Konkurs na Folkowy Fonogram Roku towarzyszy festiwalowi "Nowa Tradycja" od 2002 roku. Jego celem jest promocja muzyki folkowej w Polsce.
Jury Folkowego Fonogramu Roku 2014 w składzie: Simon Broughton, Lopa Kothari, Bartek Chaciński, Tomasz Janas, Jacek Hawryluk i Kuba Borysiak przyznało następujące nagrody: I nagrodę i tytuł Folkowego Fonogramu Roku 2014 płycie "Berjozkele - kołysanki jidysz" Oli Bilińskiej; II nagrodę płycie "Acatao" Michała Czachowskiego; III nagrodę płycie "Wiano" zespołu Sutari .
Poniżej prezentujemy opinie członków jury.
***
Bartek Chaciński (tygodnik "Polityka")
1. Trzy Dni Później - "Pokój jej cieniom" (For Tune)
W finałowej dziesiątce pojawiło się dużo świetnych płyt wokalnych zrealizowanych ze świeżymi pomysłami. Ostatecznie wybrałem tę, bo nie potrzebuje żadnych dodatkowych argumentów muzykologicznych ani historycznych, żadnych dopowiedzeń, działa natychmiast i może przemówić do każdego. Pieśni wokalnego tria na tle elektronicznych podkładów brzmią efektownie, ale i naturalnie, nowe (ale odwołujące się do kultury śląskiej) teksty współbrzmią z tradycyjnymi, a rozrzucone na płycie trzy ludowe melodie dyskretnie budują szkielet całości. Laureatki konkursu "Nowa Tradycja", jako zespół działające już od wielu lat, brzmią tu jeszcze lepiej niż na zeszłorocznym konkursie.
2. Ola Bilińska - "Berjozkele. Kołysanki jidisz" (Żydowski Instytut Historyczny)
Niesamowita, pełna uroku płyta nagrana z oryginalną koncepcją ożywienia muzycznych zabytków kultury jidisz. Nie po raz pierwszy w ostatnich latach powstaje na polskiej scenie muzycznej album sięgający do tekstów w tym języku, ale "Berjozkele" ma wyjątkową, spójną koncepcję - przypomina teksty dawnych kołysanek, przełożone tu na trzy języki, uzupełniając dawne melodie o nowoczesne aranżacje budujące ten senny charakter zupełnie nowymi środkami. To album, który przekonuje na każdym poziomie - pracy nad materiałem źródłowym, warsztatu muzycznego, aranżacyjnym i wokalnym.
3. Multi Culti Orkiestra Marii Pomianowskiej - "Z Kolbergiem po Afryce i Azji" (Mazowiecki Instytut Kultury)
Imponujące efekty podróży z mazowieckimi piosenkami i melodiami ludowymi po krajach Afryki i Azji, podróży jedynej w swoim rodzaju, bo - oglądana z perspektywy tego materiału - wydaje się idealną wymianą kulturalną. Ale to znacznie więcej niż projekt warsztatowy, a sam album to coś więcej niż jego dokumentacja. Podróż przyniosła efekt, który pozwala sprawdzić nasze wyobrażenia dotyczące tego, jak korespondują ze sobą motywy ludowe w różnych kulturach. Ludowe instrumentarium i style muzyczne każdego z miejsc, do których podróżowała Pomianowska, idealnie wpisują się w nastrój polskich pieśni. Zaimponował mi też sposób, w jaki te różnorodne nagrania zostały zmontowane, właściwie bez słyszalnych studyjnych szwów, w jednolity album.
***
Lopa Kothari (BBC Radio 3)
1. Sutari - "Wiano"
To trio łączy poezję, teatr i muzykalność w jedną frapującą i zachwycającą oryginalnością całość. Śpiewają z taką lekkością, płynnie wymijają się i spotykają głosami a tworzą przy tym intymność i swawolność, które skrywają ich wirtuozerię. Odurzająca i hipnotyczna. Po prostu genialna.
[This trio bring poetry, theatre and musicality together into one compelling and original package. They sing with such ease, sliding in and out of each others voices creating an intimacy and playfulness that belies the skill involved. Intoxicating and hypnotic. Just brilliant.]
2. "Berjozkele. Yiddish Lullabies and Evening Songs"
Zaiste nowe życie tchnięto w te piękne kompozycje. Wzruszające, zapadające w pamięć a czasami niepokojące, a do tego zniewalające jak narkotyk. Nie można przestać słuchać.
[New life to beautiful compositions indeed. Moving and haunting lullabies, at times unsettling but, like a drug, you crave more.]
3. Trzy Dni Później - "Pokój jej cieniom"
Inny przykład bogactwa talentów na scenie polskiej muzyki folkowej. Śmiały dysonans i harmider, które ustępują miejsca słodyczy. Tą płytą autorki składają szlachetny hołd swoim babciom.
[Another example of the wealth of talent in the polish folk music scene. Brave discord and noise that resolves into sweetness. The album is a worthy tribe to their grandmothers.]
***
Simon Broughton ("Songlines Magazine")
1. Michał Czachowski - "Acatao"
Wybitna płyta "Acatao" ze względu na ambicje i osiągnięcia musi należeć do Michała Czachowskiego. Gitarzysta skompletował doskonały zespół, w którym wśród wielu wykonawców wokalistą jest Blas Cordoba, na sitarze gra Purbayan Chatterjee a na flecie ney Mohammad Rasouli (który pojawiał się na płycie Pomianowskiej). Album zachwyca jakością muzyki, artyzmem oraz połączeniem Flamenco z muzyką z Indii. Choć fuzja ta nie jest prekursorska, aczkolwiek tak twierdzi Czachowski, należy do imponujących osiągnięć. Nie ma w niej nic z Polski za wyjątkiem polskich muzyków: - Czechowski, Michał Żak itp.
[For its ambition and achievement the stand-out disc has got to be Michal Czachowski's Acatao. He is a formidable flamenco guitarist and has assembled a superb team - vocalist Blas Cordoba, sitarist Purbayan Chatterjee and ney player Mohammad Rasouli (who pops up on Pomianowska's disc) plus many more. This is a very impressive album, for the quality of its music, for bringing together flamenco music and Indian music and for its artwork. The flamenco/Indian fusion isn't as unique as Czachowski claims it is, but this is an impressive achievement. Nothing Polish here, of course, apart from some great Polish musicians - Czechowski, Michal Zak etc.]
2. Multi Culti Orkiestra Marii Pomianowskiej - "Z Kolbergiem po Afryce i Azji" (Mazowiecki Instytut Kultury)
Następnie Maria Pomianowska Z Kolbergiem po Afryce i Azji. Rozumiem, że pani Pomianowska stanowi rodzaj instytucji na polskiej scenie muzyki folkowej. Inkasuje przy okazji rocznicy Kolberga i rozwiąźle łączy swoje skrzypiące skrzypki z każdą inną tradycją jaką napotyka. Nie można jej odmówić biegłości w prowadzeniu tych spotkań muzycznych. Sercem albumu jest polska muzyka, którą zabiera w podróż. Słuchanie jej inspiruje.
[Then Maria Pomianowska's Across Africa and Asia with Kolberg. I imagine that Pomianowska is a bit of an institution on the Polish folk scene, she's cashing in on the Kolberg anniversary and she's promiscuously taken her scratchy fiddles to fuse with every other tradition she can find. But she's very adept at these musical meetings. The album has Polish music at its heart, takes it on a real voyage and is a stimulating listen.]
3. Sutari - "Wiano"
Wreszcie "Wiano" zespołu Sutari. Ta płyta sprawia wrażenie, że wyrasta bezpośrednio z korzeni przy czym jest nowatorska i pomysłowa. Lubię te mocne głosy, intensywną grę na skrzypcach i pomysłowe użycie znalezionych przedmiotów. Nie wiem skąd pochodzą te pieśni. Wydają się jednak bardzo osobiste. Dla mnie ta płyta była bezpośrednią konkurencją dla Trzy Dni Później, ale poruszyła mnie dużo głębiej.
[Finally, Sutari's Wiano. This is a record that seems to come directly from the roots and is original and inventive. I like the strong vocals, powerful fiddle playing, and inventive use of found objects. I don't know where they have found the songs, but there seems to be a strong personal connection. For me, this album was in direct competition with the one from Trzy Dni Pozniej, but it touched me much more deeply.]
***
Jacek Hawryluk (Program 2 Polskiego Radia)
1. Ola Bilińska - "Berjozkele. Kołysanki jidisz" (Żydowski Instytut Historyczny)
Już od pierwszych dźwięków, trudno się od nich oderwać. I tak jest do końca. Bilińska tekstami dawnych kołysanek wykonywanych w jidysz wskrzesza świat, którego od dawna już nie ma. Ale nie jest to podróż do przeszłości, ani też żadna jej współczesna rekonstrukcja. To przeniesienie emocji, znaczeń oraz uczuć prostych piosenek do dzisiejszego świata. Muzyka - subtelna, wyrafinowana, z pięknymi melodiami - tworzy wyjątkowy kontekst dla słowa. Aktualny i powabny dźwiękowo. Nawet elektronika ma tu posmak retro. Bo to płyta współczesnej, choć zupełnie "niedzisiejszej" artystki.
2. Paweł Szamburski - "Ceratitis Capitata" (Lado ABC)
Medytacja, trans, modlitwa. W roli głównej – klarnet (także basowy). Szamburski inspiruje się muzyką pięciu religii basenu Morza Śródziemnego - katolickiej, prawosławnej, judaizmu, sufizmu i bahaizmu. Czasami są to odniesienia odległe, innym razem wręcz namacalne. Ich intensywność nie ma aż takiego znaczenia, bo nie jest album, który analizuje monodię gregoriańską czy struktury śpiewów prawosławnych. On pokazuje, że każda z tych wielkich tradycji może być także zaproszeniem do rozmowy, dialogu, porozumienia ponad podziałami. Nie pierwsza to tego rodzaju próba (i pewnie nie ostatnia), ale pochodzi od artysty, który dotąd nie stronił od eksperymentów i dowcipu jako środka wyrazu. Teraz pokazał swą wrażliwość i ogromną muzykalność. Odsłonił się. Wreszcie pozwolił nam "wejść do środka".
3. Sutari - "Wiano" (wydanie własne)
Wprawdzie podobnych grup powstaje coraz więcej, Sutari ma swój wyraźny styl. Gdzieś na pograniczu: tradycji - folku – teatru – performansu. To lubię. U dziewczyn nic nie jest ostateczne i definitywne. Aranżacje są proste, ale to w nich tkwi największa siła. Nie ma zbytecznych nut, niepotrzebnych kombinacji. Tarka, deska kuchenna, mikser, klucze i inne takie tam "instrumenty" dnia codziennego grają razem ze skrzypcami czy bębnem. To żadna nowość, ale sztuką jest by zagrały "zgodnie". Czuje tu powiew świeżości, nonkonformizmu, niezgody na banał i nudę. Daję więc miejsce "na pudle" i kredyt zaufania na przyszłość.
***
Kuba Borysiak (Program 2 Polskiego Radia)
1 . Ola Bilińska - "Berjozkele. Kołysanki jidysz"
Muzyka poruszająca do głębi i zupełnie pod prąd tak zwanym współczesnym prawom rynku. Żydowskie kołysanki w języku jidysz z dodatkiem delikatnej elektroniki zaśpiewane hipnotyzującym głosem Oli to propozycja dla poszukiwaczy piękna i przeżyć, które kryją się pod warstwą pozornej monotonii. To muzyka która wymaga odpowiedniego nastroju i miejsca. Nabożna wręcz intymność śpiewu i treści ukryte w słowach, przypomniały mi że sacrum w muzyce kryje się często w prostocie. Warto też wspomnieć o bardzo oszczędnym ale niezwykle istotnym udziale Raphaela Rogińskiego, Mikołaja Trzaski, Kacpra Szroedera i Michała Moniuszki. Świetna produkcja na światowym poziomie.
2. Michał Czachowski - "Acatao"
Nigdy nie byłem wielkim fanem płyt nagrywanych na różnych kontynentach, z wielką ilością artystów, którzy, mimo tego że znaleźli się na wspólnych nagraniach, nigdy nie mieli nawet okazji się spotkać osobiście. W wypadku albumu "Acatao" mimo pewnych zastrzeżeń, nie mogę pozbyć się wrażenia że ten wielki eksperyment przynajmniej w dużej części się powiódł. To oczywiście także zasługa wspaniałych muzyków, takich jak: Jorge Pardo, Leszek Możdzer czy Giridhar Udupa ale przede wszystkim Michała, który jest po prostu znakomitym gitarzystą. Jego umiejętności i wyobraźnia muzyczna w łączeniu elementów flamenco i muzyki indyjskiej, jak sądzę docenione zostaną bardziej za granicą. Tym bardziej należy się nagroda za stworzenie (być może jednorazowe) zespołu, który wyróżnia się pośród wielu średnich (mówiąc eufemistycznie) międzynarodowych "projektów" z udziałem krajowych artystów.
3. Sutari - "Wiano"
Fantastycznie bezpretensjonalne trio miłośniczek wschodniej tradycji i sprzętów kuchennych. Na nowo odkrywane melodie ludowe w ich wykonaniu, nabierają świeżości i uroku. Oryginalne brzmienia sprzętów AGD to niewątpliwie nowy nurt w polskiej muzyce folkowej (sic!) Znowu jest intymnie i bardzo dziewczęco. Momentami teatralnie. To debiutancki album, niepozbawiony grzechów młodości. Ale wierzę w Sutari, myślę że kolejne płyty będą coraz ciekawsze.
***
Tomasz Janas (kultura.poznan.pl)
1 . Ola Bilińska - "Berjozkele. Kołysanki jidysz"
Ujmujące albo zachwycające jest tu niemal wszystko: pomysł, wykonanie, aranżacja, klimat, produkcja, warstwa graficzna. To płyta niezwykle spójna, z pięknym nastrojem, o przemyślanej dramaturgii, świadomie budowanym przekazie. Skromność środków i wykonawcza subtelność są tu wprost proporcjonalne do fantastycznego efektu artystycznego.
Kluczem do niej wydaje mi się słowo "powściągliwość". Po to, by śpiewać kołysanki należy się wyciszyć, ulirycznić, ale to nie jest przecież gwarancja sukcesu. Trzeba mieć pomysł, ale i serce; umiejętności, ale i artystyczną wizję, by stworzyć dzieło więcej niż przeciętne. Ola Bilińska wszystkie te przymioty posiada, dlatego też powstał album rewelacyjny. Spora w tym zasługa również znakomitych muzyków towarzyszących liderce: Kacpra Szroedera, Michała Moniuszki, Mikołaja Trzaski, Raphaela Rogińskiego. Potrafią oni wspaniale "wprowadzić się" w tę muzykę, nie naruszając subtelnej kołysankowej konstrukcji.
Piękna płyta, pełna niuansów, brzmiąca lekko i naturalnie.
2. Michał Czachowski - "Acatao"
Drugi album Michała Czachowskiego to dzieło fantastyczne. Przewyższające chyba nawet swego poprzednika dojrzałością, spokojem bijącym z tych nagrań i ich wspaniałą realizacją. Płyta jest szalenie różnorodna. To swego rodzaju katalog fascynacji artysty, które to fascynacje przekładają się na zachwycający efekt końcowy. Zmienność nastrojów i stylów w kolejnych nagraniach nieco zakłócają spójność, pokazują za to bogactwo, wielość natchnień i wykonawcze mistrzostwo lidera. Imponująca jest lista instrumentalistów, którzy gościnie wzięli udział w realizacji albumu, a którzy znakomicie wpisali się w całość, świetnie rozumiejąc artystyczne intencje autora.
2. Sutari - "Wiano"
Tym, co pierwsze rzuca się w oczy w kontekście płyty tria Sutari – również z za sprawą okładki – jest oryginalny zestaw kuchennych narzędzi, służących artystkom za instrumenty. Album "Wiano" to jednak, bynajmniej, nie pozycja "do śmiechu", ale porywająca, zachwycająca opowieść. O tym jak inspirująca może być twórczość ludowa i jak współcześnie można z niej czerpać. Jest tu sporo świetnej muzyki i wspaniałego śpiewania. Artystki nie nadużywają instrumentów (traktując je czasami wręcz pretekstowo), za to wspaniale, cudownie eksponują swoje głosy. I pięknie bawią się swoją twórczością. Śpiewają teksty lub melodie ludowe (lub ludowością inspirowane), a zarazem są wyzywające i anarchiczne. A w dodatku są również nieco zdystansowane wobec siebie samych – to też zaleta.
Koniecznie muszę podkreślić, że właściwie każda z jedenastu płyt, które znalazły się w finałowym gronie tegorocznego Folkowego Fonogramu Roku mogłaby znaleźć się w mojej "pierwszej trójce" – ich poziom był naprawdę wyrównany. Najbardziej żałuję, że do mojej trójki nie zmieściły się krążki Pawła Szamburskiego, Transkapeli i Sarakiny. Każda z nich jest osobnym, fascynującym światem, do każdej z nich będę wielokrotnie wracał.