na audycję Źródła w poniedziałek (17.02) w godz. 12.00-12.45 zaprasza Justyna Piernik.