Gośćmi magazynu Źródła byli Olga Stopińska, śpiewaczka, muzykoterapeutka, i działaczka kulturowa na Kurpiach, dr Jacek Jackowski z PAN oraz reżyserka dźwięku Anna Rutkowska. Opowiadali o dwupłytowym wydawnictwie „Pieśni pogrzebowe Kurpiów”.
- Kurpie są regionem szczególnie bliskim mojemu sercu – mówiła Olga Stopińska – moim drugim domem. Wójt gminy Kadzidło zaproponował, byśmy wspólnie nagrali płytę z muzyką kurpiowską. Moim pierwszym pomysłem były pieśni pogrzebowe. Pomysłem przez większość uznanym za dość szalony. Jednak moje wcześniejsze doświadczenia z Bandyś wskazywały, że jest to najrozsądniejszy krok. Ważne było też to, by w tym projekcie brali udział Ludzie. Żywy człowiek, nie śpiewak estradowy. Nie miałam wątpliwości, z kim realizować ten projekt. Dlatego od razu poprosiłam o pomoc Jacka.
Na płytach znajdziemy nagrania współczesne z Krobi, Golanki, Wachu i Kinek. Wydawnictwo otwiera tym samym nową serię, której założeniem są współczesne, nie archiwalne, nagrania. To nowy rozdział w wydawnictwach PAN-u, pozwalający na nagrania cyfrowe, wielokrotne próby, dające więcej swobody śpiewakom. Przede wszystkim jednak, są to nagrania przygotowane do wydania, nie jedynie archiwizacji.
- To cecha tej serii. Chodzi o to, by wydać nagrania. Upowszechnić je na tyle, by nie były tylko pamiątką regionalną, ale motywowały do działań rekonstrukcyjnych – mówił dr Jacek Jackowski.
Udokumentowane już nagrania to jednak nie koniec projektu! Przerwana przez pandemię praca zostanie wznowiona.
Zgromadzone na albumie pieśni można znaleźć choćby w Śpiewniku Pelplińskim, jak jednak zauważa Olga Stopińska, te śpiewane na Kurpiach są wyjątkowe. Dość powiedzieć, że każda ze wsi posiada swój unikatowy wariant pieśni. Dlatego na płytach starano się ukazać ich różnorodność.
- Śpiewacy prowadzący śpiewają z zeszytów. Najstarsze pokolenie śpiewaków właściwie ich nie używa. Śpiewają z pamięci – dodała Stopińska.
W dołączonej do albumu książeczce znajdziemy także obszerny esej dr. Jackowskiego o instytucji śpiewaka prowadzącego. Tradycję śpiewów pogrzebowych i związanych z nimi funkcji, naukowiec zgłębia już przeszło dwadzieścia lat.
- Ten projekt jest spełnieniem marzeń każdego badacza. Badania nad pieśniami pogrzebowymi na Kurpiach to spotkania poświęcone pamięci, czuwaniu nad duszami mieszkańców wsi – wspomniał Jacek Jackowski.
- Mam nadzieję, że ta płyta wykroczy szeroko poza granice Kurpi. Może kiedyś, w kaplicy usłyszę nagrania z tej płyty? – żywiła nadzieję reżyserka dźwięku Anna Rutkowska.
W cyklu „Zapomniani Kazimierscy Laureaci” – Marian Bujak z Szydłowca. Urodził się w 1920 roku nieopodal Radomia. Jego muzyka zanurzona była w jeszcze dziewiętnastowiecznej tradycji, którą przejął po dziadku, Karolu Piaście, „koniarku”, sławnym muzykancie połowy XIX w. W 1985 roku Marian Bujak powtórnie dostał Basztę na kazimierskim festiwalu Orkiestr i Śpiewaków Ludowych.
- Jak już grałem po tych muzykach wiejskich, bo kiedyś to się „muzyki” nazywały, później „zabawy”, teraz – dyskoteki, to od 10 lat życia. Od dziadka się uczyłem grać, Piasta. Od siedmiu lat życia to się uczyłem grać na skrzypcach, jak już miałem 8, to z dziadkiem chodziłem, bo kiedyś muzykant to był dobry zawód! – Mówił Marian Bujak. Skrzypek zdradził również pewien sekret – Przedtem, jak muzykant nie umiał sobie poradzić, żeby mu strun nie porwali, to nie mógł grać! Bo było mnóstwo guślarzy! Naprawdę! Dziadek miał taką styczność z jednym, z Wysocka, chciał dziadkowi skrzypce popsuć, struny porwać. Zamawiał. To była taka konkuracja: który lepszy! A ciężko było grać, bo na skrzypcach były struny baranie. Na dworze mróz, w chałupie z gorąca się po ścianach lało, struny to się ciągły tak, że krew z palców szła, żeby nastroić, dziadek mówił. No, i ten Dudek, guślarz, to chciał dziadkowi struny popsuć. Ale dziadek się nie dał? Jak to zrobił? Widocznie też coś umiał. W końcu jemu dziadek popsuł!
Poza umiejętnościami gry, dziadek przekazał Marianowi Bujakowi także kilka guślarskich rad. Czy z nich korzystał? Mówił, że nie musiał.
- Dzisiaj, to już ludzie takich rzeczy nie potrafią. A i na weselach się nie gra. Ludzie po polsku tańczyć nie umieją. Jak ktoś nie umiał tańczyć, to kapoty trzymał. Dosłownie! Podtrzymywał taki drąg, na którym ludzie kapoty wieszali! Dziś to ci z miasta więcej cenią wiejską muzykę, niż ci ze wsi.
W audycji słyszeliśmy także Podróżniaka weselnego z okolic Janowa w wykonaniu Orkiestry Dętej ze Zdziłowic – tegorocznych laureatów nagrody Oskara Kolberga.
***
Tytuł audycji: Źródła
Prowadziła: Maria Baliszewska
Goście: Olga Stopińska, dr Jacek Jackowski, Anna Rutkowska
Data emisji: 29.06.2021
Godzina emisji: 15.15
mg