Eugeniusz Skrzypek (kapelmistrz i klarnet I) i Henryk Pizoń (klarnet II) to dwaj muzycy Orkiestry Dętej ze Zdziłowic z okolic Janowa Lubelskiego, z którymi Kuba Borysiak rozmawiał po odebraniu przez ich zespołów Nagrody im. Oskara Kolberga.
Orkiestra działa od 1932 roku, grywa tradycyjne polskie melodie jak podróżniaki, oberki, polki, kujawiaki, mazury czy marsze, ale także fokstroty, czacze, slowfoksy i walczyki. To przede wszystkim spadkobiercy wspaniałej muzycznej tradycji.
- Jak powstała orkiestra? Najpierw było kilku muzyków, zbieranina z różnych stron, ale już po wojnie powstała samodzielna orkiestra ze Zdziłowic. Byli tacy, którzy się uczyli przed wojną, potem po wojnie poszli do wojska, tam grali, świetnie wyszkoleni i zdolni, i oni nas uczyli. My po nich wszystko odziedziczyliśmy - mówili Eugeniusz Skrzypek i Henryk Pizoń.
A uczył ich m.in. sam Bronisław Dudka, syn pierwszego kapelmistrza orkiestry Józefa Dudki. - Uczyliśmy się, bo chcieliśmy grać. Repertuar był od starszych, rozpisane nuty na walce, tanga oberki fokstroty marsze, sztajerki, podróżniaki - wspominali, podkreślając jednocześnie, nuty to tylko część.
- Kiedyś każdy grał te samą melodię, ale jakoś inaczej. Każdy może grać z nut, ale żeby umieć grać tę muzykę, to trzeba się urodzić na Lubelszczyźnie, podróżniaki trzeba słyszeć i czuć od dziecka! Do tego musi być uczucie. To nie jest tak, że się weźmie instrument i się zgra. Tu trzeba piękno przekazać, a piękno ma się w sobie - opowiadali muzycy.
Orkiestra Dęta ze Zdziłowic to dwie trąbki, dwa klarnety, saksofon barytonowy, tenorowy, dwa alty, bas i bębenek. Zespół gra jeszcze wesela, zabawy czy festyny, a także pogrzeby. Na swoje występy przyciąga słuchaczy i grających np. z Warszawy. Ich największym marzeniem jest to, żeby się młodzież uczyła uczyła z nimi muzykowania i po nich przejęła schedę. - To nasza służba. Jest zasada: rób to, co umiesz najlepiej. A jak umiesz i chcesz, to idź i to pokaż! My staramy się to pokazywać, grać dla przyjemności innych i swojej satysfakcji.
Orkiestra Dęta ze Zdziłowic
W audycji wspomnieliśmy też Djivana Gasparyana, ormiańskiego muzyka, kompozytora, nauczyciela i mistrza gry na duduku. Gasparyan urodził się w 1928 roku, początek jego kariery przypadł na okres powojenny. W 1948 roku został członkiem Narodowego Zespołu Folklorystycznego w Erywaniu, przez lata wygrywał konkursy, kształcił młodych artystów i był niekwestionowanym ekspertem w grze na duduku. Urok tego instrumentu, które historia może sięgać ponad 3 tysięcy lat, popularyzował, współpracując z międzynarodowymi gwiazdami muzyki, takimi jak Sting, Peter Gabriel czy Brian Eno.
- Miałem osiem lat, kiedy po raz pierwszy usłyszałem brzmienie duduka. Zakochałem się w jego dźwięku, zacząłem ćwiczyć i tak już zostało - mówił w 2009 roku na festiwalu Ethno Port w Poznaniu. - W Armenii duduk nazywa się zirana poh, zirana do morla, a poh oznacza instrument dęty. Technika gry na duduku jest podobna do tej na klarnecie i i innych instrumentach stroikowych, gra się jednak inaczej. Powinno się go traktować raczej jak głos ludzki. Na duduku się moim zdaniem nie gra, przez duduk się mówi.
Artysta zmarł 6 lipca, mając 92 lata.
***
Tytuł audycji: Źródła
Prowadził: Kuba Borysiak
Data emisji: 5.07.2021
Godzina emisji: 15.15