- Pierwsze moje granie to było ze smyka od kobyły. Włosie z kity się naciągało i wychodziły jakieś dźwięki. Pierwsze skrzypce sprawił mi tata. Zamiast strun były sznurki naciągane, bo przecież nie mieliśmy strun - opowiadał artysta Annie Szewczuk i Kubie Borysiakowi. - Za to po wojnie wszędzie były kable, więc można było zakładać struny, jakie się chciało - dodał.
Po wojnie Jerzy Dzierżek stał się jednym z najwybitniejszych skrzypków rawskich. Dziś jest jednym z ostatnich. Mieszka w miejscowości Sierzchowy. Repertuar - oberki śpiewaki - przejął po nieżyjących już muzykantach z okolic Rawy: Józefie Ozimku, Habrze (Hobrze) z Bobrowca, kapeli Owczarków (skrzypka Stanisława Owczarka). Aktualnie gra w kapeli z Marianem Szczurem (akordeon) i Janem Szczurem (bęben z talerzem). W 2012 roku debiutował jako solista-instrumentalista na festiwalu w Kazimierzu, otrzymując II nagrodę.
W magazynie "Źródła" artysta opowiadał przede wszystkim o dawnych weselach. Dlaczego po jednym ślubie następowały czasem dwie zabawy, czemu jazda wozem do kościoła mogła być niebezpieczna i dlaczego skrzypkowi lepiej gra się z basami niż z akordeonem? Odpowiedzi w załączonym nagraniu.
Jerzy Dzierżek wystąpił na inauguracji Nowej Tradycji w koncercie Muzyka Źródeł: Mazowsze>>>
mm/pj